Czym więcej złych informacji, tym goręcej i z większym potem na czole, szukamy ratingu (oceny wiarygodności kredytowej) Polski. To przecież próba oszacowania odpowiedzi na najważniejsze pytanie: czy rząd Polski spłaci obligacje? Ocena ratingowa to także ważny element gry – podnoszenie ratingu łączy się ze wzrostem cen i rzecz jasna, działa to także w druga stronę. Warto mieć w pamięci obecną ocenę Polski podczas podejmowania decyzji inwestycyjnych lub podczas pośredniczenia w takowych.
Najważniejsze agencje ratingowe i oceny Polski
Mamy na świecie trzy najważniejsze agencje ratingowe: Fitch, S&P i Moody’s. Agencja ratingowa Fitch utrzymuje ocenę ratingową Polski na poziomie A-/F1 odpowiednio dla długo- i krótkoterminowych zobowiązań w walucie zagranicznej oraz A-/F1 dla długo- i krótkoterminowych zobowiązań w walucie krajowej. Perspektywa ratingu pozostaje na poziomie stabilnym. Ostatnia weryfikacja ratingu miała miejsce w maju.
Skala ocen ratingowych
Samo „A-” niewiele powie, więc żeby zobrazować sytuację, trzeba przedstawić skalę. Agencje Standard & Poor’s oraz Fitch Ratings używają bardzo podobnych skal, które obejmują oceny od AAA do D:
- AAA to najwyższa możliwa ocena i oznacza najniższe ryzyko kredytowe.
- Oceny AA, A, BBB wskazują na solidną zdolność do spłaty długów, ale z różnym stopniem ryzyka.
Aktualna ocena kredytowa Polski
Ocena kredytowa Polski wg S&P pozostaje na poziomie “A-” z perspektywą stabilną. “A-” to siódmy od góry rating agencji S&P i taki jest już od października 2018 r. Spośród trzech największych agencji ratingowych wiarygodność kredytową Polski najwyżej ocenia Moody’s — na poziomie “A2” (szósty najwyższy rating w hierarchii Moody’s).
Wpływ na finanse państwa
To dobry sygnał dla ministerstwa finansów i skarbu państwa. Nie pogarsza się ocena naszej wiarygodności kredytowej, więc nie będzie to czynnik pchający rentowności w górę, a w efekcie wpływa to na odsetki jakie musi płacić państwo za pożyczane pieniądze. Jeśli pisze się, to raczej o możliwości podwyższenia oceny niż obniżki.
Inne czynniki wpływające na oprocentowanie długu
Ratingi to jednak tylko jeden z czynników wpływających na oprocentowanie długu, choć bardzo ważny. Pozostałe czynniki to m.in.: tempo rozwoju gospodarki i przychodów podatkowych, poziom zadłużenia względem PKB, deficyt budżetu, saldo obrotów handlu zagranicznego.
Aktualna sytuacja obligacji rządowych
17 lipca 2024 roku rentowność polskich obligacji rządowych 10-letnich spadła do 5,51 proc. W październiku 2022 roku wynosiła przez moment nawet ponad 9 proc.
Ulubioną inwestycją zamożniejszych Polaków, według danych statystycznych, jest kupno kolejnej kawalerki. Rynek kapitałowy więc rywalizuje o środki inwestorów przede wszystkim z deweloperami i lokatami bankowymi. Nie kwestionując konieczności rozwoju szeroko rozumianego rynku nieruchomości, należy zwrócić uwagę na różnicę w opodatkowaniu inwestycji na rynku kapitałowym w stosunku do podatku, jaki płaci się przy sprzedaży nieruchomości.
Opodatkowanie rynku kapitałowego i nieruchomości
Podatek od zysków kapitałowych i dywidend wynosi obecnie 19 proc. W przypadku dywidend, podatek ma charakter zryczałtowany i nie podlega kompensacji (rozliczeniu ze stratami poniesionymi na innych instrumentach finansowych). Podatek od sprzedaży nieruchomości po 5 latach od jej nabycia wynosi 0 proc., a przed upływem tego okresu 19 proc. Wolne od podatku PIT są dochody z odpłatnego zbycia nieruchomości, jeżeli równowartość przychodu uzyskanego z tego tytułu przeznacza się na własne cele mieszkaniowe w ciągu 3 lat od zbycia.
Potrzeba zmian w systemie podatkowym
Jeśli obecnym rządzącym zależy na rozwoju rynku kapitałowego, co stoi na przeszkodzie, żeby zrównać te zasady? Mogłoby to stanowić zachętę dla spółek do wejścia na giełdę, ale także dla inwestorów – mając na względzie fakt wyrównania zasad podatkowych.
Niespełnione obietnice i propozycje zmian
Jedną z wielu niespełnionych obietnic wyborczych jest zniesienie podatku Belki (dla oszczędności i inwestycji do 100 tys. zł trwających powyżej 1 roku). Był to jeden ze 100 postulatów wyborczych tzw. Koalicji 15 października. Minister Finansów Andrzej Domański zapowiadał, że jeszcze w lutym 2024 r. przedstawi całościowy plan obniżek. Resort poinformował o propozycjach dopiero w kwietniu. Z ustaleń wynika, że kwota wolna od podatku Belki w 2024 roku ma wynieść 5250 zł i będzie zmieniać się co roku. Ma ona dotyczyć zarówno odsetek od lokat i obligacji, jak i zysków kapitałowych. Jeżeli ktoś przekroczy limit, od nadwyżki trzeba będzie zapłacić 19% podatku.
Konkluzja
Proste obliczenia wskazują, że można będzie zaoszczędzić na tym rozwiązaniu trochę ponad 1 tys. zł rocznie. To jakby zamiast średniej klasy samochodu, otrzymać marnej klasy hulajnogę. Zamiast dziwić się, że Polacy kochają inwestować w nieruchomości, omijając inne formy korzystne dla gospodarki (rynek kapitałowy), należałoby przynajmniej zrównać zasady opodatkowania, jeśli nie przeważyć na korzyść tych kapitałowych (premia za ryzyko!).
W lipcowym komentarzu poruszamy wyjątkowo dużo ważnych ekonomicznie kwestii. Wyniki wyborów we Francji wpłyną na lipcowe notowania, podobnie jak dane makro z USA w połowie miesiąca. Zwiększająca się szansa na obniżkę stóp w USA może prowadzić do deprecjacji dolara i umocnienia złotego. Plany wprowadzenia spółki Żabka Polska na giełdę i wycena sięgająca do 8 mld dolarów, zaostrzyły apetyt inwestorów.
AKCJE
Okazuje się, że hossa też potrafi być męcząca. Rynki od wielu miesięcy, z prawie niezauważalnymi korektami pną się w górę, a serwisy branżowe znów są pełne skrótów „ATH” (all time high). Można odnieść wrażenie, że spadków już nie zobaczymy. Trzymamy się więc scenariusza bazowego w którym światowa hossa potrwa do obniżki stóp w USA na zasadzie dyskontowania przez rynki akcji przyszłości.
Indeksy na kontynencie pną się w górę, mimo że odczyt niemieckiego IFO (spadek z 89,3 pkt. do 88,6 pkt.) potwierdza wcześniejsze wskazania PMI (Purchasing Managers Index) – sytuacja w gospodarce naszego zachodniego sąsiada i całej strefy euro pozostaje marna (notabene także PKB w Polsce w 2Q2024 będzie zapewne niższy niż można się było spodziewać na początku kwietnia). Wydaje się, że obecny wzrost to odreagowanie dużego wyprzedania po poprzednich dwóch tygodniach i efekt ewidentnej rotacji na globalnym rynku akcji. I właśnie na tej zasadzie, przemieszczania się kapitałów globalnych zyskuje rodzimy akcji. Znacznie słabiej prezentują się małe i średnie spółki obrazowane indeksem mWIG40 i sWIG80. Bohaterem miesiąca jest forowany w poprzednich komentarzach KGHM, zwłaszcza po informacjach o wzroście sprzedaży miedzi w samym maju o 11% r/r.
Gdyby szukać czarnych chmur na horyzoncie, to w końcu pojawiła się korekta na akcjach NVIDII. Warto spoglądać na notowania tej spółki, bo ewentualne rozszerzenie korekty, biorąc pod uwagę jej kontrybucje do amerykańskich indeksów giełdowych, jawi się jako zagrożenie dla obowiązującego trendu wzrostowego. Mierząc od szczytu notowań osiągniętego 20.06, korekta jest już szesnastoprocentowa. Zachowanie spółki, choć stanowi cenną lekcję poglądową dla jej najnowszych inwestorów, nie jest przesadnie niepokojące, ilustrując jedynie skalę wcześniejszego wykupienia. Można założyć, że mamy do czynienia z czysto techniczną realizacją zysków. Warto pamiętać, że póki co, nie cofnęliśmy się nawet do poziomów sprzed splitu. Nie będzie niespodzianką, jeżeli w lipcu ponownie ujawni się popyt.
W Polsce odnotowaliśmy właśnie otwarcie 9000 (dziewięciotysięcznej) Żabki. Przedsiębiorca nr 9000 otworzył swój sklep w Kosinie (woj. podkarpackie), liczącej mniej niż 4000 mieszkańców. Wspomnieć warto o tym dlatego, że właściciel amerykańska firma CVC Capital Partners planuje wprowadzić spółkę Żabka Polska na giełdę, a wycena firmy może wynieść od 7,5 do 8 mld dolarów (dane: Bloomberg). Dla polskiej dysfunkcyjnej giełdy, z której więcej firm w ostatnich latach uciekło niż na nią weszło, byłoby to dobre wydarzenie.
OBLIGACJE
Rentowność 10Y POLAND BOND (polskie obligacje 10-letnie) porusza się od bandy do bandy trzeci miesiąc z rzędu. I choć mało efektowna jest predykcja brzmiąca, że największym prawdopodobieństwem obarczone jest, że dalej tak pozostanie – to tak właśnie jest. Wąski przedział wahań między 5,6-5,8% wyznacza poziom stóp procentowych w Polsce i to się szybko nie zmieni. Wypowiedzi członków RPP od ostatniego posiedzenia nie różniły się znacząco od utrzymywanej od wielu miesięcy komunikacji. Jaskółką jest wypowiedź prof. Masłowskiej, która wskazała, że należy być elastycznym w podejściu do stóp procentowych – nie wyklucza obniżki czy podwyżki, w domyśle w tym roku. To pierwsza taka wypowiedź członka RPP od miesięcy.
Europejski Bank Centralny zdecydował się na pierwszą w tym cyklu obniżkę stóp procentowych. Skala redukcji wyniosła 25 pb. i wpisała się w oczekiwania rynku. Jest to pierwsza obniżka stóp procentowych w strefie euro od 2019 roku. Z kolei przez poprzednie 9 miesięcy stopy w EBC utrzymywane były na najwyższych poziomach od 2001 roku. Obniżka stóp procentowych przy wciąż relatywnie podwyższonej inflacji ma być remedium na stagnację europejskiej gospodarki, która dopiero co wygrzebała się z technicznej recesji, a już wskaźniki wyprzedzenia pokazują kruchość ożywienia. Pierwsze cięcie jest już za nami i teraz kluczowe pytanie brzmi: kiedy EBC zdecyduje się na kolejne obniżki. Przed czerwcową decyzją rynek terminowy wyceniał łącznie 60 pb. obniżek stóp procentowych w EBC do końca 2024 roku. Czyli jeszcze jedno „pewne” cięcie (zapewne we wrześniu) oraz niespełna 50% szans na drugie (w grudniu?). Jednak wielu ekonomistów zakłada, że Lagarde i spółka użyją skalpela zarówno we wrześniu jak i w grudniu, co łącznie z czerwcową obniżką dawałoby trzy cięcia stóp w tym roku. Z kolej największe monetarne „gołębie” chciałyby ponownie obniżyć koszty kredytu już na następnym, lipcowym posiedzeniu Rady Prezesów. Jeśli do tego dołożymy, że wydatnie wzrosło prawdopodobieństwo wrześniowej obniżki w USA, to jesienią obudzimy się w sytuacji w której rynki bazowe obniżają stopy, a Polska jako jedna z nielicznych nie. Trudno w tej sytuacji spodziewać się wydatnego wzrostu cen obligacji skarbowych. Chyba, że wierzyć Goldmanowi, który prognozuje ze RPP zmuszona będzie właśnie z opisanych wyżej powodów do obniżania stopy.
Tym, którzy nie mogą otrząsnąć się po kolejnej porażce rodzimych kopaczy na międzynarodowej imprezie, zwracam uwagę na rentowności obligacji krajów z którymi rywalizowaliśmy w grupie (FRANCE 10Y BOND YIELD 3,1%; NETHERLANDS 10Y BOND YIELD 2,73%; AUSTRIA 10Y BOND YIELD 2,95%). I choć gdyby z rentowności obligacji wróżyć wynik końcowy, trzeba by stawiać, że mistrzem będzie Szwajcaria. W wielu przypadkach jednak, nie tylko w „polskiej” grupie obligacje wygenerowałyby dobrą odpowiedź na pytanie „Kto wygra mecz?”.
SUROWCE
Przez ostatnie tygodnie sytuacja między Izraelem oraz Hamasem nie była tematem pierwszych stron gazet. To jednak nie koniec zwiększenia napięcia geopolitycznego w regionie Bliskiego Wschodu. Izrael zbombardował obóz uchodźców w Rafah, co wywołało międzynarodowy sprzeciw w stosunku do kontynuacji działań wojennych w Strefie Gazy. Oprócz tego, aż dwukrotnie dokonano ataku na tankowce na Morzu Czerwonym za sprawą Houthi z Jemenu, co ponownie może zaszkodzić regularnościom dostaw najważniejszego surowca na świecie. Złożenie tych wszystkich wydarzeń doprowadziło do tego, że cena jest na dobrej drodze do największego jednomiesięcznego wzrostu w tym roku. Powiększony kartel OPEC+ ograniczył 3 czerwca wydobycie ropy niemal o 6 milionów baryłek na dzień! To więcej niż 5% globalnej podaży ropy naftowej. Cena ropy naftowej nie szybuje jeszcze wyżej, dlatego, że odpowiadające za połowę popytu na ropę na świecie Chiny (dzienny popyt 15 milionów baryłek !) nie dość, że nie budują zapasów, to jeszcze zmniejszyły dzienny popyt o 1 mln baryłek.
Dla równowagi popyt w USA zaczyna wykazywać oznaki ożywienia. To może być potencjalny problem dla Joe Bidena, który stara się o reelekcję. Statystycznie ceny ropy i paliw spadały na ok. 1 miesiąc przed wyborami, ale jeśli produkcja w USA będzie spadać, a popyt będzie rósł, będzie o to dosyć trudno. W przypadku blokady Morza Czerwonego albo gorszej sytuacji w postaci blokady Cieśniny Ormuz ceny mogłyby powrócić powyżej 100 USD za baryłkę. To jednak nie wydaje się być scenariuszem bazowym. Ceny 90 USD za baryłkę w trakcie pierwszego kwartału tego roku były podyktowane sytuacją geopolityczną, a nie bieżącą różnicą między popytem i podażą. Prognozując w dłuższym kilkuletnim terminie, trzeba brać pod uwagę, że popyt może nie rosnąć już tak dynamicznie jak przez ostatnie 10-20 lat (pomijając kryzysy), co jest związane z transformacją energetyczną.
Samochody elektryczne (ciekawe, ilu doradców PHINANCE już nimi jeździ) coraz częściej pojawiają się nie tylko na amerykańskich czy europejskich ulicach, ale przede wszystkim w Chinach, czego wynikiem może być chińska słabość popytowa opisana dwa akapity wyżej.
Notowania miedzi osiągnęły rekordowo wysokie poziomy podczas sesji 20 maja. Od tego czasu, czyli już od ponad miesiąca, cena miedzi spada, odreagowując tę ostatnią, najbardziej dynamiczną fazę ruchu wzrostowego. Fundamentalne powody długoterminowego wzrostu ceny – dysproporcja między rosnącym popytem a podażą wynikająca z transformacji energetycznej oraz logarytmiczny rozwój AI pozostają bez zmian.
WALUTY
Zestawienie za czerwiec nie wygląda dla złotego dobrze. Na mecie złoty traci ok. 1,5% w stosunku do amerykańskiego dolara, gdyż para USD PLN startowała na początku czerwca z okolic poziomu 3,95. Po rajdzie na 4,10 nastąpił dość zastanawiający powrót pary poniżej 4,00zł w trzecim tygodniu czerwca. Złoty zachowywał się przeciwnie do konstatacji płynących z ostatnich danych z polskiej czy europejskiej gospodarki. Produkcja przemysłowa za maj wypadła bardzo nisko, spadając aż o 1,7% r/r przy oczekiwaniu wzrostu na poziomie 1,5%. Sprzedaż detaliczna wzrosła, ale mniej od oczekiwań na poziomie 5,4% r/r przy oczekiwaniu 5,7% r/r. Mamy również spadek na poziomie 0,1% m/m. Oczywiście może to być związane po części z czynnikami kalendarzowymi, ale warto zwrócić uwagę na to, że pozostałe europejskie gospodarki, które są głównymi partnerami handlowymi Polski, nie radzą sobie najlepiej. Indeksy PMI wstępnie dla Francji i Niemiec zanurkowały mocno w dół, wskazując na mniejsze ożywienie w drugim kwartale tego roku.
Na pierwszą połowę przyszłego roku planowana jest druga rewizja KPO. Celem rewizji ma być „poprzestawianie i oddzielenie tych rzeczy, które da się zrobić, od tych których nie da się zrobić” (cyt. za minister Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz). Genialne w swej prostocie, prawda? Obecna rewizja KPO powinna być sfinalizowana z końcem lipca, a pod koniec wakacji ma zostać złożony drugi i trzeci wniosek o płatność. Nie wykluczone, iż czwarty i piąty wniosek zostanie złożony na początku przyszłego roku. To dla notowań złotego bardzo ważne, bo miliardy EURO wymieniane na złotówki, powinny złotego zachęcać do wzrostów. To w dłuższym terminie.
Notowania walutowe w lipcu „ustawią” wybory we Francji, a także dane makro z USA w pierwszej połowie rozpoczynającego się miesiąca, które pokażą czy słusznie inwestorzy wierzą w szanse na cięcie stóp przez FED we wrześniu. Zwiększanie się prawdopodobieństwa obniżki w USA to deprecjacja dolara i szansa dla złotego.
Przerwa w meczu trwa tylko 15 minut. To wystarczający czas, żeby zdążyć zaopatrzyć się w napoje chłodzące w sklepieza rogiem. Jaki sklep/ przychodzi statystycznemu konsumentowi w takim wypadku do głowy…? W większości wypadków będzie to Żabka. Pora przypomnieć sobie zasady wprowadzania spółki na giełdę, bo najprawdopodobniej czeka nas we wrześniu duże IPO. Żabka wskoczy na giełdę.
Grupa Żabka
W skład Grupy w Polsce wchodzi działalność pod szyldem Żabka, sklepy autonomiczne Nano, rozwiązania q-commerce(dostawa na żądanie), e-commerce i catering dietetyczny. Sieć sklepów spożywczych działających na zasadzie franczyzy, została założona w 1998 roku. Pod jej szyldem funkcjonuje ponad 10 tysięcy sklepów w Polsce. Obecnie centrala spółki mieści się w Poznaniu, a wiadomo, że jest to właściwe miejsce dla centrali dużego biznesu????. Właściciel Żabki, CVC Capital Partners, przejął spółkę od Mid Europa Partners w 2017 roku. Ten globalny fundusz private equity zarządza aktywami o wartości około 186 miliardów euro. Posiada udziały w wielu renomowanych firmach, takich jak szwajcarski producent zegarków Breitling oraz Lipton Teas and Infusions.
Plany wprowadzenia Żabki na giełdę
Amerykańska firma CVC Capital Partners planuje wprowadzić spółkę Żabka Polska na giełdę, a wycena firmy może wynieść od 7,5 do 8 mld dolarów (dane: Bloomberg). Tu pojawia się pierwsza zagadka. Nie wiemy, ile akcji (jaka część spółki) będzie ofertowana. Można założyć, że będzie to powyżej 4 mld złotych, ale raczej mniej niż rekordowe w historii polskiego rynku ALLEGRO – 10,6 mld złotych. Będzie to więc oferta duża, a to oznacza, że jest szansa przyciągnięcia kapitału na polską giełdę i na popularność wśród inwestorów indywidualnych. Ci mogą mieć w pamięci początkowy sukces, jakim na debiucie okazało się ALLEGRO (cena emisyjna: 43 zł, cena na debiucie: 70 zł).
Nieznana cena emisyjna
W przypadku Żabki nie znamy najważniejszego parametru, czyli ceny emisyjnej, która zostanie ustalona zapewne w procesie book-building tuż przed samą ofertą (prawdopodobnie wrzesień. W całą procedurę wprowadzania Żabki na giełdę zaangażowani zostali giganci – Goldman Sachs i JPMorgan Chase. Dzięki temu o sprawie szybciej dowiedzą się zagraniczni inwestorzy. . Malowniczo perspektywy Żabki opisał Krzysztof Krawczyk z CVC Capital Partners: „Żabka dopiero kończy młodość i wchodzi w takie piękne lata średnie”.
Dywersyfikacja stanowi niewątpliwie jedną z podstawowych zasad inwestowania. Chroni ona inwestorów, pozwalając na zmniejszenie ryzyka inwestycji. Nie od dziś wiadomo, że przysłowiowe postawienie wszystkiego na jedną kartę nie wróży w inwestowaniu nic dobrego, a jedynie prowadzi do podejmowania zbyt wysokiego ryzyka, zupełnie niewspółmiernego do możliwych do osiągnięcia korzyści.
Stąd też o dywersyfikacji mówią wszyscy – jest ona szeroko opisywana w poradnikach dla początkujących jak i zaawansowanych inwestorów, w wypowiedziach specjalistów z branży, w artykułach, blogach, podcastach. Wydawać by się mogło, że inwestorzy niemal jednogłośnie krzyczą – dywersyfikujcie! Pytanie tylko – jak? Jednym z wciąż niedocenionych, a dzięki temu tym bardziej zyskownym dla inwestora sposobem dywersyfikacji jest inwestycja w ziemię. Grunty oferują inwestorom całą gamę korzyści, zaczynając od stabilności inwestycji, potencjału wzrostu ich wartości, przez bezobsługowość, antycykliczność, ograniczoną ilość gruntów, aż po bycie doskonałym zabezpieczeniem przed inflacją.
Wzrost wartości ziemi
Ziemia posiada jedną z najbardziej uwielbianych przez inwestorów tendencji – jest to tendencja do wzrostu wartości wraz z upływem czasu. Grunty się nie terminują, nie starzeją, a te najlepiej wyselekcjonowane i perspektywiczne potrafią wzrosnąć na wartości do kilkuset, a nawet kilku tysięcy procent! I nie są to żadne populistyczne hasła, to czyste fakty. Według danych z GUS, przeciętne ceny gruntów ornych w obrocie prywatnym w ciągu ostatnich 10 lat wzrosły o ponad 240%, natomiast w ciągu ostatnich 24 lat, aż o ponad 1400%!
Co więcej, są to dane uśrednione, co oznacza, że właściciele najlepiej usytuowanych działek zarobili na nich znacznie więcej. Pożądane lokalizacje i obszary z dużym potencjałem do rozwoju to klucz do sukcesu. Ponadto, na wzrost wartości cen ziemi niezaprzeczalny wpływ ma również rozwój i rozbudowa miast, z jednoczesnym wyludnianiem się ich centrów i migracją ludzi na tereny podmiejskie. Niewątpliwie wszystkie te terminy brzmią znajomo, ponieważ opisują obecne już od dawna tendencje społeczeństwa, na których inwestujący w ziemię – mówiąc najprościej – bogacą się.
Ograniczona ilość ziemi
Stały wzrost wartości ziemi jest związany z kolejną bardzo ważną jej cechą – ograniczoną ilością. Podaż ziemi jest skończona, nie da się jej dorobić bądź wytworzyć. Oznacza to nic innego niż to, że w dłuższym horyzoncie czasowym zacznie jej brakować. W szczególności, jeśli mówimy tu o działkach sąsiadujących z miastami lub tych w innych najbardziej pożądanych lokalizacjach, takich jak okolice jezior, mórz, czy gór. Gdzie popyt przewyższa podaż, tam inwestor może narzucić zdecydowanie wyższą cenę, gdyż zawsze znajdzie się ktoś, kto taką działkę kupi.Ograniczona podaż ziemi wpływa na wzrost jej wartości w czasie i daje inwestorowi szansę na osiągnięcie ponadprzeciętnych zysków. Ponadto, ograniczona ilość gruntów i brak możliwości ich wytworzenia zdecydowanie wyróżnia inwestycje w grunty spośród innych dostępnych inwestycji. Papiery wartościowe, obligacje, czy jednostki uczestnictwa w funduszach nie mają ograniczenia podaży – państwo może sprzedać więcej obligacji, firma może wyemitować nowe akcje, a fundusz inwestycyjny z ochotą przyjmie nowych uczestników do grona inwestorów, zwiększając tym samym środki dostępne do inwestycji. Ziemia, jako zasób limitowany, którego nie da się wyprodukować, jest doskonałą opcją dywersyfikacji ryzyka inwestycji z ogromnym potencjałem wzrostu.
Grunt jako trwała inwestycja
Grunt jest środkiem trwałym, który nie podlega amortyzacji. Grunt się nie psuje i nie starzeje, nie traci na wartości z biegiem czasu, lecz na wartości przybiera. Inwestycja w ziemię daje inwestorom ogromne poczucie bezpieczeństwa. Z jednej strony gruntu nie da się tak łatwo zniszczyć czy ukraść, co grozi inwestorom inwestującym w luksusowe auta, alkohole, metale szlachetne czy nawet nieruchomości lokalowe. Ponadto, kolejnym czynnikiem wyróżniającym grunty od innych inwestycji jest fakt, że grunt można zobaczyć na własne oczy, dotknąć.
To nie posiadane w portfelu elektronicznym kryptowaluty czy jednostki uczestnictwa w funduszach. Grunty są aktywem trwałym, a spokój i bezpieczeństwo, jakie dają właścicielowi, często ciężko byłoby przeliczyć na pieniądze.
Zabezpieczenie przed inflacją
Grunt jest doskonałym zabezpieczeniem przed inflacją. Wraz ze wzrostem inflacji, wzrasta zazwyczaj wartość gruntu. Pozwala to inwestorowi działać na przekór malejącej sile nabywczej. Jest to kwestia szczególnie ważna w okolicznościach wysokiej inflacji, kiedy oprocentowanie lokat bankowych nie jest już w stanie w żaden sposób jej pobić, a funduszom inwestycyjnym coraz ciężej jest osiągnąć znacząco wyższy od poziomu inflacji zwrot.
Mała zmienność i brak wpływu koniunktury giełdowej
Kolejnym, niezmiernie ważnym atutem inwestycji w grunt jest stosunkowo mała zmienność oraz brak bezpośredniego wpływu koniunktury na giełdzie na inwestycję. Oznacza to w praktyce tyle, że wraz ze spadkami na giełdach, wartość ziemi nie spada – zazwyczaj pozostaje stabilna. Brak odzwierciedlania giełdowych trendów sprawia, że grunty stanowią doskonały balans dla innych, bardziej ryzykownych i podatnych na wahania rynkowe składników portfela inwestycyjnego. Bezpieczeństwo, jakie posiadanie gruntu daje właścicielowi, może uchronić go przed podejmowaniem nieprzemyślanych, gwałtownych decyzji w czasie gorszej koniunktury rynkowej.
Różne formy inwestycji w grunty
Inwestycja w grunt nie jedno ma imię. W zależności od horyzontu czasowego przyjętego przez inwestora, jego osobistych preferencji oraz charakterystyki działki, inwestycja w grunt może przybrać różne formy. Dla niektórych inwestorów posiadany grunt będzie stanowił swego rodzaju lokatę kapitału, o której będą mogli niemalże zapomnieć, a po upływie czasu sprzedać ziemię po zdecydowanie wyższej cenie. Innym natomiast może zależeć na szybszym pomnażaniu kapitału poprzez kupienie większego terenu, który następnie podzielą na mniejsze działki i sprzedadzą po wyższej cenie za metr.
Niektórzy z kolei chcąc podnieść wartość działki, by następnie sprzedać ją z zyskiem, mogą zainteresować się gruntem bez przyłączonych mediów, by samemu się tym zająć, bądź poczekać, aż doprowadzi je gmina i wtedy sprzedać działkę przygotowaną do budowy domu czy lokalu. Jeszcze inni mogą natomiast obrać za cel sprzedaż całej działki deweloperowi, który później sam zajmie się doprowadzeniem do niej niezbędnych mediów. Są i tacy, którzy posiadaną ziemię trzymają w celu późniejszego darowania jej najbliższym członkom rodziny, tym samym omijając nieprzyjemność związaną z koniecznością uregulowania podatku. Rozwiązań i koncepcji jest wiele, i każdy może znaleźć dla siebie te najlepsze. Wszystko zależy od inwestora, co tylko utwierdza w przekonaniu, że grunty to inwestycja szyta na miarę.
Bezobsługowość gruntów
Bezobsługowość gruntów to czynnik, który bez wątpienia docenią wszyscy posiadacze nieruchomości lokalowych. Grunt utrzymuje się sam, nie wymaga opłat spółdzielczych, rachunków za gaz, wodę czy prąd. Ziemię możemy kupić i oprócz obowiązku zapłacenia raz do roku podatku, nie zajmować sobie nią głowy, jej wartość rośnie sama. Ziemia nie wymaga remontu czy renowacji, nie musimy jej nawet sprzątać ani karczować, możemy zostawić to przyszłemu właścicielowi, bądź wykonać raz, tuż przed sprzedażą.
Ziemia to doskonały, jeśli nie najlepszy przykład bezobsługowej inwestycji. Ta cecha w pełni odróżnia ją od inwestycji w mieszkania. W ich przypadku jesteśmy związani stałymi opłatami do uregulowania, niezależnie od tego, czy mieszkanie ktoś użytkuje, wynajmuje, czy stoi ono puste. Nawet jeśli nie korzystamy z mediòw, to płacimy za usługę przesyłu. Jeśli z kolei wynajmujemy mieszkanie lokatorom, to musimy liczyć się z tym, że możemy trafić na tych spokojnych i bezproblemowych, lub wręcz przeciwnie na takich, z którymi nieustannie będziemy musieli walczyć, lub zmuszeni będziemy szukać nowych osób na ich miejsce. Mieszkania stale wymagają inwestycji czasu, a nierzadko pochłaniają coraz to większe nakłady gotówki, dlatego właśnie inwestycja w ziemię stanowi doskonałą alternatywę dla tak popularnego ostatnimi czasy inwestowania w mieszkania. Inwestorzy chcąc oszczędzić sobie czas i nerwy, decydują się na zakup ziemi, która pozwoli im w bezpieczny i zyskowny sposób ulokować środki i na spokojnie pozwolić im rosnąć.
Podsumowanie
Podsumowując, inwestycja w grunty, choć wciąż niedoceniana na polskim rynku, stanowi doskonałą alternatywę dla innych inwestycji i pozwala na bezpieczne i wygodne ulokowanie kapitału, który z biegiem czasu potrafi osiągnąć ponadprzeciętną stopę zwrotu, nawet bez zbytniej ingerencji inwestora. Grunty doskonale uchronią nas przed inflacją oraz gwałtownymi wahaniami kursów na giełdach. Nieruchomości gruntowe nie pochłaniają naszego czasu, nie wymagają stałych inwestycji czy opłat. Ich bezobsługowość jest nieoceniona. Grunty to inwestycja szyta na miarę – to inwestor decyduje o jej charakterze, a jeśli nie ma do tego głowy i czasu, jedynie raz do roku uiszczając podatek może sobie pozwolić, żeby na wiele lat o niej zapomnieć, by po tym czasie sprzedać grunt z ponadprzeciętnym zyskiem. Wzrost wartości przeciętnych cen gruntów ornych w obrocie prywatnym o 1400% w ciągu ostatnich 24 lat mówi sam za siebie. Gruntów nie przybędzie, a te najbardziej perspektywiczne znikną z rynku jako pierwsze. Inwestorze, nie śpij, bo Cię wykupią!
Wydaje się, że o fenomenie sztucznej inteligencji, o najpopularniejszej spółce na świecie napisano już prawie wszystko. Rozważmy przyszłość tej amerykańskiej spółki, na dwóch skrajnych biegunach.
Fundamentalne wartości czy spekulacja?
Jedni uważają, że za NVIDIĄ stoją fundamentalne wartości, więc wzrost wartości spółki (2,8 bln dol.), nawet w tym niespotykanym tempie, jest fundamentalnie (ekonomicznie) uzasadniony i w ten sposób „lepszy” od poprzednich „baniek” – począwszy od sławetnych tulipanów na biotechnologii kończąc. Powiedzieć, że NVIDIA rośnie spektakularnie to wciąż zbyt mało. Kapitalizacja tej spółki przekracza bowiem kapitalizację całego niemieckiego rynku akcji.
Ulubionym cytatem fanów tego kapitałowego giganta jest zaczerpnięty z informacji do akcjonariuszy napisany przez założyciela NVIDII Jensena Huanga:
„Rozpoczęła się następna rewolucja przemysłowa. Przedsiębiorstwa i kraje łączą się z Nvidią, aby zmienić warte biliony dolarów tradycyjne centra danych w przyspieszone przetwarzanie danych, budując nowy typ centrów danych – fabryki sztucznej inteligencji – aby wytwarzać nowy towar: sztuczną inteligencję.”
Wzrosty w wynikach i prognozach
AI przyniesie znaczące wzrosty produktywności w niemal każdej branży i pomoże przedsiębiorstwom być bardziej wydajnym kosztowo i energetycznie. Ten trend faktycznie widać w wynikach Nvidii, która w ostatnich dwóch latach stała się bezapelacyjnym liderem na rynku centrów danych. Wśród analiz opartych o wartość przyszłą odnaleźć można takie, z których wynika, że globalny rynek centrów przetwarzania danych wzrośnie do 2027 r. do 400 mld dol., a do 2030 r. do 1 bln dol., z ogromną częścią rynku zasilaną przez chipy Nvidii. Prostą konsekwencją wzrostu rynku może być wzrost kapitalizacji opisywanej spółki. Kapitalizacja Nvidii mogłaby dojść do 2030 r. do poziomu 10 bln dol. Motorem napędowym ma być sprzedaż procesorów Blackwell.
W minionym kwartale obrotowym przychody kalifornijskiej spółki sięgnęły 26 miliardów dolarów. To o przeszło miliard więcej od rynkowego konsensusu. To także o 18% więcej niż kwartał wcześniej i aż o 262% więcej niż w analogicznym kwartale roku ubiegłego.
Sceptycy i ich argumenty
Nic dziwnego, że sceptycy z „drugiego bieguna”, jakby chwilowo schowali się… A przecież, co może stać się z kursem, jeśli w którymś momencie wyniki spółki nie będą rosły w trzycyfrowym tempie pokazał… DELL. Kurs tej spółki spadł na jednej sesji o 22% w odpowiedzi na niezadowalające postępy w obszarze związanym z AI. Sceptycy porównują wzrost kursu NVIDII do „tulipomanii” albo szaleństwa internetowego przełomu wieków.O holenderskiej spekulacji cebulkami tulipanów słyszał chyba każdy inwestor. W wieku XVII, dokładnie w latach 1636-37, ceny owych w Holandii rosły zawrotnie – w szczytowym momencie za jedną cebulkę tulipana rzadkiej odmiany oferowano równowartość kamienicy. W lutym 1637 roku ta bańka pękła. Do niedawna „tulipomania” była uważana za największą bańkę spekulacyjną w historii, złośliwi twierdzą, że przebije ją dopiero… AI ze swoją gwiazdą NVIDIĄ.
Indeks VIX, który mierzy oczekiwaną zmienność rynku, jest na rekordowo niskim poziomie. Wojna handlowa USA-Chiny i rosnące napięcia geopolityczne mogą stanowić zagrożenie dla dalszych wzrostów. Dużo zmian widać też w cenach surowców. Miedź drożeje ze względu na rosnący popyt ze strony infrastruktury AI. Natomiast powodem wzrostu cen złota i srebra są obawy o inflację i zamrożenie rezerw walutowych Rosji.
AKCJE
Wyłączając ornitologiczne metafory („czarne łabędzie”) – kiedy rynki akcji zaczynają spadać? Jak wydaje się, że akcje mogą tylko rosnąć a pewność i zaufanie do rynku jest na bardzo wysokich poziomach. Taki stan można było wyczuć w końcówce maja. Kilka argumentów za niepokojącym poziomem optymizmu: pierwszy to wskazania indeksu VIX. Indeks ten obrazuje, jakiej zmienności oczekuje rynek na podstawie opcji na S&P500, w skali roku. Obecny bardzo niski poziom (12 pkt.) oznacza oczekiwanie, że zmiana wartości indeksu S&P500 może osiągnąć w rok 12 proc. Kiedy indeks VIX spada naprawdę nisko – tak jak ma to miejsce obecnie – główne indeksy giełdowe mają tendencję do osiągania nowych maksimów, a inwestorzy nie widzą żadnych niebezpieczeństw na horyzoncie. Tak jakby inwestorzy zapominali, że zmienność jest sinusoidą. Po okresach niskiej zmienności – a taki okres mamy teraz – przychodzą okresy wysokiej zmienności… Dla inwestorów zorientowanych na opcje, tak niski poziom VIX oznacza, że te na indeks S&P 500 i wiele jego akcji składowych są wyceniane bez premii za ryzyko… Nieistotne różnice w zmienności opcji kupna i sprzedaży sugerują, że inwestorzy podchodzą bardzo optymistycznie (zbyt optymistycznie?) do akcji. W całej historii niskie odczyty VIX poprzedzały osłabienie akcji, a wysokie odczyty VIX poprzedzały siłę akcji.
W realnej gospodarce, prawie bez echa przeszło zaostrzenie wojny handlowej USA – Chiny. Nowe taryfy celne na samochody elektryczne (z 25% do 100%), półprzewodniki (z 25% do 50%), baterie do aut elektrycznych (z 7,5% do 25%), panele fotowoltaiczne (z 25% na 50%) oraz stal i aluminium (0-7,5% do 25%) robią wrażenie… W walce z inflacją to raczej nie pomoże. W ciemniejszym świetle stawia też perspektywy chińskiej gospodarki.
Przykładem euforycznych nastrojów jest zmiana prognoz w górę. Przykuwa uwagę biała flaga wywieszona przez czołowego niedźwiedzia z Wall Street Mike Wilsona, głównego stratega Morgan Stanley, który podniósł target dla indeksu S&P500 w horyzoncie 12 miesięcy o 20%. Z prognozowanego wcześniej poziomu 4500 do poziomu 5400. Z dużych banków inwestycyjnych niedźwiedzio nastawieni pozostają już tylko analitycy JP Morgan, który nadal utrzymują swój cel dla S&P500 na poziomie 4200 pkt. Większość oczekuje wzrostów. I tak zwykle zmieniają się trendy, albo jak kto woli, zaczynają się długotrwałe korekty nazywane (o zgrozo!) realizacją zysków (bo kto odważy się nazwać je antycypowaniem strat?).
Znane niewiadome, które mogą wywołać panikę wśród tłumu i zwiększyć VIX to raport o zatrudnieniu w sektorze pozarolniczym, który opublikowany zostanie 7 czerwca oraz raport dotyczący indeksu cen towarów i usług konsumenckich z 12 czerwca, który pokrywa się z decyzją Fed w sprawie stóp procentowych (prognoza: bez zmian). Wydarzeniem rynkowym czerwca będzie też split najpopularniejszych akcji na świecie, który dokona się 7 czerwca. Rynkowa wycena Nvidii jest równie kosmiczna jak dynamika jej wyników finansowych. Spółka, która w całym ubiegłym roku obrotowym zarobiła na czysto niespełna 30 mld USD, warta jest ponad 2,38 biliona dolarów (zbliża się wyceną do Apple a potem większy będzie tylko Microsoft). Kapitalizacja Nvidii stanowi 39-krotność jej zeszłorocznych przychodów. To wszystko ma odzwierciedlenie nie tylko w wycenie, ale też w nominalnym kursie akcji, który po wynikach publikowanych w końcówce maja przekroczył z przytupem tysiąc dolarów za sztukę (1148 USD kurs z 30.05). Dlatego zarząd Nvidii postanowił ogłosić split akcji w stosunku 1:10. Kto wie, czy nie otworzy to pola do dalszych wzrostów, na zasadzie większej dostępności dla mniejszych pieniędzy.
OBLIGACJE
Pamiętając kanon, wedle którego obniżki stóp procentowych to szansa na wzrost cen obligacji stałokuponowych – zróbmy mały bilans. W 2024 roku stopy procentowe jak do tej pory obniżyły banki centralne: Szwajcarii, Szwecji, Czech i Węgier, uznając, że uzasadnia to spadek inflacji. Na razie obniżek nie zapowiadają: Rezerwa Federalna USA (choć wycenione instrumentami pochodnymi większe prawdopodobieństwo spadku stóp w końcówce roku istnieje) i Bank Anglii. Bank Japonii będzie raczej podnosił niż obniżał stopy. Kilku członków Europejskiego Banku Centralnego potwierdziło, że obniżki stóp procentowych będą miały miejsce na posiedzeniu w przyszłym tygodniu (6 czerwca), co będzie rozpoczęciem całego procesu łagodzenia polityki monetarnej, wobec ostatniego sukcesu sprowadzenia inflacji w pobliże celu.
W Polsce mamy patową sytuację – inflację w celu (opublikowane dane za maj 2,5% wobec konsensusu 2,8%!). Mimo tego o obniżaniu stóp procentowych mowy nie ma. Kłopotem pozostaje zadłużenie Skarbu Państwa, które na koniec kwietnia 2024 r. wyniosło ok. 1 bln 445,5 mld zł, co oznacza wzrost o 15,2 mld zł, czyli o 1,1 proc. w stosunku do marca br. wynika z szacunkowych danych MF. Jeśli dorzucić do tego maraton wyborczy, to mamy otoczenie w którym trudno będzie o jakieś dobre informacje wspierające cenę obligacji skarbowych.
Pozostaje wiara w nieomylność analityków Goldmana, którzy prognozują, że RPP będzie przymuszona do obniżki umocnieniem złotego i opisanym wyżej procesem dezinflacji. Czy Ktoś z Was pamięta jeszcze “100 konkretów na 100 dni” – zestawu reform, które rząd planował wprowadzić w ciągu pierwszych 100 dni urzędowania…? Trwa festiwal niespełnionych obietnic. Po ważnym z punktu widzenia rynku odstrzeleniu zdjęcia podatku od zysków kapitałowych, dochodzi brak zmiany w kwocie wolnej od podatku. O ile, są to złe informacje dla zarabiających w Polsce młodych przedsiębiorców (doradców PHINANCE????), o tyle dla finansów publicznych akurat nie najgorsze jeśli nie zbawienna…
SUROWCE
W cyklach koniunkturalnych obserwujemy kolejny krok. Rynek przesunął ciężar inwestycji w stronę surowców. W ramach cyklicznego zegara kolejną ćwiartką po ćwiartce akcyjnej jest właśnie ta surowcowa. Spoglądając na to, co działo się do tej pory na rynku akcji, gdzie były bite kolejne historyczne rekordy, obecnie trudno przejść obojętnie obok tego, co dzieje się na rynku surowców. Tu także, ku wielkiej radości inwestujących od lat, poprzez Phinance, w produkty oparte na złocie, pojawiają się nowe rekordy.
Majowy atak na 2450 USD za uncję, przy rosnących rentownościach obligacji amerykańskich i deprecjacji USD to wydarzenie bez precedensu. Cenę złota pchają do góry dwa rudymentalne zjawiska. Po roku 2008 – a szczególnie w odpowiedzi rządów na covidowy kryzys roku 2020 – pękły wszystkie limity kreacji długu. Konsekwencją jest galopujący wzrost zadłużenia publicznego. To wzbudziło obawę o to, czy rządy i banki centralne krajów Zachodu będą w stanie utrzymać w ryzach inflację bez ryzyka zapaści finansów publicznych. Wiara w utrzymanie względnie niskiego spadku siły nabywczej walut fiat szybko zaczęła się ulatniać. A co ma zabezpieczać przed inflacją? Surowce i bitcoin. Drugie zjawisko wynika z zamrożenia rezerw walutowych Banku Rosji w ramach odwetu za agresję na Ukrainę. Po tym posunięciu władze wielu krajów świata nie mogły nie zadać sobie pytania: kto będzie następny?
A co może zabezpieczyć przed takim „zamrożeniem”? Tak jest! Metale szlachetne. Prym wiedzie Ludowy Bank Chin, który przez 18 miesięcy z rzędu raportował zwiększenie oficjalnych rezerw kruszcowych. Chiny, Indie i Singapur były jednymi z krajów azjatyckich, które zwiększyły swoje zakupy złota w pierwszym kwartale, ze wzrostem odpowiednio o 27,06, 18,51 i 6,57 ton. Nie można bagatelizować transakcji detalicznych. Moda na inwestowanie w złoto w Chinach rozpoczęła się jeszcze w roku ubiegłym, gdy Chińczycy, którzy nie mogą inwestować w kryptowaluty, zaczęli masowo kupować złoto. Także w próbie obrony części wartości swojego dobytku po tąpnięciu na rynku nieruchomości.
Inwestorzy z Chin stoją też za wzrostem ceny srebra. Znalazła się ona na najwyższym poziomie od 11 lat, przebijając 30 USD za uncję. To od razu przywołuje na myśl dwa poprzednie istotne ruchy wzrostowe na srebrze. Pierwszy zryw cen srebra na około 1000% (tysiąc procent) miał miejsce w latach 1977-1980. Drugi zryw miał miejsce po wielkim kryzysie finansowym i wtedy skala wzrostów wyniosła niemal 500%. Obecnie, licząc nawet od Covidu, skala wzrostu ceny srebra to około 150%. Stąd dla części inwestorów ruch ten wydaje się nie być jeszcze wyczerpany i po raz trzeci w historii mogą spoglądać na okolice 50 USD za uncję, gdzie w przeszłości ceny srebra docierały.
Bardzo dobrze wygląda tegoroczny „typ” czyli miedź. Inwestorzy zorientowali się, że oprócz paneli fotowoltaicznych czy samochodów elektrycznych ogromny popyt na ten surowiec może zgłaszać infrastruktura AI. Cena miedzi tym samym pobiła historyczny rekord, pnąc się w górę w ślad za prognozami niedoborów surowca.
WALUTY
Obecny poziom inflacji oraz stóp procentowych może spowodować, że gospodarka zacznie sobie gorzej radzić. W przypadku strefy euro, gdzie marazm w gospodarce jest dużo bardziej widoczny niż w USA, niższe stopy są pożądane. Rynek wycenia ponad 99% prawdopodobieństwo obniżki stóp procentowych ze strony EBC w przyszły czwartek. Sam EBC sugeruje, że można oczekiwać trzech obniżek stóp procentowych w tym roku. To z kolei oznacza, że bazowy scenariusz zakłada obniżkę w czerwcu, wrześniu oraz grudniu. Wobec niemal pewności obniżek, skąd siła euro? Wydaje się, że poziom EURUSD poniżej poziomu 1,10 odzwierciedla już rzeczone obniżki. Niższy poziom, wejście notowań w przedział 1,06-1,07, musiałoby być uzasadnione dalszym przesunięciem się w czasie amerykańskich obniżek.
Zmniejsza nam się nadwyżka w wymianie z zagranicą, a złoty znów umacnia się wyraźniej, niż w ciągu ostatnich paru tygodni. Jego notowania w najbliższych dniach będą zależeć od nowych danych z USA i jeśli tylko te, będą przynajmniej zgodne z oczekiwaniami, zobaczymy próbę przekroczenia poziomu 4,25 zł na EURPLN. W przypadku dolara ważnym poziomem jest pułap 3,90 zł, który również wydaje się możliwy do osiągnięcia w nadchodzącym miesiącu. Złotemu mocno pomaga proces dezinflacyjny w połączeniu z dysparytetem stóp banków centralnych.
Minęło równo sto lat od wprowadzenia do obiegu złotówki. Ta zacna historyczna okoliczność niech będzie pretekstem do określenia teraźniejszych perspektyw dla rodzimej waluty.
Historia złotego
Mało brakowało, a „złoty” nie byłby „złotym”, a… „lechem”. Można by podejrzewać ministra Władysława Grabskiego o profetyczne zdolności. Po odzyskaniu niepodległości 5 lutego 1919 roku minister skarbu wydał dekret zapowiadający wprowadzenie nowej waluty.
14 kwietnia 1924 r. prezydent wydał rozporządzenie o zmianie ustroju pieniężnego, w ramach którego ustalono parytet wymiany marki polskiej (waluta obowiązująca od 9 grudnia 1916 roku na okupowanych przez Cesarstwo Niemieckie terenach Królestwa Polskiego, a następnie – obowiązująca w Rzeczypospolitej Polskiej) na złotego w wysokości 1 800 000 do 1. Trudno w to dziś uwierzyć, ale nowa polska jednostka monetarna miała zabezpieczenie w złocie.
1 złoty stanowił równowartość 9/31 grama czystego złota. W dominującym wówczas systemie parytetu złota implikowało to sztywny kurs dolara w wysokości 5,18 zł. Złoty był równy jednemu frankowi szwajcarskiemu! Czy to jeszcze jest możliwe…?
Współczesne perspektywy
Nie ma powrotu do historycznego już tylko odniesienia kursu do złota i do franka, ale polska waluta powinna pozostać mocna.
Przełomową informacją była ta ogłoszona 23 lutego 2024 o odblokowaniu środków z KPO. Te zaczną spływać do Polski coraz szerszym strumieniem. Środki europejskie mają być wsparciem m.in. w finansowaniu programów w sektorze transformacji energetycznej i cyfryzacji. To potężny argument za umocnieniem złotówki – środki popłyną do nas w walucie obcej, a wydawane będą w złotych. W rezultacie sprzedaż dużej liczby euro za złotego powinna go umocnić.
Argumenty za umocnieniem złotówki
Ważnym argumentem jest dysparytet stóp procentowych. Może dojść do sytuacji, w której wiele krajów będzie obniżało stopę procentową, a w naszym kraju zacznie zwyciężać koncepcja, wedle której należy podwyższyć stopę procentową.
Narodowy Bank Węgier (MNB) obniżył właśnie stopę referencyjną o 50 pb. do poziomu 7,75 proc. i była to siódma obniżka z rzędu. W USA w końcu do obniżek dojdzie (wrzesień?), a to będzie moment, w którym w Polsce będzie już widoczne podnoszenie się inflacji, co będzie dostarczać RPP argumentów, aby wędrować w przeciwną stronę. Kupowane na letnich wakacjach za euro – wino, powinno być zatem ciut tańsze.
Wprowadzenie
Godzina poranna. Telewizja biznesowa. Rozmowa prowadzącego z dwoma Gośćmi porannego programu: „Panowie. Czy wyobrażacie sobie sytuację, w której jedna sztuczna inteligencja zadaje pytanie, a dwie inne sztuczne inteligencje w formie pozorowanego sporu na nie odpowiadają…? A my w tym czasie pilibyśmy kawę…”
Automatyzacja procesów i rosnące znaczenie sztucznej inteligencji
Automatyzacja procesów, rosnące znaczenie robotów wszystko napędzane rewolucją pod nazwą „AI” będzie wymuszać rewolucyjne zmiany na rynku pracy.
Dane statystyczne dotyczące rynku pracy w Polsce i w Europie
Według danych OECD work-life balance Polaków nie jest najlepszy – tylko 2 kraje UE uzyskały wyniki gorsze od naszego! Według Eurostatu, Polska plasuje się w czołówce krajów, w których pracuje się najwięcej w Europie. Nasz kraj zajmuje drugie miejsce w Unii Europejskiej pod względem liczby przepracowanych godzin w tygodniu ze średnią 40,4 godz. Dla porównania: we Francji od 2002 roku obowiązuje 35-godzinny model pracy, a Holendrzy pracują 33,2 godz. tygodniowo. Jednocześnie mamy niższy niż średni w UE udział pracujących w niepełnym wymiarze. Powoduje to wykluczenie z rynku pracy części osób, które nie mogą pracować 40 godzin tygodniowo (np. ze względu na obowiązki opiekuńcze).
Zmiany na rynku pracy
Jak zatem będą przebiegać zmiany? Rynek pójdzie tam gdzie Phinance jest od dawna – w stronę elastycznych metod organizacji pracy. Według IBiznes ponad 80% przedsiębiorców uważa, że takie metody pozwalają pozyskać i utrzymać wartościowych pracowników; 77% firm wskazuje, że ruchome godziny pracy zwiększają produktywność pracowników; 72% przedsiębiorców potwierdza, że praca zdalna lub hybrydowa ogranicza koszty funkcjonowania przedsiębiorstwa.
Nadchodzące regulacje prawne
Najprawdopodobniej dalszym krokiem będą regulacje prawne. Zmiana kodeksu pracy w postaci stopniowego skrócenia normy tygodniowej czasu pracy z przeciętnie 40 godzin do przeciętnie 35 godzin (przy zachowaniu dotychczasowej wysokości wynagrodzeń). Taki projekt był już składany w 2022 r., w poprzedniej kadencji parlamentu, ale nie doczekał się realizacji. Takie rozwiązanie obowiązuje w Niemczech i we Francji.
Efekty skrócenia czasu pracy
Jak system ten sprawdza się w tych krajach? Skrócenie czasu pracy o 20 proc. w skali tygodnia bez utraty wynagrodzenia doprowadziło do spadku poziomu stresu pracowników, zwiększenia lojalności pracowników wobec pracodawcy oraz wyraźnie poprawiło równowagę między życiem zawodowym a prywatnym. Nie wpłynęło natomiast na pogorszenie wydajności. Możliwość pracy przez mniejszą liczbę dni daje też indywidualny system czasu pracy, jak również zadaniowy system czasu pracy. Obecnie w Polsce czterodniowy tydzień pracy realizuje zaledwie 2% przedsiębiorców…
Rola uczelni wyższych
Odrębną kwestią jest siermiężność uczelni wyższych. Model, w którym obecni maturzyści idą na studia, żeby zdobyć dobrze płatną pracę na etacie zostaje na naszych oczach zastępowany modelem, w którym maturzyści idą na studia z nadzieją, że te nie będą im przeszkadzać na rynku pracy.
Po oszałamiającym kwietniu, gdy rynki finansowe wciąż zaliczają wzrosty, nadchodzi czas na refleksję nad tym, co przyniesie maj. Co kolejne miesiące przyniosą na giełdzie i czy obligacje stają się obszarem zwiększonego zainteresowania inwestorów? Jednocześnie surowce nadal pozostają w tendencji wzrostowej, gdzie upatrujemy teraz główne szanse, a gdzie kryją się potencjalne zagrożenia? Wszystko to skłania do zastanowienia się, jak dane o rodzimej sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej wpłyną na kurs złotówki i jakie mogą mieć konsekwencje dla inwestorów. Oto analiza i prognoza inwestycyjna na maj, która rzuci światło na najnowsze trendy i perspektywy na rynkach finansowych.
AKCJE
Nie chcąc straszyć wyświechtanym amerykańskim kanonem „Sall may and go away”,trzeba by wymyślić polski odpowiednik. Ci, którzy mają zacięcie literackie, czy hip-hopowe z pewnością coś zrymują. Mi przyszły do głowy tylko grafomańskie wierszyki, nie nadające się do publikacji. Tak czy inaczej, rośnie ryzyko przejęcia kontroli w średnim terminie przez podaż. Nie wycofując się z forowanego od stycznia scenariusza wedle którego hossa trwa, aż do wejścia w cykl obniżek stopy, realizacja pokaźnych zysków w końcu musi przyjść.
W USA malutka korektuńka się właściwie zrealizowała. Aby wrócić do trendu wzrostowego indeksy muszą w pierwszych dniach maja przebić od dołu (czyli wzrosną) krótkoterminową średnią SMA50. Jeśli to się nie stanie będziemy mieli w grze scenariusz odbicia w dół od tej średniej i powrotu do testowania ostatniego minimum. Na polskim rynku miejsca na duże i długotrwałe spadki za bardzo nie ma. Wyniki finansowe spółek w połączeniu z sezonem dywidend (opisywanym w poprzednim komentarzu szerzej) nie pozwolą indeksom zejść zbyt nisko. Właśnie ogłoszony wynik PEKAO za I kw 2024 roku jest lepszy niż rok wcześniej, lepszy od konsensusu analityków i osiągnął 1,5 mld. Dopóki stopy procentowe są wysokie, banki są skazane na dobry wynik. Zagrożeniem pozostaje sprzątanie w szafach poprzedniej ekipie. Kto wie, co jeszcze z nich wypadnie i jak rynek dokona absorpcji kolejnych odkryć.
Na przykład na odnalezioną przez ORLEN stratę w wysokości 1,6 mld reakcji praktycznie nie było. Styczniowa prognoza, wedle której przecenione akcje chińskie mogą być tegorocznym wygranym wydawała się nietrafiona. W kwietniu azjatyckie indeksy jednak, nadrobiły stracony czas. PKB Chin wzrósł w pierwszym kwartale o 5,3 proc., po tym jak w ostatnich trzech miesiącach 2023 r. zwiększył się o 5,2 proc. Średnio oczekiwano zwyżki o 4,6 proc. Mediana prognoz dla chińskiego PKB na 2024r., zebranych przez Bloomberga, sugeruje, że wzrośnie on o 4,7 proc.
Największym hamulcem dla azjatyckich ewentualnych wzrostów jest kryzys w sektorze nieruchomości. W ciągu pierwszego kwartału inwestycje w tym sektorze spadły o 9,5 proc., a łączna powierzchnia sprzedanych nieruchomości komercyjnych była o 19,4 proc. niższa niż w takim samym okresie zeszłego roku. Pierwszy kwartał był też okresem, w którym rozpoczęła się likwidacja China Evergrande Group, czyli spółki będącej wcześniej jednym z największych chińskich deweloperów. Senat USA zatwierdził niedawno przepisy, które nakazują spółce BYTEDANCE (właściciel TikTok-a) sprzedaż swoich operacji amerykańskiej firmie. W przeciwnym razie TikTok zostanie zakazany na terenie Stanów Zjednoczonych. Być może więc, akcje chińskie, mogą pozostać mocno niedowartościowane w stosunku do amerykańskich, dłuższy czas.
OBLIGACJE
Notowania polskich hurtowych obligacji skarbowych w maju z rosnącym prawdopodobieństwem będą mocniej skorelowane z rynkami wiodącymi. A tam mamy gasnące nadzieje na wejście w cykl obniżania stopy procentowej nie tylko latem, ale… w ogóle w tym roku. Krajowy rynek w ostatnich miesiącach, delikatnie mówiąc, znacznie skorygował oczekiwania dotyczące obniżek stóp przez RPP. Naprawdę byli tacy, którzy na początku roku wierzyli, że ansambl pod batutą prof. Glapińskiego znajdzie miejsce na obniżki stóp.
Nie sposób nie skomentować wyniku NBP za rok 2023. Wynik finansowy na poziomie (-21 mld) mógł się przydarzyć. Skandalem jednak, w jego ponurym świetle, jest prognoza z września, wedle której, rok 2024 bank centralny zakończy 6 miliardowym zyskiem. W opublikowanej właśnie „Białej Księdze Finansów Publicznych” wskazano, że ostatnie lata to wzrost podatków, spadek racjonalności wydatkowania i co najważniejsze dla kształtowania się cen obligacji – dług publiczny według metodologii Unii Europejskiej znalazł się na ścieżce do przekroczenia progu 60 proc. PKB. Po stronie lokalnych zagrożeń możemy mieć odczyt krajowej inflacji za kwiecień: pierwsze od miesięcy spore odbicie CPI w górę może przełożyć się na spadek cen obligacji.
Kwestią czasu też jest, kiedy rynek zauważy wzrost cen surowców i jego kontrybucję do inflacji. Mimo odbicia inflacji w górę wydaje się, że na atrakcyjności mocno tracą obligacje detaliczne indeksowane inflacją. Przez długi czas, liczony w latach, właśnie te obligacje były poważną konkurencją dla funduszy inwestycyjnych budowanych na obligacjach skarbowych hurtowych czy obligacjach korporacyjnych, których oprocentowanie oparto o WIBOR. Podczas gdy największy fundusz obligacji skarbowych zgromadził 2,5 mld, w samym tylko kwietniu 2020 roku Ministerstwo Finansów sprzedało obligacje indeksowane inflacją za 5,5 mld (!).
Największym zainteresowaniem cieszyły się obligacje 4-letnie, które właśnie zapadają. Co więc w zamian? Wydaje się rozsądnym, utrzymywanie pozycji w funduszach, które koncentrują się na obligacjach o zmiennym oprocentowaniu. To właśnie te fundusze odpowiadają w największej części za rekordowe 12-miesięczne saldo wpłat i umorzeń we wszystkich kategoriach funduszy dłużnych, razem wziętych, które przekroczyło w marcu 27,8 mld zł. Źródło obecnych sukcesów obligacji dłużnych krótkoterminowych i korporacyjnych tkwi w tym, że stawki WIBOR, od których bezpośrednio zależy oprocentowanie tych obligacji, są na relatywnie wysokim w stosunku do lokat bankowych poziomie.
Przykładowo 6-miesięczna stawka WIBOR wynosi prawie 5,9 proc., gdy tymczasem oferta depozytowa często obarczona wieloma dodatkowymi warunkami (kwota maksymalna, nowe środki, cross selling etc.) ewidentnie nie nadąża. Wygląda tak jakby banki wierzyły w możliwość luzowania polityki monetarnej. Jeśli dołożymy do tego, że wcześniej skala spadku oprocentowania bankowych depozytów przekroczyła ponad dwukrotnie cięcia stóp procentowych, których w ubiegłym roku dokonała Rada Polityki Pieniężnej, mamy odpowiedź na pytanie skąd atrakcyjność obligacji zmiennokuponowych i funduszy opartych o owe.
Co mogłoby przerwać dobrą passę? Zagrożeniami byłyby: seria głębokich cięć stóp procentowych, prowadzących do radykalnego obniżenia WIBOR-u, odbicie oprocentowania depozytów bankowych, turbulencje na globalnych rynkach przekładające się na ceny obligacji korporacyjnych. Przy nadpłynności sektora bankowego, jastrzębich propozycjach ze strony członków RPP, realnym zagrożeniem wydaje się tylko nagła globalna zapaść na rynku obligacji o ryzyku kredytowym.
SUROWCE
Petarda! Prawdziwa hossa. Ci którzy uwierzyli w złoty czas (a mamy w Phinance grono fanów!) z wypiekami na twarzy liczą zyski. Kolejny miesiąc to kolejne rekordy i wejście z poziomu 2240 USD za uncję na poziom 2340 USD za uncję, z pierwszą randką na poziomie przekraczającym 2400 USD. Wszystko to w otoczeniu umacniającego się dolara i rosnących rentowności obligacji amerykańskich co pokazuje siłę trendu. Jeśli zdarzy się korekta wzrostów to wątpliwe, żeby udało się zepchnąć cenę poniżej 2250 USD za uncję. Bardziej prawdopodobny byłby kolejny atak na poziom 2400.
Obowiązującym wyjaśnieniem jest oczywiście rosnące napięcie geopolityczne, ale rudymentalnym powodem wzrostów jest popyt ze strony banków centralnych. A ten kwartał w kwartał bije rekordy. Hossa na rynku surowców robi się coraz bardziej szeroka. Szczególnie ważny w Polsce surowiec (miedź) wszedł w logarytmiczny wzrost. Cena surowca w Londynie przekroczyła psychologiczną barierę na poziomie 10 000 USD za tonę. To najwyższy poziom notowań tego metalu od kwietnia 2022 roku, czyli od dwóch lat.
W pandemicznych latach, wiele nowych projektów na rynku miedzi zostało wstrzymanych, co w najbliższej dekadzie może przełożyć się na chroniczny deficyt miedzi na świecie. Popyt na ten metal może bowiem systematycznie rosnąć – miedź jest wykorzystywana zarówno w tradycyjnych sektorach gospodarki (np. budownictwo, elektryka), jak i w branżach nowoczesnych, powiązanych z transformacją energetyczną (produkcja samochodów elektrycznych, paneli słonecznych itd.).
Optymizm dodatkowo został podbity przez ogłoszoną przez BHP Billiton propozycję przejęcia spółki Anglo American za niebagatelne 39 mld USD. Co prawda została ona odrzucona, jednak według większości obserwatorów na rynku jest ona jasnym sygnałem, że rynek wchodzi w fazę walki o istniejące zasoby miedzi na świecie i możliwości wydobycia tego metalu. Cena kakao po ustanowieniu rekordów na „miedziowych” poziomach (ponad 10 tys. USD/tona) ma leciutką korektę. W kwietniu wyskoczyła w górę z kolei kawa. Wygląda na to, że na zbliżające się wakacje będziemy jechać drogo tankując, jedząc coraz droższą czekoladę i pijąc coraz droższą kawę.
WALUTY
Dolar fundamentalnie utrzymuje swoją przewagę i póki co mniej korzystny miks danych dla amerykańskiej waluty nie powinien mieć większego wpływu na główny trend. Oddalające się mocno za horyzont obniżki stopy pchają dolara w kierunku 1,05. Wprawdzie w środku miesiąca kurs EUR/USD odbił z okolic 1,06 powyżej 1,07, ale to okazała się korekta wzrostowa. Odbicie na eurodolarze to efekt wyprzedania rynku. Scenariusz bazowy mówi o ruchu w kierunku 1,03.
Pojawiają się w końcu pytania o kondycję amerykańskiej gospodarki, które zwiększył jeszcze raport o PKB za I kw. Wzrost o 1,6% w ujęciu annualizowanym to dużo mniej niż oczekiwane 2,4%, a za to inflacja PCE core urosła aż do 3,7% z 2%, a oczekiwano wzrostu do 3,4%. Potwierdzeniem problemu z inflacją jest nie tylko przytoczony PCE core za marzec, ale także dynamika wydatków Amerykanów. Takie dane aprecjonują dolara. Dla złotego przedłużająca się walka z inflacją w USA i oddalająca się trajektoria obniżek stóp procentowych nie są dobrymi wiadomościami.
Dlatego ryzyko utrzymania się w maju kursu EUR/PLN powyżej 4,30 nawet rośnie. Do tego dochodzą jeszcze rozczarowujące dane za marzec o rodzimej sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej, trybunał stanu dla prezesa G, deficyt finansów publicznych. Kurs USD/PLN jest mocno zależny od eurodolara. Próbował zbliżyć się do wsparcia na 4,00 ale tu również jego zejście poniżej tej bariery, przynajmniej w krótkim terminie, może być trudne. Bardziej spodziewać się można zakresu ruchu 4,00 – 4,10. Kończąc warto wspomnieć, że PLN kończy właśnie 100 lat! Na skutek reform Władysława Grabskiego do obiegu trafił 29.04.1924 roku, jako remedium na szalejącą w kraju hiperinflację. Trudno w to uwierzyć, ale ówczesny złoty miał pokrycie 1:1 w fizycznym złocie. Jak długo złotówka pozostanie z Nami i czy to dobrze czy źle w obecnych realiach ekonomicznych to już inna historia. Bardziej subiektywna.
Historycznie najwyższe wypłaty dywidend i zbliżające się zmiany wysokości stóp procentowych – czego w perspektywie miesiąca możemy spodziewać się na rynkach inwestycyjnych?
AKCJE
Z perspektywy scenariusza bazowego, zakładanego na początku roku dla notowań akcji na giełdach, oddalające się w USA obniżki stóp procentowych, to bardzo dobra wiadomość. Coraz bardziej widoczna staje się możliwość dalszych wzrostów budowanych na nadziejach na obniżki. Do faktycznego wejścia w cykl obniżania stopy (wszystko wskazuje na czerwiec) mamy trochę czasu. Co może wydarzyć się po czerwcu? Od pierwszej obniżki stóp procentowych do zaliczenia rynkowego dna na rynkach akcji mija zwykle kilka miesięcy, zaś spadki jakich doświadcza rynek akcji w trakcie obniżek stóp procentowych mogą być dość silne. Warto jednak zwrócić uwagę, że w większości z ujętych w statystyce przypadków, obniżki stóp procentowych były związane z pogarszającą się sytuacją gospodarczą. Mało jest przykładów sytuacji, w której gospodarka doświadcza tylko lekkiego spowolnienia podczas okresu obniżania stóp procentowych. W takim scenariuszu gospodarczo-monetarnym rynek akcji ma szansę nie być dotknięty konsekwencjami. Pod warunkiem jednak, że utrzymywane długo wysokie stopy procentowe nie odbiją się w pewnym momencie mocniej na gospodarce. To byłby poważny argument za zmianą trendu. W Polsce mamy wysoki wzrost płac realnych (najwyżej od 1999 roku !!!), który zaczyna przekładać się na konsumpcję. Sprzedaż detaliczna w Polsce urosła w lutym realnie, czyli po uwzględnieniu inflacji aż o 6,1 proc. To największy jej wzrost od maja 2022 roku. A mocny konsument to zwykle mocny rynek akcji. W tym otoczeniu, w dniu wygasania marcowych kontraktów, pojawił się raport Hindenburg Research dotyczący rzekomej działalności spółki czerpiącej garściami z siły konsumentów – LPP. Zostawiając sam raport na boku, gdyż od daty publikacji (15.03) był już szeroko komentowany, trudno nie pokusić się o jedną konstatację. Gdyby podobny raport (powodujący 35% spadek ceny spółki z WIG20) opublikowała krajowa instytucja i jednocześnie oficjalnie ogłosiła, że gra na spadki, to pewnie instytucje nadzorujące rynek już liczyłyby wpływy z nakładanych kar. Cieszyliśmy się z dominującego udziału zagranicznego kapitału na giełdzie, to niestety musimy się przyzwyczajać do plusów i minusów z tym związanych. Jak pokazuje przykład spółki LPP, można skrupulatnie analizować fundamentalnie spółkę (cały rynek?), można pisać heroiczne estymacje, a potem „przychodzi do kurnika lis…”. Kondycja finansowa większości polskich spółek jest zaskakująco dobra, a sezon dywidend, który zaczynamy, będzie rekordowy. Egzemplifikację warto przeprowadzić na spółce dużej, najlepiej takiej, co do której nikt nie będzie miał podejrzeń o naganianie. Chcąc zaznaczyć, że spółek które mogłyby stanowić podobny doskonały przykład jest dużo – wybieram PZU S.A. Zysk spółki, wzrósł z 1,6 mld zł w 2022r. do niemal 4 mld zł w 2023r. O ile założenia polityki dywidendowej na rok 2024 są bardziej rygorystyczne dla banków, o tyle w przypadku ubezpieczycieli są one nieco łagodniejsze. Zgodnie z najnowszą rekomendacją KNF, firmy ubezpieczeniowe mogą wypłacić dywidendę w wysokości do 100 proc. z zysku za rok 2023 pod warunkiem, że ich współczynnik wypłacalności pozostanie powyżej 175 proc. dla ubezpieczeń na życie oraz 150 proc. dla ubezpieczeń majątkowych i wypadkowych. Współczynnik wypłacalności PZU na koniec I półrocza 2023 r. wynosił 227 proc. Reasumują dywidenda z PZU zapowiada się arcyciekawie. Można spodziewać się dywidendy na poziomie 5 zł, na którą to kwotę składa się 1 zł z zysku za 2022 r. oraz 4zł (80 proc. z zysku za 2023 r.). Dawałoby to stopę dywidendy przekraczającą 10 proc. Prawdopodobnie będzie to najwyższy wskaźnik w branży ubezpieczeniowej w całej Europie Środkowo-Wschodniej. I niech to będzie argument i przykład dla tych którzy utyskują nad kondycją finansową polskich spółek.
OBLIGACJE
Federalny Komitet Otwartego Rynku nie zaskoczył w marcu nikogo i po raz kolejny utrzymał stopy procentowe bez zmian. Nadal też większość członków FOMC optuje za trzema 25-punkowymi obniżkami w dalszej części 2024 roku. Wejście w cykl nastąpi najprawdopodobniej w czerwcu. Mediana projekcji zakłada, że na koniec roku zobaczymy stopy procentowe na poziomie 4,6%, a więc o blisko 80 pb. poniżej stanu obecnego. Z kolei rok 2025 ma przynieść cięcia rzędu 70 pb. i spadek do 3,9%. W roku 2026 stopy procentowe w USA miałyby spaść do 3,1% (czyli o kolejne 80 pb.) i znaleźć się powyżej poziomu neutralnego ocenianego obecnie na 2,6%. Od czerwca 2022 roku prowadzony jest program „ilościowego zacieśniania” (QT) polityki monetarnej w USA. W ramach QT od września Fed redukuje swoją sumę bilansową w tempie 95 mld USD miesięcznie, zmniejszając w ten sposób nadmierne rezerwy bankowe i efektywnie „odsysając” dolary z rynku finansowego. Łącznie Rezerwa Federalna zredukowała swoje aktywa o ponad 1,4 biliona dolarów po tym, jak w latach 2020-22 „dodrukowała” blisko 5 bilionów USD. Następne posiedzenie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku zaplanowane jest na 30 kwietnia i 1 maja. Rynek nie spodziewa się po nim zmian poziomu stóp procentowych. W tej sytuacji, dług amerykański pozostaje atrakcyjny w długiej perspektywie, jednocześnie trudno przypuszczać, żeby hossa na amerykańskich obligacjach miała wystąpić w perspektywie miesiąca. Na krajowym rynku, aż osiem różnych zarzutów przygotowali posłowie koalicji rządzącej wobec prezesa NBP Adama Glapińskiego, którego chcą odwołać ze stanowiska za pomocą Trybunału Stanu. Zarzuty dotyczą, zaczynając od najbardziej kuriozalnych: organizowania skupu obligacji w czasie pandemii bez zgody Rady Polityki Pieniężnej, prowadzenia interwencji walutowych, osłabiania złotego obniżkami stóp procentowych, utrudniania pracy członkom zarządu banku i RPP, wprowadzenia rządu w błąd w kwestii zysku za 2023 rok, nieprawidłowo wypłacanych premii, publicznego zaangażowania się w agitację polityczną w kampanii wyborczej. Część tych zarzutów jest absurdalna, za to dwa ostatnie wyglądają mocno. Do grupy zarzutów niepoważnych można zaliczyć wszystkie te, które dotyczą faktycznie prowadzonej polityki pieniężnej, ponieważ po pierwsze nawet gdyby dziś uznać, że niektóre decyzje były błędne, to w momencie ich podejmowania nie było tego wiadomo, a po drugie BANK CENTRALNY jest z definicji niezależny, a więc nie można mu potem stawiać zarzutów dotyczących prowadzonej polityki. Bank centralny ma prawo podejmować decyzje uznawane potem za błędne i jest to legalne. Zdecydowanie najbardziej kuriozalny jest zarzut pierwszy, dotyczący organizowania skupu obligacji z rynku w czasie pandemii. Możliwość skupu obligacje z rynku wtórnego jest ważnym instrumentem, z którego czasami korzystają banki centralne na całym świecie. Gdyby w trakcie postępowania w sprawie prezesa Glapińskiego, okazałoby się, że w Polsce jest to nielegalne, wtedy rynek finansowy musiałby uwzględnić ten fakt, uznać go za dodatkowe ryzyko na polskim rynku i zareagować w sposób negatywny. Oprócz z jednej strony wysokich stóp, z orientalnymi pomysłami ich podnoszenia (prof. Tyrowicz, prof. Masłowska), dochodzi dla obligacji skarbowych jeszcze to ryzyko.
SUROWCE
Mniej więcej od 2009 roku, czyli od momentu uruchomienia przez amerykański bank centralny programu luzowania ilościowego (QE), banki centralne na całym świecie stały się nabywcami netto aktywa jakim jest złoto. Od tego czasu w każdym roku saldo zakupów było dodatnie, zaś ostatnie dwa lata są rekordowe. W ostatnim roku zaś, kwartał w kwartał banki centralne biją rekordy tworzenia rezerw deponowanych w złocie. Nawet jeśli popełniają gigantyczny błąd (w co trudno uwierzyć), to stały popyt ma szansę utrzymać złoto na rekordowych poziomach. Jak zwykle gdy przy jakimś aktywie pojawia się skrót „ATH” (all time high), trudno wskazać poziomy na które cena złota może zawędrować. Ponieważ mamy Święta Wielkanocne, a zatem okres rozpasanej, często bogatej w czekoladę diety – przyjrzyjmy się cenom… kakao. Po słabych zbiorach w Afryce Zachodniej spowodowanych niekorzystną pogodą i chorobami upraw ceny tego surowca poszły w marcu w górę na giełdzie towarowej w Nowym Jorku o ponad 50 proc (!). Od początku roku wzrost ceny to poziom… NVIDI czyli ponad 100% a dwuletnia stopa zwrotu przekracza 230%… Ceny brązowego puchu znalazły się blisko poziomu 10 tys. dolarów za tonę, sprawiając, że stało się ono droższe niż miedź. Zanim ceny zostaną kontrybuowane w wyroby, warto kupić mały zapasik czekolady, żeby było fit – gorzkiej z 80% udziałem kakao…
WALUTY
Na rynku walutowym mieliśmy dwie historyczne decyzje. Szwajcarzy zaskoczyli rynek finansowy, bo postanowili wyjść przed szereg i obniżyć stopy procentowe, nie czekając na podobny ruch choćby ze strony Europejskiego Banku Centralnego. W efekcie frank szwajcarski zareagował wyraźnym osłabieniem. Na naszym rynku frank potaniał i na chwilę zszedł nawet poniżej poziomu 4,40 zł. Był wtedy najtańszy od czerwca 2022 roku. W relacji do euro frank jest najtańszy od lipca ubiegłego roku. Z nowych prognoz szwajcarskiego banku centralnego wynika, że inflacja w najbliższych dwóch latach ani razu nie wyjdzie ponad poziom 1,5 proc. rocznie i będzie cały czas utrzymywać się w okolicach 1 proc. To właśnie pozwala przypuszczać, że bank będzie mógł kontynuować obniżki na swoich kolejnych posiedzeniach, które odbywają się co trzy miesiące. Z kolei Japończycy podjęli historyczną decyzję o podwyżce stóp procentowych. Bank Japonii (BOJ) podniósł główną stopę procentową z minus 0,1 proc. do przedziału 0-0,1 proc. To pierwsza podwyżka od 2007 roku i zakończenie ery ujemnych stóp, które obowiązywały w Japonii jako ostatnim kraju na świecie. Jest to kraj w którym stopy procentowe nie były podnoszone od… 15 lat. Reakcja jednak rynku jest kompletnie mijająca się z arkanami makroekonomii. Otóż… japońska waluta straciła względem amerykańskiej, osiągając w szczycie osłabienia poziom 151,97 jenów za dolara. Taka wycena była najniższą od blisko 34 lat!!! Przedstawiciele tamtejszego banku centralnego oraz ministerstwa finansów zapowiedzieli, że nie wykluczają interwencji na rynku walutowym, która ma zatrzymać dalszą przecenę jena. Złoty po ustanowieniu w środku marca rocznego maksimum do EURO (4,28), w końcówce miesiąca wrócił nad poziom 4,31 (Trybunał Stanu dla AG – jako przemyślana strategia rządu osłabiająca złotego i pomagająca eksporterom i PKB…?). Jeśli zachodnie pieniądze nie będą przykładać zbytniej wagi do tego opisanego przy obligacjach ryzyka, to dalej złoty powinien się umacniać, a wiodącym argumentem pozostaje dysparytet stóp (wysokie w Polsce, obniżające się lub będące się obniżać prawie wszędzie na świecie).
Warunki kredytu Mieszkanie na start
Program Mieszkanie na start polega na dopłatach do rat kredytu. Ich wysokość ma być zależna od wielkości gospodarstwa domowego i naliczana do ustalonego poziomu kapitału. Program nie zakłada limitu wysokości kredytu, a dotacje mają obowiązywać przez 10 lat.
Środki będzie można przeznaczyć na:
- zakup mieszkania albo domu jednorodzinnego z rynku pierwotnego lub wtórnego;
- budowę domu;
- wpłatę udziału w Społecznej Inicjatywie Mieszkaniowej (SIM) albo w Towarzystwie Budownictwa Społecznego (TBS) lub wkładu w spółdzielni mieszkaniowej (kredyt konsumpcyjny).
Warunkami uzyskania preferencyjnego kredytu mają być: kryterium dochodowe oparte o próg podatkowy w zależności od liczby osób w gospodarstwie domowym, brak praw do nieruchomości oraz kryterium wieku obowiązujące wyłącznie singli.
Dla kogo jest kredyt Mieszkania na Start?
Beneficjentami programu wg wstępnych założeń mogą zostać:
- single, którzy nie ukończyli w dniu podpisania umowy 35 lat;
- osoby, które mają co najmniej jedno dziecko (bez limitu wieku);
- osoby, które nie miały i nie mają własnego mieszkania albo domu jednorodzinnego, chyba że:
- nieruchomość stanowi spadek albo darowiznę, a udział w prawie do niej jest nie wyższy niż 50 proc. (w przypadku pary udziały nie mogą przekroczyć łącznie 50 proc., czyli oboje mogą mieć np. po 25 proc.);
- nieruchomość stanowi spadek albo darowiznę, a udział w prawie do niej jest nie wyższy niż 50 proc. (w przypadku pary udziały nie mogą przekroczyć łącznie 50 proc., czyli oboje mogą mieć np. po 25 proc.);
- rodziny mające prawo własności do jednego mieszkania, pod warunkiem że w gospodarstwie jest co najmniej trójka dzieci.
W przypadku, kiedy kredyt chce zaciągnąć para, to projekt zakłada wymóg kupna danej nieruchomości przez oboje kredytobiorców na zasadach współwłasności (łącznej albo ułamkowej) po 50 proc. Mechanizm ma uniemożliwić sztuczne dołączanie kolejnych osób do umowy kredytowej, celem podwyższenia zdolności kredytowej, i tym samym uzyskania lepszych warunków dopłat.
Kryterium dochodowe
W projekcie Mieszkanie na start, limit dochodów oparty jest o próg podatkowy oraz liczbę członków gospodarstwa domowego. Wynosi on miesięcznie:
- 10 tys. zł brutto dla singla;
- 18 tys. zł brutto dla dwuosobowego gospodarstwa domowego;
- 23 tys. zł brutto dla trzyosobowego gospodarstwa;
- 28 tys. zł brutto dla czteroosobowego gospodarstwa;
- 33 tys. zł brutto dla pięcioosobowego albo większego gospodarstwa domowego.
Co ważne, przekroczenie limitu nie skutkuje wykluczeniem z programu, ale powoduje zmniejszenie dopłat. Projekt zakłada, że za każdą złotówkę ponad określony próg dopłata byłaby pomniejszana o:
- 50 groszy w przypadku singla;
- 25 groszy dla pozostałych kredytobiorców.
Wysokość kredytu a dopłaty
Wprawdzie program Mieszkanie na start nie zakłada limitu wysokości kredytu hipotecznego, to jednak dopłaty będą naliczane tylko do określonej kwoty kapitału. Ta z kolei zależy od wielkości gospodarstwa domowego.
Liczba osób w gospodarstwie domowym | Kwota kredytu, do której przysługiwałaby dopłata |
1 | 200 tys. zł |
2 | 400 tys. zł |
3 | 450 tys. zł |
4 | 500 tys. zł |
5 | 600 tys. zł |
+1 | +100 tys. zł za każdą osobę |
Oznacza to, że jeśli singiel albo para uzyska kredyt mieszkaniowy przykładowo na 500 tys. zł, to dopłaty będą przysługiwać tylko do przewidzianego dla nich progu, czyli adekwatnie do 200 tys. zł i 400 tys. Pozostała wartość kapitału będzie oprocentowana zgodnie z warunkami zawartymi w umowie z bankiem.
W związku z tym, że ceny w dużych aglomeracjach znacznie odbiegają od średniej krajowej, aby zwiększyć atrakcyjność kredytu Mieszkanie na start, zdecydowano się na podwyższenie limitów dla miast wojewódzkich, w których ogłoszona przez wojewodę wartość odtworzeniowa metra kw. lokalu mieszkalnego będzie znacznie wyższa niż średnia.
Mają obowiązywać dwa progi:
- dla miast, w których wartość odtworzeniowa metra kw. lokalu mieszkalnego będzie o co najmniej 15% wyższa, limity zostaną zwiększane o minimum 10%;
- dla miast, w których cena metra będzie wyższa o co najmniej 30%, kwoty bazowe dopłat będą wyższe o 20%.
Co więcej, projekt zakłada, że jeśli w trakcie trwania umowy, jeden z kredytobiorców zrezygnuje, dopłata zostanie ponownie przeliczona i zmniejszona odpowiednio do nowej wielkości gospodarstwa domowego. Oczywiście, pod warunkiem że pozostały kredytobiorca wykaże zdolność kredytową.
Oprocentowanie kredytu
Dopłaty w ramach programu Mieszkanie na start mają obniżać oprocentowanie. Ich wysokość także zależy od wielkości gospodarstwa domowego. Oprocentowanie preferencyjnego kredytu po dofinansowaniu ma wynosić:
- 1,5% dla singli i dwuosobowego gospodarstwa domowego;
- 1% dla trzyosobowego gospodarstwa domowego;
- 0,5% dla czteroosobowego gospodarstwa domowego;
- 0% dla pięcioosobowego i większego gospodarstwa domowego.
Zerowe oprocentowanie ma obowiązywać również w przypadku kredytów konsumenckich udzielanych na pokrycie kosztów partycypacji w SIM/TBS albo wkładu mieszkaniowego w spółdzielni mieszkaniowej.
Mieszkanie na start – zalety i wady programu
Mieszkanie na start obecnie jest w końcowej fazie konsultacji i już teraz przedstawiciele Ministerstwa Rozwoju i Technologii mówią, że będzie w projekcie wiele zmian. Niemniej jednak można założyć, że nie zmieni się główny cel programu, czyli wsparcie przede wszystkim licznych gospodarstw domowych.
Rodziny 2 plus 3 mogą liczyć na zerowe oprocentowanie przez 10 lat, wyższe limity dochodu i dopłat. Dla nich jest to duża szansa na zamianę mieszkania na większe albo nawet zakup domu.
Zaletami programu są także brak limitu wieku (z wyjątkiem singli) oraz sumy kredytu. Atutem jest także to, przekroczenie progu dochodu nie wyklucza z programu, a tylko obniża sumę dopłat. Co więcej, jego beneficjentami mogą być pary, bez względu na łączący ich stosunek prawny.
Na razie za największą wadę projektu można uznać dość niskie kwoty kapitału kredytu do których mają obowiązywać dopłaty. Singlowi ciężko będzie znaleźć mieszkanie za 200 tys. zł. Oczywiście, jeśli wykaże zdolność kredytową, może zaciągnąć zobowiązanie na wyższą, kwotę, jednak wtedy część kredytu ponad limit będzie oprocentowana na standardowych warunkach.
Rządowy program Mieszkanie na start jest w końcowej fazie konsultacji. Program zakłada dopłaty do rat, które pozwolą na obniżenie oprocentowania nawet do 0% dla rodzin wielodzietnych. Wstępnymi warunkami uczestnictwa są brak praw własności do nieruchomości oraz limit dochodowy oparty na progu podatkowym. Jak wysokie mają być dopłaty? Przeczytaj, na co możesz liczyć.
Na runku akcji, po ogłoszeniu wyników spółki INVIDIA, widać wyraźny optymizm. Za to obligacje surowce trzymają się na równym poziomie. A co z rynkiem walut? Czy pieniądze, które już za chwilę mają popłynąć szerokim strumieniem z KPO wpłyną na kurs złotego?
AKCJE
Niespodziewanie piękna wiosenna pogoda w lutym sprzyjała doskonałym nastrojom na polskiej giełdzie. Na plan pierwszy, niczym zakwitłe przed innymi wiosennymi kwiatami przebiśniegi, wybijały się dwa wydarzenia. Jedno globalne i jedno lokalne. Kiedy wydawało się, że przynajmniej krótkoterminowo, może dojść do korekty, NVIDIA ogłosiła wyniki i…pojawiły się znamienne tytuły na portalach finansowych, zaczynające się od słów: „Hossa uratowana!”. Spółka pokazała solidne przychody rzędu 22,1 mld dolarów przy oczekiwaniu 20,4 mld dolarów oraz predykcje na obecny kwartał na poziomie ponad 24 mld dolarów przy oczekiwaniu 22 mld dolarów. Zysk w postaci EPSu wyniósł 5,16 dolara przy oczekiwaniu 4,63 dolara. Wyniki są naprawdę solidne, biorąc pod uwagę kilkaset procent wzrostu w porównaniu do poprzedniego roku. Skłoniło to prezesa – Jen-Hsun Huanga, tej obecnie będącej „number one” jeśli chodzi o wzrost kursów spółki, do wypowiedzi, która kto wie czy nie przejdzie do historii finansów. Generacyjna sztuczna inteligencja rozpoczęła zupełnie nowy cykl inwestycyjny — powiedział Huang. Ma to doprowadzić do podwojenia światowej bazy danych w ciągu najbliższych pięciu lat i „reprezentuje roczną szansę rynkową w setkach miliardów” (!!!). Nic dziwnego, że na jednym ze spotkań zapytano mnie cyt.: „Czy kurs spółki NVIDIA osiągnie 1000 USD w tym roku, czy dopiero w następnym…?”. Proszę zauważyć, że to pytanie z kategorii „Czy przestał Pan brać łapówki…?” znakomicie obrazuje oczekiwania i nastroje inwestorów. Wydarzeniem lokalnym bez wątpienia są znakomite wyniki banków. Są one motorem napędowym polskiej hossy. W całym 2023 roku banki zarobiły na czysto niemal 27,6 mld zł. To o 160 proc. więcej niż rok wcześniej – wynika z danych Narodowego Banku Polskiego. Kluczowym źródłem zysków banków było wysokie oprocentowanie kredytów, przekraczające odsetki, jakie musiały płacić za środki lokowane u nich przez klientów. Jak informuje NBP, przychody odsetkowe w okresie 11 miesięcy 2023 r. wyniosły 154,57 mld zł (wzrosły w rok o 46,7 proc.), a koszty odsetkowe nie przekroczyły 66 mld zł (wzrost o 74,5 proc.). 7 marca największy polski bank ogłosi zapewne rekordowy wynik – konsensus analityków to 6,3 mld, główny analityk PHINANCE S.A. prognozuje 7 mld. Kolejne po PKO BP (1.02 wypłaciło 1,28zł zaliczki na dywidendę) banki, zapowiadają sowite dywidendy (PEKAO S.A. 19,2 zł – ustalenie prawa 24.04; ALIOR 4,37 zł – propozycja Zarządu). Patrząc w przód, trwający rok nie powinien być dla banków gorszy. Bo przecież RPP stóp nie zmieni, a przychylniejsze spojrzenie ze strony KNF (wyraża zgodę na wypłatę dywidendy) i Ministra Finansów (maksymalny koszt wakacji kredytowych w proponowanym przez MF kształcie to „jedynie” 3,6 mld zł) też pomaga. WIG_Banki jest liderem wzrostów, ale bardzo dobrze radzą sobie też „MiSie”. mWIG40 osiągnął najwyższy poziom w historii, tak samo jak WIG. Trzeba podkreślić, że hossa jest budowana i napędzana bardzo dobrymi wynikami spółek, w wielu przypadkach znacznie przekraczającymi konsensus analityków. Niepokojący jest za to nastrój pełnej euforii i przestają dziwić pytania takie jak przytoczone wyżej dotyczące notowań NVIDII, czy wypowiedź jaką przed chwilą wygłosił dyrektor zarządzający jednej z firm brokerskich w stacji BIZNES24, wedle której czeka nas szybkie dotarcie WIG20 na poziom powyżej 3000pkt… Póki co indeks ten dotarł do szczytu notowań z 2021 roku i obecnie ten poziom jest testowany. Nie udało się z marszu pokonać 2500 punktów i w końcówce miesiąca mamy cofnięcie rynkowe. Wskaźniki techniczne wróciły do stref wykupienia, w których przebywały w grudniu (stąd w razie dalszych wzrostów ich dynamika wzorem grudnia wydaje się, że nie powinna być już taka duża jak dotąd) i z poziomów których w styczniu przyszła realizacja zysków. Rozstrzygające dla koniunktury w marcu, będą decyzje inwestorów za oceanem. Jeśli tam zaczęłaby się faza realizacji zysków, to będzie to pretekst i dla naszej giełdy do ewentualnej realizacji. Stopy zwrotu są imponujące, zarówno w USA jak i na giełdzie w Warszawie, więc potencjalna realizacja zysków jak już wystąpi może trochę potrwać, zarówno jeśli chodzi o czas jak i zakres.
OBLIGACJE
Oczekiwania rynkowe dotyczące polityki Fed zmieniły się dramatycznie w ciągu ostatnich kilku miesięcy. W październiku implikowana stopa procentowa Fed na koniec 2024 roku wynosiła 4,8%, by 3 miesiące później spaść poniżej 3,7%. Ostatnie tygodnie to z kolei gwałtowny spadek oczekiwań dotyczących cięć stóp i powrót do 4,5%, po którym nastąpił powrót do 4,3%. Spread między rentownościami 2-letnich i 10-letnich obligacji skarbowych USA zbliżył się do zera na początku tego roku, ale od tego czasu ponownie się cofnął. To wyznaczało kierunek dla cen polskich obligacji skarbowych. Zgodnie z poprzednią prognozą, w lutym mieliśmy wzrost cen polskich obligacji co przełożyło się na zyski funduszy budowanych na obligacjach skarbowych długoterminowych (średnia 1msc. stopa zwrotu dla funduszy skarbowych długoterminowych wyniosła 0,75%). Rentowność obligacji benchmarkowej, poza jednorazową styczniową próbą zmiany kodu z 5 na 4 z przodu, pozostaje w bardzo wąskim przedziale wahań (5,2%-5,5%). I choć taka prognoza jest najmniej seksowna, jest wielce prawdopodobne, że w marcu pozostaniemy w tej strefie. Odblokowane pieniądze z KPO powinny powodować wzrost cen obligacji. Z drugiej strony propozycje takie jak prof. Tyrowicz (podwyższenia stóp o 200pb.) dobrze obrazujące nastawienie RPP do stóp, równoważą plusy dla rynku obligacji. Długoterminowym ryzykiem dla tej klasy aktywów jest deficyt finansów publicznych w 2024 r. Strata NBP za 2023 r. wyniosła 20,8 mld zł. Potwierdza to wcześniejsze doniesienia, że zapisane w budżecie wpływy z NBP w wysokości 6 mld zł mają mizerne szanse na realizację. Ryzyko dla deficytu idzie więc w górę, tym bardziej, że problematyczne będzie zrealizowanie założeń dotyczących wpływów z VAT (316 mld zł). Póki co mamy jednak ciepło za oknem i cieplejsze spojrzenie na Polskę inwestorów zachodnich czego dowodem jest przetarg, na którym Ministerstwo Finansów sprzedało bez kłopotu obligacje pięciu serii, zapadające odpowiednio w latach 2026-2033 o łącznej wartości 9 000,571 mln zł przy popycie 12 423,301 mln zł. W tej klasie aktywów faworytem pozostają dobrze zdywersyfikowane fundusze obligacji korporacyjnych.
SUROWCE
Indeks GVZ (obrazujący zmienność ceny złota) osiągnął bardzo niski poziom 11,75. To najniższa wartość tego indeksu od 4 lat. Co to oznacza? Najprościej rzecz ujmując istnieje 68% prawdopodobieństwo, że cena złota w następnych 12 miesiącach urośnie nie więcej niż 12% i nie więcej niż 12% spadnie. Tak niska wartość indeksu obrazuje to co widzimy w notowaniach od wielu miesięcy – kurs porusza się w wąskim przedziale. Raz broni psychologicznego wsparcia w okolicy 2000 USD, innym razem podejmuje próbę ataku na poziomy oporu lekko powyżej 2030 USD. Końcówka miesiąca wygląda tak, jakby kurs zawracał po dotarciu od dołu do średniej SMA50. W obecnym układzie kolejna próba ataku na wsparcie w okolicy 2000 USD, zwiększałaby z pewnością ryzyko zejścia poniżej tego poziomu i kontynuację spadku do 1950 za uncję. Obecna cena (2022 USD za uncję) i tak jest imponującym wynikiem w miesiącu, w którym przewidywana liczba obniżek amerykańskich stóp procentowych z sześciu spadła do około trzech. Pomimo rosnących “kosztów” utrzymywania nieoprocentowanej pozycji w złocie i obecnej obsesji rynków na punkcie akcji powiązanych ze sztuczną inteligencją i kryptowalut, złoto nie przebiło 2000 USD. Cena ropy z grudniowych minimów wspięła się o 15% do góry. W skali miesiąca jednak… nie zmieniła swoich notowań w ogóle. Prezydent USA Joe Biden powiedział w poniedziałek, że zawieszenie broni w konflikcie izraelsko-palestyńskim w Strefie Gazie zacznie się od przyszłego poniedziałku. Biden zapowiedział, że jeżeli zostanie osiągnięte porozumienie o uwolnieniu zakładników przez Hamas, Izrael wstrzyma trwające nieustannie od ponad czterech miesięcy ataki na Strefę Gazy na okres świętego muzułmańskiego miesiąca ramadanu. Obawy związane z zakłóceniami w żegludze na Morzu Czerwonym równoważą bardziej jastrzębią postawę Fed, która ciąży na stronie popytowej. Rozstrzygający dla kształtowania się ceny ropy może być chiński popyt. Dopóki gospodarka tego kraju wyraźnie nie ruszy, cena ropy nie powinna rosnąć.
WALUTY
Klasa aktywów jaką są waluty fiducjarne, im niższy wiek uczestnika rynku, tym przedstawia się mniej ciekawą. W grupie gdzie mediana wieku jest wiosenna, liczy się tylko BITCOIN. Hossa na rzeczonym przybiera rozmiar XXL. Kurs głównej kryptowaluty zbliżył się dziś do poziomu 63.000 USD osiągając dwuletnie maksimum, po oznakach kupowania przez dużych graczy. W rajdzie pomaga ujawnienie przez inwestora kryptowalutowego i firmę programistyczną MicroStrategy, kupna około 3.000 bitcoinów za 155 milionów dolarów. Rudymentem wzrostów jest jednak zatwierdzenie funduszy giełdowych (ETF) posiadających bitcoiny w Stanach Zjednoczonych. Można tylko przypomnieć per analogia, że dopuszczenie funduszy spot ETF w USA na złoto wywołało kilkuletnią hossę i przeniosło cenę złota na inne poziomy. 23.02 pojawiły się informacje o odblokowaniu środków z KPO. Te zaczną spływać do Polski w ciągu dwóch miesięcy od formalnego potwierdzenia tej decyzji przez komisarzy europejskich. Środki europejskie mają być wsparciem m.in. w finansowaniu programów w sektorze transformacji energetycznej i cyfryzacji. To potężny argument za umocnieniem złotówki – środki popłyną do nas w walucie obcej, a wydawane będą w złotych. W rezultacie sprzedaż dużej liczby euro za złotego powinna go umocnić. Tak się stanie, jeśli… będziemy w stanie jako kraj pieniądze te wydać. Z analizy przeprowadzonej przez CRIDO wynika, że wiele projektów zapisanych w KPO w ogóle nie zostało rozpoczętych, co oznacza, że nie ma szans na ich ukończenie do 31 sierpnia 2026 r. Z 56 inwestycji ujętych w KPO 43 jest zagrożonych albo niezrealizowaniem w całości, albo wykreśleniem z planu. W takiej sytuacji Polska nie otrzyma refinansowania UE, ponieważ warunkiem wypłaty środków jest zakończenie i zamknięcie inwestycji. To by tłumaczyło dlaczego po tak jednoznacznej informacji (odblokowanie 59,8 mld EUR) kurs EUR/PLN tylko zbliżył się do poziomu 4,3. Dopiero szum płynących z UE pieniędzy zepchnie go poniżej tego poziomu.
Zwykle początek roku stoi pod znakiem prognozowania dla poszczególnych aktywów w portfelach (złośliwi nazywają proces ten „wróżeniem z fusów”). Nie jest przecież zabronione spróbować ocenić perspektywy dla instrumentów finansowych, mając nie co więcej danych bo będąc po otwarciu roku i parę kaw w Nowym Roku już zaliczonych…
Zaczynając od akcji w scenariuszu bazowym (obarczonym największym prawdopodobieństwem) założyć można wartość indeksów giełdowych na koniec 2024 roku powyżej wartości początkowych w przedziale (5-15%). Z tymże I kwartał roku lub II kwartały powinny być wyraźnie lepsze. Trwający od października wzrost jest zbudowany na nadziejach w wejście w cykl obniżania stopy w USA. To się wydarzy najprawdopodobniej w maju lub w miesiącach letnich 2024 roku. Kontrariańsko można założyć, że fakt obniżania stopy nie będzie już sprzyjał dalszym wzrostom i rynek wejdzie w fazę realizacji pokaźnych zysków.
Ciekawie zapowiada się rok na rynku obligacji. Biorąc pod uwagę obecny skład RPP trzeba się spodziewać, że jakakolwiek luźniejsza polityka fiskalna przy zakładanym deficycie zawartym w nowym projekcie budżetu na 2024 r. stanowiłaby argument za dalszym utrzymywaniem stóp procentowych „wyżej na dłużej”. Zmieniające się oczekiwania inflacyjne, zwłaszcza z zakładanym wzrostem cen energii w II półroczu będą dawały dodatkowe argumenty RPP, nie tylko za nie obniżaniem stopy, ale wręcz za podwyżką stopy procentowej. W tej sytuacji ewentualnym paliwem do wzrostów cen obligacji mogą być jedynie środki z KPO. Najbardziej prawdopodobna jest stagnacja na rynku obligacji skarbowych. Obligacje skarbowe o stałym oprocentowaniu nie powinny przynieść stopy zwrotu większej niż 5-6%. W tej klasie aktywów, poważną szansę na wyższe stopy zwrotu mają fundusze obligacji korporacyjnych budowane na wysokiej stopie procentowej, pilnujące wskaźników ryzyko versus oczekiwana stopa zwrotu i dobrze zdywersyfikowane.
W 2024 roku, po wejściu w cykl obniżania stopy procentowej, atrakcyjniejsze powinny być surowce. W tym złoto. Cena złota na koniec 2024 roku, przy założeniu spadku stóp procentowych w USA o 100 pkt bazowych (prognoza Goldman Sachs) powinna być wyższa od obecnej o 10-20%. Podobne perspektywy rysują się przed ceną miedzi, które mogłyby zostać wsparte popytem z segmentu OZE. Jest prawdopodobne iż złotówka umocni się w 2024 roku o 5-10%. Nie można wykluczyć poziomu bliskiego 4,1 zł za jedno EURO w końcówce 2024 roku. Rozstrzygającym w tym zakresie będzie dysparytet stóp. Przy stabilnej sytuacji gospodarczej, będziemy mieli wysoką stopę procentową banku centralnego kontra obniżające się stopy na rynkach wiodących. W II połowie roku powinien się zmienić trend na EUR/USD. EUR powinno ulec aprecjacji, a USD deprecjacji.
Podczas gdy karnawał trwa jeszcze w najlepsze rynki akcji i obligacji świętują rekordowe wzrosty. Co z walutami i surowcami? Kiedy możemy spodziewać się zmian?
AKCJE
Tak się złożyło, że 14 lutego bieżącego roku mamy dwa święta. Walentynki i Środę Popielcową. Niektórzy będą mieli wesołe święto zakochanych inni raczej smutną w swej wymowie środę. Tak i globalny rynek inwestujących w akcje podzielił się na tych którzy mają wesoły czas i na tych którym do śmiechu nie jest. Pierwszy miesiąc roku upłynął dla inwestujących w akcje amerykańskie, japońskie czy żeby nie szukać daleko – niemieckie, w szampańskich nastrojach. Dla inwestorów przywiązanych do krajowego rynku karnawał łączy się raczej z bólem głowy. Polskie akcje wyraźnie odstawały od akcji krajów rozwiniętych. Przyczyną takiej sytuacji mogła być chęć realizacji zysków przez amerykańskie banki inwestycyjne, których szczyt aktywności przypadał na jesień ubiegłego roku, kiedy to obserwowaliśmy powyborcze feeryczne wzrosty. Nie pomagał też mocny dolar w stosunku do walut regionu, co czyni w naturalny sposób akcje polskie mniej atrakcyjnymi. Jeśli jednak wzrosty na wiodących rynkach się utrzymają, to w którymś momencie polska giełda nadrobi stracony dystans. Trend spadkowy, trwający od początku roku na GPW, mógłby zostać pokonany po ewentualnym przekroczeniu 2260 pkt. Szansa na pokonanie wymienionego poziomu oporu zdarzy się już na początku miesiąca, po decyzji FED (obstawiam tak jak większość brak zmiany stóp) i konferencji Jerme’a Powella. W Europie indeks giełdy niemieckiej DAX, notuje w końcówce miesiąca (30.01 godz 11.56) podejście do poziomu 17000 pkt. i od nowego rekordu wszech czasów (ATH) dzieli go 3pkt… Bardzo możliwe, że w momencie czytania tego komentarza właśnie te maksymalne notowania osiąga. Podstawowym argumentem za wzrostami jest otoczenie obniżek stóp procentowych, czy też nadzieja na rozpoczęcie cyklu obniżek. Bardzo ciekawa jest statystyka odnosząca się do pierwszej w cyklu obniżki stóp procentowych. Otóż, w zdecydowanej większości wypadków po inicjującej cykl obniżce, rynek akcji jest po roku na zdecydowanie wyższych poziomach. Nie stało się tak, w całej historii, tylko trzy razy (1932 rok, 2001 rok oraz 2007 rok). Kluczowa dla zachowania się rynku akcji będzie zatem nie tyle decyzja FED co konferencja po posiedzeniu. Wiele przemawia za tym, że będzie ona przyczynkiem do dalszych wzrostów. Coraz bardziej prawdopodobny staje się scenariusz bazowy na ten rok, w którym dopiero fakt obniżki może zepchnąć akcje z rekordowych poziomów, podczas gdy na nadziejach budowane są wzrosty. Od 1980 roku było 20 cyklów obniżania stóp procentowych. Za każdym razem rynek akcji znajdował się albo na maksymalnych poziomach albo nie więcej niż 2% od swojego ATH (all time high). Paradoksalnie więc, dla forowanego scenariusza (wzrostów cen akcji do czasu obniżki) ewentualne przesunięcie rozpoczęcia cyklu obniżek stóp (z marca na lato) wydłużyć może hossę na amerykańskim rynku. Nie co inaczej najbliższą perspektywę rysuje inna statystyka… Obecny rok jest w USA rokiem wyborczym. Na podstawie historii z okresu 1988-2020, rok taki wygląda tak, że pierwsze pół roku jest ruchem bocznym, natomiast po wyborach następuje ruch w górę. Póki co radosny karnawał na rynku akcji trwa. Gdy się skończy będzie post.
OBLIGACJE
Trend na rynku obligacji skarbowych wyznacza prawdopodobieństwo wejścia w cykl obniżania stopy procentowej w USA. W rok wchodziliśmy z 70% wyceną prawdopodobieństwa obniżenia stopy co pomagało cenom obligacji. Wystarczyło kilka wypowiedzi członków FED studzących nastroje i już poniżej 50% uczestników rynku oczekuje obniżki stóp procentowych przez FED. Ta zmiana spowodowała spadki cen obligacji w styczniu. Warto zwrócić uwagę, że FED w zeszłym tygodniu podał do wiadomości, że z dniem 11 marca kończy się program uruchomiony podczas kryzysu banków regionalnych w zeszłym roku, tzw. Bank Term Funding Program (BTFP). Jednocześnie FED podniósł oprocentowanie pożyczek dla banków komercyjnych z tego funduszu, co może wpłynąć na rynek nowych pożyczek bankowych. Banki bowiem chętnie korzystały z tego programu. Polskie obligacje skarbowe poruszają się zgodnie z rytmem wyznaczanym przez obligacje amerykańskie póki co ignorując zagrożenia wynikające z oczekiwań inflacyjnych. Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska zasugerowała w wywiadzie, że obecne zamrożenie cen energii nie będzie przedłużone w obecnej postaci na drugą połowę roku, ponieważ jest to coraz większym obciążeniem budżetowym. W tym samym wywiadzie Pani Minister uspokajała, że rząd nie dopuści do tego, żeby „ceny poszybowały”, ale będzie chciał chronić przed nadmiernym wzrostem cen przede wszystkim gospodarstwa domowe, dla których to jest wyzwanie. Rozwiązania w tej sprawie mają być przedstawione za mniej więcej kwartał. Od tego jaki dokładnie kształt będą miały rządowe rozwiązania zależy w dużym stopniu skala odbicia w górę inflacji w II półroczu. Jeśli ceny gazu i prądu od połowy roku wzrosną o 20-30% to dynamika CPI wzrośnie do ok. 7% w grudniu. Gdyby rządowe rozwiązania nie miały charakteru powszechnych ulg, tylko dopłat czy transferów kierowanych do wybranych grup społecznych, skala wzrostu cen ujawniona we wskaźniku CPI mogłaby się okazać większa. Pchać inflację w górę może też podaż pieniądza. Dane za grudzień opublikowane w styczniu pokazały wzrost o 8,5% r/r (prognoza rynkowa 8,2%). W tej sytuacji, w dalszym ciągu atrakcyjne na tle obligacji skarbowych wydają się obligacje korporacyjne. Średnia stopa zwrotu funduszy obligacji korporacyjnych w styczniu (wg AnalizyOnline 0,75%), była wyraźnie wyższa niż funduszy obligacji skarbowych długoterminowych (wg AnalizyOnline -0,03%) i ta tendencja powinna się utrzymać, choć w lutym nie powinna być już tak dynamiczna bo krótkoterminowe odbicie cen obligacji skarbowych jest bardzo prawdopodobne.
SUROWCE
Od początku 2024 kurs ropy pnie się systematycznie w górę. W ostatnim dniu stycznia za baryłkę ropy typu Brent płacono 82,1 USD. Natomiast za baryłkę ropy WTI na giełdzie w Nowym Jorku 77,2 USD. W rok wchodziliśmy z ceną 70 USD, a więc mamy okrągły 10% wzrost ceny. To ciągle daleko do cen maksymalnych. W dniu napaści Rosji na Ukrainę, 24 lutego 2022 r. (to już dwa kata temu!) baryłka Brent kosztowała 99 dolarów, a WTI wyceniana była na 92,8 dolarów. Nie mówiąc o maksymalnych notowaniach, które przekraczały 130 USD za baryłkę. Za wzrostem cen stoi sytuacja geopolityczna. Na Bliskim Wschodzie po ataku na bazę wojskową USA rynek czeka na potencjalną odpowiedź Stanów Zjednoczonych. Powiązana z Iranem grupa zbrojna Kataib Hezbollah – która według Pentagonu może stać za atakami – ogłosiła we wtorek zawieszenie wszystkich swoich operacji wojskowych przeciwko wojskom amerykańskim w regionie. W konflikcie izraelsko-palestyńskim Hamas poinformował we wtorek, że otrzymał i analizuje propozycję zawieszenia broni. Wydaje się, że jest to najpoważniejsza inicjatywa pokojowa od czasu pierwszego, krótkotrwałego rozejmu, który rozpadł się w listopadzie. Ewentualne uspokojenie sytuacji plus analiza techniczna to dwa poważne argumenty za odwróceniem trendu wzrostowego na tym surowcu. Cena ropy rysuje bardzo mocno dostrzeganą i lubianą przez analityków formację RGR („głowy z ramionami”), która jest prognozą mocnych spadków. Trzecim ważkim argumentem za ewentualnym spadkiem ceny są kłopoty chińskiej gospodarki co powoduje obawy o popyt. Styczeń na rynku złota był bardzo spokojny. Pasmo wahań pozostawało ograniczone. Póki co sufitem dla notowań jest poziom 2038 USD za uncję a wsparciem 2000 USD. Stronie popytowej powinny pomagać niepokoje na Bliskim Wschodzie. Prognozowane akapit powyżej uspokojenie w tym regionie może powodować spadek ceny. Rozstrzygająca jednak dla ruchu cenowego w lutym będzie konferencja po posiedzeniu FED. Na razie na rynek napłynęło więcej jastrzębich komunikatów niż oczekiwano, co wspiera wyższą wartość dolara i ogranicza potencjał wzrostowy cen złota. Podobnie mocny dolar wpływa negatywnie na cenę miedzi (też wyceniana w USD). Według raportu CNBC przewidywane (jak już zacznie się cykl obniżek) osłabienie dolara, zakłócenia podaży w górnictwie, rosnący popyt branży OZE – wszystkie te czynniki mogą przyczynić się do wzrostu cen miedzi aż o 75 proc. w najbliższych dwóch latach. CNBC powołuje się między innymi na raport BMI (jednostka badawcza Fitch Solutions), zgodnie z którym ceny miedzi wzrosną dzięki zwiększonemu popytowi napędzanego transformacją energetyczną.
WALUTY
Złotówka, tak jak inne waluty regionu w styczniu była zmęczona jak po dobrej imprezie. Miesiąc zaczęła na poziomie 4,34 PLN za EURO i skończyła na poziomie… 4,34 PLN za EURO. Trochę zmienności mieliśmy w ciągu miesiąca, gdy złoty się osłabiał i pozostawał powyżej tego poziomu. Ponieważ USD umocnił się do EURO (w związku ze zmianą oczekiwań co do miesiąca w którym FED rozpocznie cykl obniżania stopy) to PLN zdeprecjonował się w stosunku do dolara i przekroczona została bariera 4 PLN. Wśród walut regionu najbardziej tracił forint. MNB właśnie po raz czwarty obniżył stopę procentową i wynosi ona równe 10%. Komentarze z ostatnich dni na temat planowanych administracyjnie zmian oprocentowania kredytów mimo niechętnego nastawienia banku centralnego, a także informacji o możliwym zablokowaniu funduszy UE dla Węgier w przypadku blokowania przez nich pakietu pomocy dla Ukrainy z pewnością czynią forinta mało atrakcyjnym. Zgoła inaczej inwestorzy zachodni powinni postrzegać złotówkę, gdzie mamy (czy też mamy mieć) wyraźną poprawę w relacjach z UE co przełożyć się przecież ma na strumień gotówki. Scenariusz bazowy dla złotówki pozostaje więc bez zmian i mimo marnego stycznia w najbliższych miesiącach należy spodziewać się umocnienia. Rozstrzygający w dłuższym terminie powinien okazać się dysparytet stóp. Może dojść do sytuacji w której wiele krajów będzie obniżało stopę procentową a w naszym kraju zacznie zwyciężać koncepcja, wedle której należy podwyższyć stopę procentową. Członek rady EBC K. Knot powiedział, że obniżki stóp w strefie euro są możliwe gdy zacznie się obniżać dynamika płac (co jest bardzo możliwe). Wielokrotnie już wspominana konferencja FED (w dniu jutrzejszym) wyznaczy trend na luty. Ewentualny jej jastrzębi wydźwięk, to krótkoterminowe najpoważniejsze zagrożenie dla notowań złotego. Krótkoterminowe, bo przecież w najgorszym przypadku do obniżek dojdzie latem, a to będzie moment w którym w Polsce będzie już widoczne podnoszenie się inflacji co będzie dostarczać RPP argumentów za… podwyżką stopy. Jeśli więc ferie jeszcze nie są dla nas jakoś wyraźnie tańsze to letnie wakacje już być powinny.
W tegorocznej szesnastej edycji prestiżowego rankingu Diamenty Forbesa, firma Phinance dołącza do elitarnej grupy najprężniej rozwijających się przedsiębiorstw w Polsce. Wyróżnienie, przyznawane jest najbardziej innowacyjnym i dynamiczne rozwijającym się przedsiębiorstwom, wykazującym ponadto najwyższy rozwój i wzrost wartości w danym okresie.
Diamenty Forbesa nie są przyznawane wyłącznie na podstawie wyników finansowych czy współczynnika ryzyka współpracy. To również wyróżnienie dla firm, które aspirują do roli pionierów rynkowych, kreując trendy i standardy w swoich branżach. Phinance z dumą stoi na czele tego zaszczytnego grona, manifestując swoją wyjątkowość i zdolność do pełnej współpracy. Firma została wyróżniona w województwie wielkopolski w grupie firm z przychodami od 50 do 250 mln zł ze średnio ważoną wzrostu 20,51%.
Obecność na liście Diamentów Forbesa to nie tylko prestiż, lecz także solidne świadectwo kondycji finansowej firmy. Wyróżnienie zostało przyznane również dzięki nieustannej determinacji w zapewnianiu bezpieczeństwa i komfortu finansowego klientom, a także poprzez prowadzenie kompleksowych dialogów, co przyczynia się do trwalszych i bardziej efektywnych relacji z klientami.
Jednym z kluczowych elementów, które budują Phinance, jest zaangażowanie w rozwój swoich doradców poprzez wsparcie w zakładaniu i zarządzaniu własnymi zespołami sprzedażowymi. Inwestycje w programy szkoleniowe oraz narzędzia wspierające zarządzanie świadczą o dążeniu firmy do indywidualnego rozwoju doradców oraz przekazywania wiedzy i doświadczenia w branży.
Phinance nie tylko świętuje zaszczytne wyróżnienie Diamenty Forbesa 2024, ale także potwierdza swoje zaangażowanie w jakość obsługi klienta, innowacyjność i rozwój zespołu. To kolejny kamień milowy w historii firmy, którą cechuje nie tylko stabilność finansowa, ale również silna wiara w potencjał swoich współpracowników i klientów.
Z przyjemnością informujemy, że marka Phinance S.A., jako przedstawiciel branży pośrednictwa finansowego, została laureatem złotego godła Konsumencki Lider Jakości 2023 w ramach kategorii “Pośrednictwo finansowe”. To prestiżowe wyróżnienie jest efektem ogólnopolskich badań konsumenckich przeprowadzonych przez niezależny dodatek Dziennika Gazety Prawnej, Strefę Gospodarki. Z badań wynika, iż markę Phinance poleca ponad 77% respondentów realnie korzystających z naszego wsparcia.
W tegorocznej edycji badania, w którym wzięło udział ponad 15 tysięcy respondentów, firma Phinance S.A. została doceniona jako marka ciesząca się niezwykłą opinią wśród klientów. Z ponad 700 marek biorących udział w badaniu, nasza firma znalazła się również w gronie 20, które otrzymały nagrodę specjalną – godło Konsumencki Lider Jakości – GRAND PRIX 2023. To szczególne wyróżnienie przyznawane przez kapitułę, potwierdza najwyższą jakość świadczonych usług oraz doskonałe relacje z klientami.
Paweł Kasica, CEO Phinance S.A., skomentował to wyjątkowe wyróżnienie, mówiąc: “Konsumencki Lider Jakości to dla nas wyjątkowe wyróżnienie! Pozytywne opinie klientów, zweryfikowane w sposób niezależny i zewnętrzny potwierdzają, iż kierunek, którym podążamy, zorientowany na wysoką jakość usług, idącą w parze z najwyższym standardem obsługi klienta – jest właściwy. Nagrody Konsumenckie utrwalają pozytywny obraz firmy, a znalezienie się wśród najlepszych jakościowo pośredników finansowych na polskim rynku to dla nas świetna promocja i nobilitacja. Dziękuję wszystkim klientom za oddane na nas głosy i zapewniam, iż dołożymy wszelkich starań, aby dalej spełnić ich oczekiwania.“
Dziękujemy naszym klientom za zaufanie, które nam okazują, oraz naszym współpracownikom za ciężką pracę i zaangażowanie, które sprawiły, że osiągnęliśmy ten prestiżowy sukces. Jesteśmy pełni wdzięczności i zmotywowani do dalszego doskonalenia naszych usług.
Miniony już rok 2023 dla inwestorów z pewnością nie był rokiem łatwym. Zmieniająca się sytuacja geopolityczna każdorazowo odciskała się to na rodzimym to na światowych rynkach. Czy wyszliśmy z tych zawirowań bez szwanku? Co szykuje nam 2024 rok?
AKCJE
Przygotowując materiały szkoleniowe, niemal codziennie zmieniam slajdy dotyczące rekordowych poziomów indeksów giełdowych, tak polskich jak i wiodących giełd. Był to rok o dużej zmienności, a od października spektakularnego wzrostu wynoszącego ceny akcji z wysokich na rekordowe. Najstarszy warszawski indeks giełdowy WIG osiągnął wartość 79.549 pkt i jest to nowy rekord wszech czasów, z nowojorską manierą przez młodych finansistów nazywany ATH (all time high). Będzie co wnukom opowiadać! Rynek jest na tyle mocny, że być może w momencie czytania tego komentarza przez Was, rekord ten został już poprawiony… Na giełdzie amerykańskiej chciwość pobudzają komentarze podsumowujące rok, w których na pierwszy plan wysuwa się NVIDIA, której roczna stopa zwrotu 236% kręci w głowie nie mniej niż sylwestrowy szampan. Przy takiej stopie zwrotu, wynik zwycięzcy Ligi Ekspertów (gry edukacyjnej prowadzonej przez Analizy Online) na poziomie 33% wygląda jak Sowietskoje Igristoje przy Veuve Clicquot. Nie wolno jednak popadać w nadmierną euforię. Wskaźnik wykupienia indeksu WIG20 utrzymuje się już od paru dni powyżej 70. Patrząc historycznie na wykres indeksu, aż pięciokrotnie sytuacja taka poprzedzała kilkunastoprocentową korektę. Podobnie sytuacja ma się na giełdzie wiodącej. Jeden za wskaźników wykupienia indeksu S&P500, pokazujący procent komponentów indeksu, których kurs porusza się powyżej swojej średniej SMA50 przekracza 90%, co historycznie poprzedzało poważniejsze kłopoty. Oprócz analizy technicznej za korektą przemawiają… finanse behawioralne. Wskaźniki takie jak „Fear&Greed”, będące w koincydencji z napływem do funduszy akcyjnych to historycznie, także zwiastun nadchodzącego ochłodzenia (a prognozy meteorologiczne zapewniają, że wyraźnie chłodno będzie już po 1. stycznia ????). Dla polskiej giełdy dochodzi aspekt podatkowy – Ci którzy, zresztą bardzo słusznie, ze względu na nowe zasady podatkowe dotyczące funduszy powstrzymywali się z umarzaniem jednostek przed Nowym Rokiem, teraz mogą stanowić dodatkową podaż. Nie wszędzie na świecie indeksy giełdowe pędziły w 2023 roku jak Bartosz Zmarzlik. Przykładem giełda w Hong Kongu gdzie HangSeng spadł 15%. Posługujący się modelem CAPM amerykańscy zarządzający, mogą w którymś momencie doważać akcjami chińskimi swoje portfele, rugując z nich wywindowane na szczyty amerykańskie akcje na czele z „Wielką 7” (NVIDIA, TESLA, AMAZON, APPLE, META, ALPHABET, MICROSOFT), która zanotowała 109% wzrostu. Ze względu na dużą wagę w indeksie S&P 500, ta “siódemka” była odpowiedzialna za prawie dwie trzecie z 24% wzrostu indeksu referencyjnego w 2023 roku. W prognozach stóp zwrotu dla indeksu S&P500 na koniec 2024 panuje spora rozbieżność zdań wśród analityków na Wall Street. Prognozy wahają się od minimum na poziomie 4200 punktów (około 12% spadku w stosunku do bieżącej wartości) spodziewanego przez JP Morgan, po 5400 punktów (około 12% wzrostu) spodziewanego przez Yardeni Research. 11 ośrodków analitycznych spodziewa się wzrostu, zaś 9 spadku indeksu na koniec roku w stosunku do bieżącej wartości. Średnia prognoz na koniec 2024 roku wynosi 4861 punktów, zatem niewiele więcej niż obecna wartość. Widać zatem spore niezdecydowanie co do kierunku indeksów w przyszłym roku. Pod koniec 2021 roku niemal wszyscy analitycy spodziewali się wzrostów, a w prognozach na 2023 rok panował ostrożny optymizm. Jeśli zatem rynek od paru lat idzie innym tempem, albo w inną stronę, niż zakładana przez większość sowicie wynagradzanych amerykańskich analityków, to może należy zakładać w 2024 roku dużą przekraczającą 15% zmienność…? Życzę serdecznie, żeby było to 15% w górę, będąc w przekonaniu, że bardziej prawdopodobne jest jednak 15% w dół.
OBLIGACJE
W grudniu 2023 roku, niemal co dnia, na rynki finansowe napływały dane wskazujące na koniec trwającej bez mała trzy lata globalnej inflacji. Żeby uzmysłowić sobie tempo tego spadku, przytoczę przykład Wielkiej Brytanii, gdzie inflacja spadła do najniższego poziomu od dwóch lat (4,6%). Spadek o 2,1 punktu procentowego między wrześniem a październikiem był najbardziej gwałtowny od 1992 roku (!). To na tyle istotna informacja, że premier Rishi Sunak ogłosił wypełnienie obietnicy wyborczej – zmniejszenia wzrostu cen o połowę. Spektakularny wzrost cen amerykańskich obligacji z mijającego miesiąca sprowadził je na poziomy, gdzie o dalszy wzrost będzie trudno. Rynek wycenia obecnie 7 obniżek stóp procentowych w 2024 roku. Istnieje nawet 10% szans na 8 obniżek stóp procentowych w 2024 r. i ok. 1% szansy na 9 obniżek stóp. To wydaje się przesadnym optymizmem. Oby nie pojawiły się dane chłodzące te nastroje, bo po tak mocnym wzroście korekta może być bolesna. Dla polskiego rynku obligacji skarbowych najważniejszym wydarzeniem jest budżet na 2024 rok, który będzie realizowany przez nowy rząd z premierem Tuskiem. Minister Finansów Andrzej Domański poinformował w Sejmie, że deficyt sektora finansów publicznych w 2023 r. wyniesie 5,6% PKB. Według nowego projektu budżetu, deficyt w 2024 r. ma spaść do 5,1% PKB. Redukcja deficytu o 0,5 pkt proc. PKB ma pozwolić, by pozostał on zgodny z regułami fiskalnymi UE, mimo że przekracza wartość referencyjną wynoszącą 3,0% PKB. Biorąc pod uwagę obecny skład RPP trzeba się spodziewać, że jakakolwiek luźniejsza polityka fiskalna przy zakładanym deficycie zawartym w nowym projekcie budżetu na 2024 r. stanowiłaby argument za dalszym utrzymywaniem stóp procentowych „wyżej na dłużej”. W tej sytuacji ewentualnym paliwem do wzrostów cen obligacji mogą być jedynie środki z KPO. Ten olbrzymi program stymulacyjny, ograniczający konieczność zadłużania państwa po wysokiej cenie, nie pojawił się dzień po wyborach i nie pojawi się w całej okazałości w najbliższych miesiącach. W tej sytuacji, w dalszym ciągu atrakcyjne na tle obligacji skarbowych wydają się obligacje korporacyjne, oraz te fundusze które dobrze zarządzając relacją ryzyko versus oczekiwana stopa zwrotu budowały portfele na rekordowej w minionej dekadzie inflacji.
SUROWCE
Złoto osiągnęło najwyższy w historii poziom w cenach zamknięcia, co przy konsolidacji stwarza szansę na rekordowe zamknięcie tygodnia, miesiąca, kwartału oraz roku! 2077 dolarów za uncję – oto nowy rekord wszech czasów (jeszcze raz podkreślmy: w cenach zamknięcia NYMEX). Z technicznego punktu widzenia to także powrót do testowania super oporu wyznaczonego przez maksima z sierpnia 2020 r, marca 2022 r, maja 2023 r. oraz początku grudnia 2023 r. Łatwo wskazać powód tego sukcesu: dyskontowanie przyszłorocznych obniżek stóp procentowych w USA i związane w tym osłabienie dolara oraz spadek rentowności obligacji. Ewentualna korekta cenowa na obligacjach amerykańskich zatem, pozostaje największym zagrożeniem dla dalszych wzrostów. Na rynku ropy dwa ważne wydarzenia powodują presję cenową. Jedno to spadek zapasów ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych. Te spadły o 6,91 mln baryłek w tygodniu kończącym się 22 grudnia 2023 r., co jest najgłębszym spadkiem zapasów od tygodnia kończącego się 25 sierpnia br. (!) Rynek oczekiwał spadku o 2,5 mln baryłek. Wraz za tym wydarzeniem baryłka ropy naftowej Brent po raz pierwszy właśnie od sierpnia przekroczyła barierę 81 dolarów. Gdyby doszło do sierpniowej analogii, to wzrosty cen byłyby kontynuowane. Drugi powód wzrostów to zamieszanie na Morzu Czerwonym, będącym jedyną drogą do Kanału Sueskiego. Niedawne ataki przeprowadzone przez jemeńską grupę bojowników Huti na statki zmierzające do izraelskich portów zmusiły głównych przewoźników morskich do omijania Morza Czerwonego, powodując zakłócenia w handlu światowym. Dużym tematem są też oczekiwania względem stóp procentowych. Patrząc na notowania kontraktów terminowych na stopę procentową, bardzo możliwa staje się marcowa obniżka stóp procentowych przez FED. Jeszcze miesiąc temu szansa na obniżkę wynosiła około 20%. Dzisiaj przekracza 80%. Spadające stopy procentowe powinny pobudzić gospodarkę, a tym samym zwiększyć popyt na ropę. Szukając argumentów za spadkiem cen odnaleźć można oświadczenie Angoli o wystąpieniu z Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC). W ostatnich miesiącach grupa producentów pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej prowadziła wysiłki dla pogłębienia cięć produkcji i podniesienia cen ropy. Na listopadowym spotkaniu Angola zaprotestowała przeciw decyzji OPEC o obniżeniu kwot wydobywczych na 2024 r. Angola produkuje około 1,1 miliona baryłek dziennie, w porównaniu z 28 milionami baryłek dziennie w przypadku całej grupy, więc wyjście tego kraju spod obowiązkowych cięć wydobycia nie spowoduje zalania rynku tanią ropą, ale niewątpliwie stanowi plus dla strony podażowej (spadek ceny). Jednocześnie Amerykańska Agencja Informacji o Energii (EIA) podała, że w zeszłym tygodniu wydobycie ropy w USA wzrosło do rekordowego poziomu 13,3 mln baryłek dziennie, w porównaniu z poprzednim rekordowym poziomem 13,2 mln baryłek dziennie. “Złagodziliśmy ryzyko cenowe tutaj, w USA, i naprawdę postawiliśmy Rosjan i Saudyjczyków do pionu” – można było przeczytać w jednym z komentarzy po tym komunikacie. A w Polsce Nowy Rok, nowy rząd i… nowe, droższe w związku z decyzją ministra infrastruktury o podwyższeniu opłaty paliwowej, paliwo E10.
WALUTY
Karnawał zdecydowanie sprzyja różnego rodzaju twórczości artystycznej. Szopkom, kabaretom, balom. Będąc pod wpływem różnych rymowanych zabawnych życzeń, które otrzymałem, postanowiłem i ja króciutką rymowanką na poziomie początkującego wierszoklety podsumować grudniową aprecjację złotówki oraz jej uboczny efekt. Oto ona:
Kasa z Unii uwolniona,
To złotówka umocniona,
NBP – owi tak to szkodzi,
Zamiast zysku strata wychodzi.
2023 rok minął na rynkach finansowych pod hasłem walki z inflacją. Najpierw w lutym najwyższa od 26 lat dynamika cen w Polsce, po której nastąpił imponujący proces dezinflacyjny (6,6% rok do roku w listopadzie). Największe wyzwanie mijających miesięcy, sprawiało, że banki centralne musiały działać. Wrześniowa szokowa obniżka stóp przez RPP, była druzgocącym ciosem dla PLN. A potem przyszły wybory i rodzima waluta zabłysła jak gwiazda betlejemska, zaliczając jedną z najsilniejszych kwartalnych aprecjacji w swojej historii (kurs dolara poniżej 4 zł, a kurs euro przy 4,30 zł). Zmiana nastawienia bankierów centralnych nazywana na rynku „Pivotem” była grana przez inwestorów przez większość ostatnich miesięcy, lecz dopiero w grudniu została potwierdzona przez FED. Marcowa pierwsza obniżka stóp w USA jest bardzo prawdopodobna. Wcześniej wystartował z obniżaniem stóp procentowych EBC, stąd dolar pozostawał w ubiegłym roku mocny. Perspektywa obniżek w USA będzie wywierała presję na dolara. Dane z amerykańskiej gospodarki także nie pomagają amerykańskiej walucie. Na jej niekorzyść grają a to słabsze wydatki Amerykanów, a to niższy niż oczekiwano wzrost gospodarczy. Patrząc na ostatnie dni roku, od dawna szukano pretekstu, by przekroczyć na głównej parze walutowej poziom 1,10. Te dane, jak widać, były wystarczające. Kurs polskiej waluty w końcówce roku się umocnił. I oby Nam tej mocy nie zabrakło w Nowym Roku AD 2024.
Wszystkiego dobrego!
Co rynku akcji, obligacji, walut i surowców przyniósł nam burzliwy listopad? Czy grudzień przyniesie trwałe wybicie ponad historyczne maksima na rynku akcji? Czy stale rosnąca cena złota utrzyma się w dłuższej perspektywie? Przeczytaj komentarz rynkowy przygotowany przez Marcina Lau Głównego analityka Phinance S.A.
AKCJE
W naszej spółce mamy wielu górołazów. Wasz ulubiony autor komentarzy ekonomicznych też do nich należy. Ta euforia po wejściu na szczyt! A potem, zwykle po kilku dniach odpoczynku natrętna myśl, żeby wejść wyżej… Może to niezbyt udana analogia, ale mam nieodparte wrażenie, że WIG znalazł się w podobnej sytuacji. 56 tygodni czekaliśmy na nowy ATH (z ang. „rekord wszech czasów”). I stało się. W czasie sesji 19.11.2023 roku WIG osiągnął wartość 75.288 pkt. I od tamtej pory… odpoczywa. Strach walczy z chciwością – kupujący, w miarę pewni utrzymania trendu wzrostowego nie chcą przegapić ruchu w górę, jednak ostatnie silne wzrosty wzmagają obawy o silniejszą korektę, a przecież nikt nie lubi kupować na górce, nawet jeżeli to będzie tylko lokalny szczyt. Z drugiej strony widać wyraźny brak nowego kapitału, który w takich istotnych technicznie momentach jest potrzebny. Czy grudzień przyniesie trwałe wybicie ponad historyczne maksima? Wydaje się, że argumentów za tym scenariuszem jest więcej niż tych przemawiających za mocniejszą korektą. Po pierwsze na światowych rynkach mamy wyraźny risk-on. Na giełdzie wiodącej mamy okres mocnych wzrostów. Zryw na indeksach giełdowych, ma związek z poluzowaniem warunków finansowych przez spadek rentowności, grą pod obniżki stóp procentowych w USA, niższą tymczasowo inflację czy pokrywanie pozycji krótkich. Indeks Nasdaq 100 jest bliski najwyższym poziomom od początku 2022 roku, napędzany wzrostami Microsoftu do którego przechodzi jeden z założycieli OpenAI, Sam Altman. Microsoft osiągnął w listopadzie historyczne szczyty. Silne wzrosty na giełdach w Europie Zachodniej i za oceanem, w przeciwieństwie do października nie ustępują wzrostom w Warszawie i jeśli ten radosny okres będzie trwał, będzie to pozytywnie wpływało na notowania w Warszawie. Innym argumentem za grudniowymi wzrostami na GPW są… kwestie podatkowe. Od przyszłego roku zmieniają się zasady rozliczania podatku od zysków z inwestycji w fundusze na zdecydowanie korzystniejsze dla podatników. Mówiąc najprościej, zyski uzyskane z inwestycji w jeden fundusz będzie można skompensować ze stratami osiągniętymi w innym (analogicznie jak obecnie ma to miejsce w przypadku inwestycji w akcje), a inwestor przy umorzeniu otrzyma kwotę brutto, od której w kolejnym roku, po przeliczeniu wszystkich zysków i strat będzie musiał odprowadzić podatek. Obecnie każde TFI w momencie umorzenia jednostek wylicza należny podatek i wypłaca inwestorowi środki w kwocie netto. W jaki sposób może to być przyczynkiem kontynuacji wzrostów? Rok 2023 był bardzo korzystny dla posiadaczy funduszy akcyjnych, a co za tym idzie Inwestorzy którzy mają zyski w funduszach akcyjnych zdecydowanie powinni poczekać z ich realizacją przynajmniej do początku 2024. W konsekwencji możemy mieć do czynienia z sytuacją, że nawet przy stabilnym poziomie nabyć w funduszach akcyjnych, przy znacznie mniejszym wolumenie umorzeń, będziemy mieli dodatkowy popyt ze strony polskich funduszy akcyjnych. Oby tylko nie zdarzyło się coś, co przestraszy inwestorów zagranicznych. A nowa większość sejmowa, która miała walczyć z haraczami obciążającymi spółki SP, ogłosiła właśnie projekt ustawy o cenach energii, farmach wiatrowych i specjalnej składce którą zapłaci… ORLEN, a więc akcjonariusze. Mniej takich pomysłów! Więcej takich jak opisane podatkowe, które mogą wygenerować dodatkowy popyt, a ten może wprowadzić bardzo, bardzo świąteczny nastrój na polskiej giełdzie. Czego serdecznie życzę.
OBLIGACJE
Przejściowy okres na scenie politycznej nie sprzyja obligacjom skarbowym. Z jednej strony mamy kilka wystąpień odchodzących od rządzenia z myślą przewodnią „zostawiamy finanse kwitnącymi”, z drugiej strony obowiązującym hasłem będzie „spalona ziemia”. Bardzo duże nadzieje można wiązać z kandydatem na ministra finansów Andrzejem Domańskim. Były zarządzający funduszami, doskonale znający rynek kapitałowy w pierwszym powyborczym wystąpieniu zauważył, że rosnące koszty obsługi długu to problem. Nie jest to bynajmniej ironia, bo przez ostatnie lata nikt tego jakby nie zauważał. Jak ważna to kwestia pokazują założenia budżetowe, zgodnie z którymi, tylko na obsługę papierów skarbowych będzie potrzebne 70 mld zł, niemal 8 proc. budżetu. Od stycznia do października na obsługę długu Skarbu Państwa przekazano więcej o 21 mld zł niż rok temu, głównie w wyniku wzrostu kosztów obsługi długu krajowego (na to składa się spektakularnie oprocentowane obligacji detalicznych indeksowanych inflacją, na które już ze trzy lata temu zwracał uwagę Łukasz Maliszewski). Przyszły minister finansów, zapowiedział aktywne działanie celem zmniejszenia rentowności polskich papierów (wzrost cen). Zawracamy ze ścieżki węgierskiej, tureckiej, a mamy iść ścieżką zbliżoną do Czech. Gdyby zlikwidować 100 punktów bazowych spreadu miedzy polskimi (10Y 5,40%), a czeskimi papierami (10Y 4,23%) to w ciągu 10 lat mamy 170 mld zł oszczędności (!!!). Taka jakościowa zmiana w podejściu do rynku obligacji, plus pieniądze z KPO, to może być motor napędowy dla wzrostu cen obligacji. Już 1.12 mamy decyzję agencji ratingowej S&P i jeśli okaże się, że będzie nią podwyższenie oceny z już i tak wysokiej, to ceny obligacji skarbowych powinny wykonać wyraźny ruch w górę. Wsparciem dla krajowego rynku mogłaby być też kontynuacja umocnienia na rynkach bazowych. Niestety pole do dalszych wzrostów cen amerykańskich obligacji po spektakularnych wzrostach w listopadzie zawęziło się. Rynek wycenia obniżkę stóp w USA już w maju. Każde wystąpienie, czy dane które będą kontrowały tę wycenę, będą ryzykiem dla dalszych wzrostów cen. Największym ryzykiem lokalnym dla krajowego długu pozostaje pomysł postawienia prezesa Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Oznacza to automatyczne zawieszenie go w czynnościach. Jak pokazuje historia, może to trwać nawet wiele lat, a kadencja szefa banku centralnego kończy się… w połowie 2028 r. Bez względu na ocenę poczynań sardonicznego Pana Prezesa trudno spodziewać się, żeby zarządzający globalnymi pieniędzmi przynajmniej krótkoterminowo nie wycofali się z obligacji kraju w którym w dziwny sposób następuje ekspropriacja prezesa banku centralnego. Inna sprawa, że żeby sprzedawać trzeba mieć co sprzedawać. A udział inwestorów zagranicznych w zadłużeniu zmniejszył się do 34,7 proc. w III kw. br z 57,8 proc. w 2015 r. Większa część długu nominowana jest w złotym – w II kw. br. to 75,5 proc wobec 65,2 proc. w 2015 r. Tak jak wspomniałem na początku komentarza, co dla jednych jest sukcesem dla innych pozostaje porażką. Ministerstwo Aktywów Państwowych odpływ inwestorów zagranicznych ogłosiło jako victorię, nowi nominaci jako obraz degrengolady.
SUROWCE
W listopadzie złoto zapoznawało się z poziomem 2000 usd/uncja. Pierwsza schadzka nie była udana, ale druga już tak. Przebicie tego okrągłego poziomu wygląda bardzo obiecująco. Do pokonania jest cała szeroka strefa oporu rozciągająca się od poziomu 2000 usd aż do około 2070 usd. I byłby to plan maksimum na przełom roku. Cena złota realizuje założony na początku mijającego roku scenariusz w którym, pozytywnie na nią będzie oddziaływać perspektywa obniżek stóp w USA (maj 2024?). Złoto rośnie jednak już teraz, gdyż pretekstem do wzrostów okazała się niestabilna sytuacja geopolityczna. Wydaje się, że fundamentalnie dla ceny złota znacznie ważniejsze są spadająca inflacja a wraz z nią spadające rentowności amerykańskich obligacji. Największym ryzykiem dla kontynuacji wzrostów, byłby powrót jastrzębiej retoryki FED. Zadziwiające są ceny na stacjach paliw w Polsce. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że rok temu cena ropy Brent w listopadzie wynosiła 91,70 USD/bbl. Aktualnie jest to około 81 USD/bbl. Notowania ropy, które przez moment wystrzeliły do góry po wybuchu konfliktu w Strefie Gazy, powróciły do spadków. To zwiększa znakomicie szanse na utrzymanie pod kontrolą inflacji, czyli praktycznie gwarantuje, że cykl podwyżek stóp procentowych w najważniejszych światowych gospodarkach został zakończony (a to dobra wiadomość dla ceny złota). Inwestorzy czekają na spotkanie krajów OPEC+ w sprawie ustalenia polityki dostaw ropy. Sojusz przełożył swoje posiedzenie na koniec miesiąca z 26 listopada na 30 listopada. Początek grudnia może zatem charakteryzować zwiększona zmienność ceny. Zmiana terminu tak ważnego spotkania, to skutek sporu w sprawie kwot dostaw ropy przez niektórych członków grupy. OPEC+ musi podjąć kilka ważnych decyzji. Po pierwsza kwestia ustalenia podstawowych limitów produkcji dla wszystkich krajów na 2024 rok, w sytuacji kiedy afrykańscy producenci OPEC+ głównie Nigeria i Angola systematycznie produkują poniżej limitów. Arabia Saudyjska i inni członkowie OPEC+ będą się starali uniknąć ryzyka rozłamu. Kraje OPEC+ będą musiały wykazać się znaczną dyscypliną jeśli chodzi o dostawy ropy, albo przynajmniej taką umiejętnością, aby złagodzić obawy rynków dotyczące nadwyżki ropy na globalnych giełdach w przyszłym roku.
WALUTY
Niewątpliwie bardzo wyraźne umocnienie złotówki napędzane jest optymizmem, co do nowej nadchodzącej władzy. W listopadzie złoty na świecie miał przed sobą jedynie trzy inne waluty: szwedzką koronę, izraelskiego szekla czy albańskie leki. Siła waluty wynika z nadziei inwestorów na powrót Polski do większej integracji z Unią Europejską. Bardzo ważnym argumentem za złotówką jest brak chęci na kolejne obniżki stóp procentowych w Polsce, pomimo ostatniego mocnego spadku inflacji. W ten sposób dysparytet stóp pomiędzy USA a Polską działa na korzyść złotówki. Pojawiły się pogłoski, że w tym miesiącu władze UE mają zatwierdzić wypłatę pierwszej transzy środków dla Polski z programu KPO. A przyszły rok to ma być już prawdziwy strumień europejskiej gotówki. To najważniejsze czynniki stojące za umacnianiem się złotego, ale oprócz tego znaczenie ma słabnący USD. Euro urosło z poziomu poniżej 1,05 do ponad 1,09 – przejściowo zapoznając się nawet z poziomem 1,10. Kurs dolara znajduje się tym samym najniżej od napaści Rosji na Ukrainę. W stosunku do złotówki dolar spadł do dołka z lipca b.r. i obecnie oscyluje w okolicach 3,95 PLN/USD. Członek Rady Gubernatorów Fed Christopher Waller dolał oliwy do ognia wyprzedaży USD, mówiąc, że obecny kształt polityki pieniężnej w USA jest wystarczająco restrykcyjny, by sprowadzić inflację do celu. Dodał, że kilka miesięcy dalszego hamowania dynamiki cen może wystarczyć, by FOMC mógł obniżać stopy procentowe z bieżącego przedziału 5,25-5,50 proc. Komentarze te są o tyle istotne i zaskakujące, że Waller dotychczas postrzegany był jako jeden z bardziej zadeklarowanych zwolenników utrzymywania ostrego kursu. Rynek pogłębił wycenę skali cięć w 2024r. o ok. 25 pb i zakłada, że w kilkanaście miesięcy koszt pieniądza zostanie w USA zredukowany o przeszło punkt procentowy (!). Krótkoterminowo skrajnie negatywne nastawienie do USD, może zostać skonsumowane i dolar może zaliczyć jakieś odbicie. Patrząc jednak w perspektywie nowego 2024 roku, to kolejne miesiące będą wywierały presję na spadek dolara i presję na autora niniejszego komentarza, który w nadchodzącym roku obchodzić będzie okrągłe jubileuszowe urodziny ????.
Kongres Pośrednictwa Finansowego to największe cykliczne spotkanie branżowe, organizowane przez Związek Przedsiębiorstw Finansowych. W miniony wtorek odbyło się już dziewiąte takie spotkanie i Phinance miało zaszczyt w nim uczestniczyć.
Wydarzenie, rokrocznie jest wyjątkowym spotkaniem ekspertów z sektora pośrednictwa finansowego, które jest okazją do wymiany doświadczeń i rozmów na tematy ważne dla całej branży. Stanowi też niezwykle wartościową platformę do wymiany doświadczeń oraz omówienia kluczowych kwestii dotyczących sektora finansowego.
Tegoroczny Kongres skupiał się na kadrze zarządzającej firm doradztwa i pośrednictwa finansowego, banków, firm ubezpieczeniowych oraz instytucji pożyczkowych. Podczas intensywnego programu poruszono szereg istotnych zagadnień, w tym: omówienie wymogów compliance w kredycie konsumenckim i kredycie hipotecznym, analizę danych dotyczących aktualnej sytuacji na rynku, szerokie spojrzenie na kategorie ESG i wyzwania z obszaru S czy przedstawienie najnowszych trendów w zakresie technologii w firmach pośrednictwa kredytowego.
Podczas wydarzenia liczne osobistości branżowe, takie jak Marcin Czugan, prezes zarządu ZPF, Mariusz Dymowski, dyrektor centrum bankowości hipotecznej PKO BP, Magdalena Bigaj, prezeska Fundacji Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa, Norbert Jeziolowicz, dyrektor zespołu rynków finansowych Związku Banków Polskich, oraz wielu innych ekspertów, dzieliło się wiedzą i doświadczeniem.
Phinance reprezentowane było przez Marcin Kaczmarka, Członka Zarządu Phinance S.A., oraz Pawła Kasicę, pełniącego obowiązki CEO Phinance S.A.
Niezależni dystrybutorzy dostarczają swoim klientom coraz bogatszą ofertę, dobrze wyselekcjonowaną, niestandardową i nie związaną wprost z produktami bankowymi. Na konkurencyjnym rynku bancassurance obserwuje się natomiast zmniejszający się wolumen dystrybucji produktów inwestycyjnych (o charakterze ubezpieczeniowym).
Pomimo faktu, że sprzedaż funduszy inwestycyjnych jest wciąż zdominowana przez kanał bankowy rola pośredników finansowych w tym obszarze oferty produktowej stale rośnie
Co również istotne niezależni pośrednicy finansowi oferują szeroką gamę produktów inwestycyjnych niebędących funduszami, takich jak pożyczki inwestycyjne, grunty inwestycyjne (artykuł w Gazecie Ubezpieczeniowej: Inwestycja w grunty z pomocą pośrednika), złoto, srebro oraz produkty maklerskie takie akcje, obligacje, certyfikaty strukturyzowane, lokaty zamknięte fundusze inwestycyjne aktywów niepublicznych wykonując czynności agenta firmy inwestycyjnej.
Niezależni dystrybutorzy wykazują się dużą skłonnością do wdrażania dobrze wyselekcjonowanych rozwiązań inwestycyjnych w odpowiedzi na oczekiwania inwestorów. Rynek pośrednictwa finansowego odnotowuje jednocześnie bardzo duże wydatki na IT w celu budowy relacyjnych baz danych, inteligentnych systemów CRM, platform transakcyjnych.
Holistyczne podejście do oferty produktowej w połączeniu z rozbudowanym systemem szkoleń doradców oraz silnym wsparciem procesów sprzedażowych po stronie rozwiązań IT powoduje, że oferta produktów inwestycyjnych u pośredników finansowych staje się coraz bardziej konkurencyjna w stosunku do tej dostępnej w „okienku bankowym”.
Przed pośrednikami produktów finansowych stoi jednak wciąż wiele wyzwań. Oferta produktów inwestycyjnych i ochronnych powinna być szeroka, dobrze wyselekcjonowana i najlepiej dostosowana do potrzeb, wiedzy i doświadczenia naszych klientów. Dystrybutorzy powinni wybierać ofertę dostępną na rynku uwzględniając czynniki ryzyka związane z emitentem instrumentu finansowego instrumentu finansowego i samego instrumentu finansowego. Co więcej, rola dystrybutora nie może ograniczać się jedynie do oferowania instrumentu, musi przede wszystkim skupiać się na badaniu potrzeb klienta na podstawie badania adekwatności i badania odpowiedniości [MIFID, APK]. Dystrybutor musi także zbadać potrzeby ubezpieczeniowe w oparciu o badanie potrzeb klienta, uwzględniając także czynniki ESG. Dystrybutor może także oferować bezpłatną usługę doradztwa inwestycyjnego, dostosowując ofertę do aktualnej sytuacji gospodarczej, wskazując ofertę ze względu na zasady selekcji i alokacji.
O tym jak rozwija się kanał pośrednictwa finansowego vs kanał bancassurance w oferowaniu produktów inwestycyjnych była między innymi mowa w trakcie XV Szczytu Bancassurance.
Pełną wersję prezentacji przedstawionej i omówionej przeze mnie w trakcie XV Szczytu Bancassurance, który miał miejsce w Singapurze w dniach 30.10-2.11.2023 znajdziecie tutaj: Bancassurance vs independent financial intermediaries. Role in distribution of investment products.
W listopadzie 2023 roku, niemal co dnia, na rynki finansowe napływają dane wskazujące na koniec trwającej bez mała trzy lata globalnej inflacji. Żeby uzmysłowić sobie tempo tego spadku, przytoczę przykład Wielkiej Brytanii, gdzie w październiku inflacja spadła do najniższego poziomu od dwóch lat (4,6%). Spadek o 2,1 punktu procentowego między wrześniem a październikiem był najbardziej gwałtowny od 1992 roku (!). To na tyle istotna informacja, że premier Rishi Sunak ogłosił wypełnienie obietnicy wyborczej – zmniejszenia wzrostu cen o połowę. Warto zastanowić się, jaki wpływ na wycenę obligacji ma szybko malejąca inflacja.
Wycena obligacji
Bardzo ważną kwestią dla wyceny obligacji w otoczeniu malejącej inflacji są decyzje banków centralnych, często nazywane „zarządzanie inflacją”. Spadanie inflacji daje przestrzeń do obniżek stóp procentowych, a wraz z nimi pojawia się presja na spadek rentowności stało-kuponowych obligacji skarbowych. Trzeba pamiętać o korelacji ceny z rentownością obligacji – gdy mówimy więc, o spadku rentowności widzimy wzrosty cen a zatem potencjalne ponadprzeciętne zyski. Świetnym przykładem jest październikowy spadek inflacji w USA. Wystarczyło, że inflacja spadła o „jeden ząbek” więcej niż spodziewali się analitycy (3,2% przy prognozie 3,3%), żeby rentowność 10 letniej obligacji skarbowej spadła z poziomu 4,7% na 4,4%. A to daje wzrost ceny o około 3% (w jeden dzień). Inaczej zachowują się obligacje o zmiennym oprocentowaniu, których oprocentowanie zależy od WIBOR. Te obligacje przy spadającej inflacji są mało atrakcyjne, bo przecież ich kupony szybko dostosują się do zmienionych na rynku pieniężnym warunków (obniżka stopy procentowej niemal automatycznie powoduje obniżenie się stawek WIBOR). Podobnie z obligacjami indeksowanymi inflacją. Wśród obligacji detalicznych mamy najpopularniejszą na rynku obligację COI (czteroletnią, której oprocentowanie od drugiego roku zależy od inflacji).
Obligacje czteroletnie
W październiku skarb państwa pozyskał z emisji obligacji detalicznych 7,1 mld złotych, z samej tylko obligacji czteroletniej pozyskując 2,8 mld (40% w strukturze sprzedaży). W pierwszym roku oprocentowanie tej obligacji wydaje się atrakcyjne (w listopadzie to 6,7%), ale przez następne trzy lata, kiedy będzie ono zależało od inflacji, może już przegrywać z innymi obligacyjnymi formami inwestowania. Takimi obligacjami mogą być obligacje korporacyjne, zwłaszcza te, które udało się nabyć przed najbardziej dynamicznym spadkiem inflacji. Ich oprocentowanie bowiem niejako „pamięta” wysoką inflację, a co za tym idzie wysoką stopę procentową banku centralnego.
Czas na zmianę?
Wśród dostępnych na polskim rynku instrumentów, jeszcze latem można było nabyć obligacje przedsiębiorstw o umiarkowanym ryzyku kredytowym ze stałym oprocentowaniem na poziomi 7-8% w 5-letnim horyzoncie.
Spadająca inflacja to czas kiedy na rynku obligacyjnym warto głębiej zastanowić się nad wyborem odpowiedniego instrumentu.
Ten miesiąc obfitował w zmiany – zakończone wybory, konflikt zbrojny na Bliskim Wschodzie. Jaki wpływ na gospodarkę mają ostatnie wydarzenia? Jakie zmiany przyniosą na rynku walut, surowców? Co zmienią na naszym rodzimym rynku akcji?
AKCJE
Poprzedni komentarz kończyłem życzeniami dobrych politycznych wyborów. Zdając sobie sprawę, że nie wszyscy są zadowoleni ze zmiany na scenie politycznej, zwracam uwagę, że inwestujący na warszawskiej giełdzie zdecydowanie się ucieszyli. Dzięki dobrej postawie rynku po wyborach, tylko ostatni październikowy tydzień przyniósł wzrost 5,59 procenta. Był to trzeci wzrostowy tydzień pod rząd. Dobra postawa rynku powoduje, iż na dzień przed końcem października indeks WIG20 zyskuje w skali miesiąca ponad 12 procent. W wakacyjnych komentarzach forowałem scenariusz, w którym polski rynek akcji powinien po wyborach dostać wiatru w żagle. Uwaga! Koszyk warszawskich blue chipów jest patrząc na wyniki październikowe najlepszym indeksem w Europie! Wszystko to na tle… słabości rynku amerykańskiego. W USA kończy się właśnie jeden z gorszych miesięcy niemal jeden do jednego odwzorowując marcowa korektę. W wielu komentarzach pojawia się nadzieja na sezonowy dołek, który miałby być argumentem za wejściem w fazę wzrostu. Dodatkowo S&P500 znajduje się na granicy rynku wyprzedanego. Z punktu widzenia analizy technicznej rysuje się szansa na zwrot w górę charakterystyczny dla czwartego kwartału. Gdyby w pierwszych dniach listopada indeksom w Stanach udało się wrócić powyżej długoterminowej średniej, szanse na modelowy scenariusz wzrostu w ostatnich dwóch miesiącach roku – zdecydowanie wzrosną. Największym zagrożeniem pozostaje konflikt w Strefie Gazy. Zwłaszcza, że w chwili obecnej trudno na podstawie mocno spolaryzowanych informacji wykoncypować, jak dalece może się on rozwinąć. Czy i z jaką pomocą ruszą państwa arabskie…? Innym, raczej zagrożeniem dla rynków akcji niż szansą, i nie tak dramatycznym z punktu widzenia ludzkich losów, jest środowe posiedzenie FED. Podwyżki stóp raczej nie będzie, ale utrzymana zostanie jastrzębia retoryka (PKB w USA kw/kw zaskakująco dobrze wypadło), która będzie utrzymywała rynki akcji w niepewności. Widać obawy już teraz, bo bardzo dobre wyniki amerykańskich spółek nie uzasadniają spadków. Przykuwają szczególnie zyski z „chmury” – Amazon, Microsoft i Alphabet. Mamy taki zadziwiający czas, w którym można odnieść wrażenie, że to PKOBP, PZU i Orlen są spółkami wiodącymi dla światowych rynków. Z perspektywy technicznej październikowa siła polskiego rynku ma w sobie drobną wadę w postaci docierania do silnej strefy oporowej wyrysowanej na szczycie hossy w okolicy 2200 pkt dla WIG20. Bardzo dobry październik sprzyja dobremu obrazowi w końcówce roku. Dalsze zwyżki (powyżej wskazanego poziomu najważniejszego indeksu) będą trudne do zagrania bez wyhamowania sierpniowo-październikowych przecen na najważniejszych giełdach świata.
OBLIGACJE
Na rynku długu też powyborcza radość, wzmocniona dobrymi danymi o październikowej inflacji (6,5% r/r). Wypowiedzi takie jak przedstawiciela agencji ratingowej S&P odpowiedzialnego za gospodarki wschodzące, Franka Gill dodatkowo podtrzymują pozytywny nastrój. Wspomniał on bowiem o możliwej presji w górę na polski rating jeśli dojdzie do poprawy efektywności instytucjonalnej. A przecież obecny rating (A) to zważywszy na deficyt budżetowy, potrzeby pożyczkowe zapisane w założeniach budżetowych, czy działalność RPP – bardzo wysoka ocena. Trudno nie ulec teorii spiskowej według której agencje ratingowe przy ustalaniu ocen wiarygodności kredytowej biorą pod uwagę nie tylko twarde dane ekonomiczne. Agencja może dokonać rewizji oceny 1 grudnia. Nie wchodząc w politykę, gdyby do tego czasu przybliżyła się perspektywa otrzymania środków z KPO, taka rewizja w górę mogłaby taką decyzję spowodować i byłaby mocnym argumentem za utrzymaniem pozytywnego trendu na rynku obligacji. Bardzo ciekawe jak teraz zachowa się RPP z p. prezesem Glapińskim. Oby nie okazało się, że nagle niczym w przy ustalaniu cennika w Orlenie, znajdzie gremium to argumenty za podwyżką stopy a nie obniżką… Niemożliwe? Bank Centralny Turcji podniósł właśnie główną stopę procentową o 500 pb. do 35%. W komunikacie po decyzji podano, że jeżeli zajdzie taka konieczność, polityka monetarna może być dalej zacieśniana. Od maja stopy urosły tam o 2650 pb (!!!). Tak skończył się eksperyment przedwczesnego obniżania stóp na rozpędzonej inflacji. Hossa na polskich obligacjach skarbowych i jednocześnie głęboka bessa na obligacjach amerykańskich, sprowadziła rentowności w porównywalne poziomy. Żeby zobrazować skalę krachu na amerykańskich obligacjach warto uzmysłowić sobie, że ostatni raz rentowności na poziomach blisko 5% w USA można było obserwować w… 2007 roku! A był to rok krachu. Teoretycznie w finansach jest wszystko możliwe. Operując jednak rachunkiem prawdopodobieństwa można spodziewać się, że jesteśmy blisko jakiegoś punktu krytycznego, w którym albo rentowności polskich skarbówek pójdą w górę albo amerykańskich wyraźnie spadną. Być może jest to pomysł inwestycyjny dopiero na następny rok a nie na końcówkę tego, ale znacznie bardziej prawdopodobny wydaje się wzrost cen obligacji amerykańskich. Uwagę przykuwają też oferty obligacji korporacyjnych. Żeby zobrazować stan rynku i możliwości inwestycyjne wspomnę o właśnie zakończonych dwóch emisjach. I tak: Echo Investment wyemitowało 43 tys. sztuk niezabezpieczonych obligacji o łącznej wartości nominalnej wynoszącej 43 mln euro. Atal dokonał ostatecznego przydziału 260 tys. dwuletnich obligacji zwykłych na okaziciela serii BB o łącznej wartości nominalnej 260 mln zł. Oprocentowanie tych obligacji WIBOR 6msc +1,5%. Oprocentowanie pięcioletnich obligacji Echo jest skonstruowane tyleż inaczej co prościej: jest to stała stopa 7,4 % w skali roku. Obligacje korporacyjne o umiarkowanym ryzyku kredytowym emitenta, jak pokazują rzeczone przykłady, a zatem i fundusze które w swoich portfelach uwzględniają ten rodzaj aktywów, wydają się być coraz bardziej konkurencyjne w stosunku do gasnącej oferty depozytowej banków i do stóp zwrotu z obligacji skarbowych.
SUROWCE
No i mamy to! Krąg fanów złotego kruszcu w Phinance doczekał się wzrostu ceny i ponownego ataku na 2000 USD/uncja. Cóż to był za październikowy swing! To co napędzało spadki na rynkach akcji dla tego aktywa było motorem napędowym… Niestety: konflikt zbrojny, atak terrorystyczny czy inne dramatyczne wydarzenia pchają pieniądze w złoto. Bo fundamentalnie… nic się nie zmieniło. Mocny dolar, sztywna postawa FED, rekordowe rentowności obligacji amerykańskich teoretycznie nie sprzyjają. Psychologia tłumu z przypisującą złotu koncepcją bezpiecznej przystani tym razem okazała się ważniejsza niż otoczenie makro. A zatem pytanie co dalej z kursem złota pozostaje obecnie pytaniem dramatycznym bo sprowadzonym do pytania o dalszy ciąg konfliktu na Bliskim Wschodzie. Zadziwiające, że ta sama krwawa sytuacja geopolityczna nie spowodowała wzrostu cen ropy a jej spadek. Tu z kolei zwyciężyły obawy o chiński popyt, a nie ewentualne cięcia w podaży. Oczywiście zamieszanie i niepokoje na rynku międzynarodowym w którymś momencie mogą mieć dramatyczny wpływ na kształtowanie się cen paliw. W ostatnim tygodniu października niemal każda sesja przynosiła wyraźną zmianę kierunku notowań surowca. Informacje wskazujące na możliwość eskalacji konfliktu izraelsko-palestyńskiego czy jego umiędzynarodowienia, przekładają się bezpośrednio na wzrost notowań ropy naftowej, a każdy sygnał wskazujący na to, że uda się powstrzymać działania militarne i doprowadzić do dyplomatycznego rozwiązania daje podstawy do spadków. Sumarycznie w skali miesiąca nastąpił wyraźny spadek ceny. I tu niespodzianka z perspektywy rynku lokalnego. Przykuwa bowiem uwagę zmiana cen paliw na stacjach, wyglądająca na zemstę za przegrane wybory. W przezabawnym oświadczeniu spółki ORLEN można było przeczytać: „Niski poziom cen na krajowym rynku detalicznym jest w dużym stopniu efektem prowadzonej przez ORLEN polityki stabilizacji. Stabilizacja cen paliw jest zjawiskiem korzystnym z punktu widzenia całej gospodarki, jak i indywidualnych klientów. Orlen będzie kontynuował politykę stabilizacji, starając się ograniczać wahania cen paliw spowodowane niestabilnością sytuacji geopolitycznej i gospodarczej na świecie.” I nikt nie powie, że wzrost to wzrost a spadek to spadek, że czarne jest czarne a białe jest białe…
WALUTY
Dla złotówki mamy bardzo dobry czas. Po wyborach zmieniła się optyka inwestorów zagranicznych. Zabawne, że to co zepsuła RPP obniżając stopę o 75pkt bazowych na początku września niemal dokładnie naprawił wyborczy sukces opozycji. Po wrześniowej decyzji RPP złoty spadł z 4,46 do 4,69 a 16 października umocnił się z 4,66 na 4,44… Dalsze umocnienie nie jest wykluczone zwłaszcza w kontekście ewentualnych środków z UE czy w związku z perspektywą podwyższania ratingu. Po stronie plusów dla złotego stoją także dobre dane makro. Stopa bezrobocia utrzymała się we wrześniu na niezmienionym poziomie 5%, co potwierdza odporność rynku pracy. Uwagę zwraca produkcja budowlana, która silnie wzrosła o 11,5% w skali roku. To pozytywny sygnał, który może potwierdzać, że gospodarka najgorsze ma za sobą. Malejąca presja cenowa (właśnie opublikowana inflacja na poziomie 6,5% r/r) sama w sobie jest pozytywnym znakiem, wydaje się jednak, że im dalej w listopadowy las tym ciemniej… Dalsza droga do inflacyjnego celu będzie żmudna. Ogranicza to skalę możliwych cięć stóp procentowych NBP, a to jak pokazał wrześniowy eksperyment w postaci ponadprzeciętnej redukcji stopy, dla złotówki może być pozytywne. Widać, że pieniądze do Polski płyną (najsilniejszy w Europie rynek akcji i duże napływy w obligacje skarbowe) to kolejny pozytyw dla rodzimej waluty. Na EUR/USD utrzymuje się pat. EBC utrzymał stopy procentowe na niezmienionym poziomie, w tym stopę operacji refinansujących na 4,50%. W komunikacie prasowym podkreślono, że wewnętrzna presja cenowa pozostaje silna, a EBC wciąż zakłada, że inflacja pozostanie w najbliższym czasie na zbyt wysokim poziomie. W USA pewnie nie dojdzie do podwyżki, a komunikat FED po posiedzeniu też pewnie będzie miał podobny jastrzębi wydźwięk. Wydaje się więc, że inne czynniki niż parytet stóp procentowych będą miały decydujący wpływ na kierunek najważniejszej pary walut. I tu więcej przemawia za USD.
Zarządzanie wolnymi środkami czyli jesienne wekowanie dla przyszłej pysznej konsumpcji.
Według wielu skryptów, poradników a nawet poważnych podręczników zajmujących się doradztwem finansowym, zarządzając własnymi zasobami powinno stosować się prostą regułę (z jakże pomocnym w jej realizacji arkuszem kalkulacyjnym) o enigmatycznej nazwie: 50/30/20. Według niej: 50% swojego miesięcznego dochodu powinniśmy przeznaczyć na podstawowe, niezbędne wydatki; 30% na rozwijające nas pasje, hobby czyli rzeczy/czynności, które sprawiają przyjemność, ale bez których można się obejść, gdyby zaistniała taka potrzeba; 20% powinniśmy oszczędzać i/lub inwestować. Trudno wskazać, ilu z rodaków stosuje tę zasadę. Przyjrzyjmy się bardzo ciekawym zmianom w zakresie ważkiej części jaką w budżecie powinny stanowić przepływy w kierunku oszczędności, tym bardziej, że październik był swego czasu obwoływany miesiącem oszczędności…
Polacy bardzo niechętnie inwestują.
W dalszym ciągu niewiarygodnie dużą pozycję w oszczędnościach zajmują depozyty bankowe i to mimo gasnącego oprocentowania. Zgodnie z danymi NBP wartość oszczędności gospodarstw domowych na koniec sierpnia 2023 r. ukształtowała się na poziomie 1,07 bln PLN.
Szokująca jest jednak relacja depozytów do gotówki na rachunkach bieżących. Otóż na rachunkach bieżących mieliśmy 703 mld PLN a w depozytach 375 mld PLN. Tak jakby Polacy nie mieli ochoty na najmniejszy wysiłek w zakresie własnych oszczędności jakim byłoby założenie depozytu bankowego. – Marcin Lau Główny Analityk Phinance S.A.
Zestawmy wartość środków na kontach bankowych z aktywami zgromadzonymi w funduszach inwestycyjnych. Aktywa funduszy klientów detalicznych to 200 mld. Z czego blisko 100 mld zaparkowano w aktywach niepublicznych. Problem w tym, że w głównej mierze są to wehikuły podatkowe, z innym celem niż wskazany w początkowym akapicie (inwestowanie na przyszłą konsumpcję).
A co z giełdą?
Podobnie źle wygląda relacja kapitalizacji GPW do PKB w Polsce. Spośród największych 30 gospodarek świata jest ona najniższa. Z giełdy więcej spółek schodzi niż chce wchodzić. Brak jest prawdziwych zachęt by ofert pierwotnych było więcej, ba! By w ogóle były… Trudno dziwić się więc, że inwestycje bezpośrednie na giełdzie stanowią znikomą część aktywów gospodarstw domowych. Wypowiedź kandydata na ministra finansów, który deklarował, że dochodząca właśnie do władzy opcja polityczna chce, żeby giełda była jednym z motorów wzrostu gospodarczego Polski, może zwiastować jakąś zmianę na tym polu.
Podstawą jest edukacja.
Taki obraz oszczędności gospodarstw domowych, to efekt przeregulowania rynku. Dopóki będziemy w bardzo restrykcyjnym reżimie prawnym z dogmatycznym nadzorcą (nadzorcami) dopóty obraz ten się nie zmieni. Można mieć nadzieję, że w którymś momencie tworzący ramy prawne dostrzegą konsekwencje regulacji. Relacja bazy depozytowej do inwestycji w fundusze (10:1) pokazuje ile pracy przed doradcami finansowymi (edukować, edukować, edukować!), oraz ile aktywów pozostaje pod realną presją inflacyjną.
W Phinance kładziemy ogromny nacisk na to, aby w sposób jasny i zrozumiały przekazywać wiedzę na temat procesów ekonomicznych oraz konstrukcji produktów finansowych, które nasi klienci wybierają. Wierzymy głęboko, że wyedukowany klient to klient, który nie tylko bardziej nam ufa, ale także jest w stanie podejmować świadome i przemyślane decyzje finansowe. – dodaje Marcin Lau.
Wracając do przywołanej na początku reguły 50/30/20, może być tak, że galopujący w skali całego roku wzrost kosztów życia (przede wszystkim cen energii, paliw, usług i żywności) ograniczył możliwość oszczędzania pieniędzy przez sporą grupę gospodarstw domowych i przesunął wydatkowane zasoby do pierwszych koniecznych 50%. To wariant pesymistyczny. W wariancie optymistycznym pieniądze zamiast na oszczędności zostały przesunięte do 30% wydatkowanych na przyjemną konsumpcję. Jakaś wyszukana, niekoniecznie zagraniczna eskapada, byłaby takową i niech będzie też puentą.
W ubezpieczeniach OC posiadacza pojazdu mechanicznego, niestabilność cen i wahania rynku są na porządku dziennym. Wielu analityków – ekspertów branży oraz mediów – prognozuje, że ceny polis OC uderzą w sufit, wywołując niepokój wśród kierowców i właścicieli pojazdów. W jakim kierunku pójdą towarzystwa ubezpieczeniowe?
Koszty napraw z roku na rok coraz wyżej.
Ceny polis OC, choć obecnie utrzymujące się na stosunkowo niskim poziomie, mogą wkrótce ulec zmianie. Mimo, że ceny napraw samochodowych idą w górę z powodu inflacji, wartości składek ubezpieczeniowych nie zachowują się proporcjonalnie do tych wzrostów. Właśnie tu pojawia się pytanie: czy towarzystwa ubezpieczeniowe wkrótce podniosą składki za komunikacyjne OC?
Rosnące koszty napraw wynikające z wzrostu cen części zamiennych i wyższych kosztów pracy są trudne do ignorowania. Co ciekawe, choć liczba wypadków i kolizji na polskich drogach zmniejsza się – co jest w dużej mierze zasługą nowocześniejszych pojazdów i lepszych dróg – kwoty wypłacanych odszkodowań rosną – zauważa Piotr Kortus Kierownik Departamentu Ubezpieczeń Majątkowych i Komunikacyjnych.
Likwidacja szkód coraz wyżej wyceniana.
Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że w 2022 r. ubezpieczyciele zlikwidowali 1 mln 160 tys. szkód z komunikacyjnego ubezpieczenia OC, czyli najmniej od 2016 r. Co ciekawe, mimo mniejszej liczby szkód z OC, łączna kwota odszkodowań i świadczeń w 2022 r. była rekordowa. Sięgnęła blisko 10 mld zł, czyli o 500 mln zł więcej niż rok wcześniej. Średnia wysokość szkody likwidowanej z OC też była rekordowa. Wyniosła 8495 zł, podczas gdy rok wcześniej było to 7868 zł.
Wzrosty kosztów mogą być postrzegane jako zaskakujące w kontekście obserwowanej konkurencji cenowej na rynku ubezpieczeń. W wielu przypadkach towarzystwa oferują niskie składki, by przyciągnąć klientów, niejako ignorując realne koszty napraw. Rynek OC jest bardzo wrażliwy na cenę, a wysokość składki jest głównym punktem konkurencji.
Już niedługo ceny OC mogą zaskoczyć.
Nadmierna rywalizacja cenowa ma swoje konsekwencje. Wojna cenowa, którą obserwowaliśmy kilka lat temu, przyniosła ogromne straty dla ubezpieczycieli. Efektem tego były późniejsze skokowe wzrosty składek dla klientów. W tej chwili, chociaż ceny ubezpieczeń samochodowych rosną umiarkowanie, wartość wypłaconych odszkodowań wzrasta znacznie szybciej.
Powołując się dane Polskiej Izby Ubezpieczeń czytamy, że łączna składka ze sprzedaży polis OC zebrana w 2022 roku przez ubezpieczycieli sięgnęła 15 046 mld zł. To o 0,8 proc. więcej niż w 2021 r. Średnia szkoda miała wartość 9199 zł i była wyższa niż rok wcześniej o 8,4 proc.
Rekomendacje Komisji Nadzoru Finansowego, które zostały wprowadzone w ubiegłym roku, mogą również wpłynąć na przyszłe decyzje cenowe firm ubezpieczeniowych. Narzucone standardy likwidacji szkód, które obejmują wypłatę odszkodowania gwarantującego przywrócenie pojazdu do stanu niemal „nowego”, z wykorzystaniem oryginalnych części, mają wpływ na kolejny wzrost kosztów.
Według informacji podanych przez “Rzeczpospolitą”, ten rok miał być okresem znaczącego wzrostu cen ubezpieczeń komunikacyjnych, zwłaszcza ubezpieczenia OC.
Faktycznie jako pośrednik ubezpieczeniowy współpracujący ze wszystkimi znaczącymi towarzystwami ubezpieczeniowymi widzimy delikatny wzrost cen ubezpieczenia OC. Warto jednak podkreślić, że wzrost ten jest tak minimalny, że nie rekompensuje wysokich kosztów odszkodowań. Może to sugerować nachodzącą już po nowym roku zmianę w stawkach za ubezpieczenia. – podkreśla Piotr Kortus z Phinance.
Kiedy nastąpi oczekiwany wzrost cen?
Dane rynkowe wskazują, że średnia cena polisy OC wynosi obecnie około 500 złotych. Taka polisa zapewnia gwarancję wypłaty odszkodowań i świadczeń w przypadku szkód spowodowanych przez posiadacza OC, sięgającą aż 5,21 miliona euro (czyli obecnie ponad 24 milionów złotych) w przypadku szkód na osobach oraz do 1,05 miliona euro (czyli ponad 4,9 miliona złotych) w przypadku szkód w mieniu.
W świetle tych okoliczności można się spodziewać, że towarzystwa ubezpieczeniowe będą dążyć do zwiększenia składek za komunikacyjne OC. Wzrosty mogą być wywołane potrzebą zrównoważenia rosnących kosztów likwidacji szkód z cenami polis.
Podsumowując, rynek ubezpieczeń OC stoi przed wieloma wyzwaniami. Rosnące koszty napraw, presja konkurencyjna i zmieniające się standardy likwidacji szkód mogą w niedalekiej przyszłości wpłynąć na ceny polis. Dla konsumentów ważne będzie śledzenie tych trendów i dokonywanie wyborów, które najlepiej zabezpieczą ich interesy finansowe.
Wzrost rentowności obligacji, niepewność na rynku akcji oraz nadchodzące wybory tworzą burzliwe tło dla inwestorów na polskim rynku finansowym. Czy zbliżający się październik przyniesie zmiany na lepsze, czy też pogłębi obecne napięcia? Przyjrzyjmy się analizie technicznej, polityce pieniężnej i globalnym trendom, które kształtują nasze gospodarcze perspektywy.
AKCJE
Poprzedni komentarz kończył się tezą, iż coraz większym kłopotem dla spółek amerykańskich jest rentowność obligacji. Istniała (istnieje?) kiedyś taka teoria według której, kiedy rentowność obligacji 10Y zbliża się do 3% to następuje odwrót od akcji. To cóż dopiero powinno się stać ma poziomach 4,5-5%…? FED trzyma rynek akcji w szachu, inwestorzy wyceniają na 40% możliwość jeszcze jednej podwyżki w USA. W tych warunkach o hossę trudno. Z punktu widzenia analizy technicznej na wykresie WIG20 końcówka września przyniosła wyznaczenie nowego minimum fali spadkowej. Indeks z rejonu 2200 pkt. żwawo zleciał i złamał kolejne psychologiczne wsparcie w rejonie 1900 pkt, spadając na 6 – miesięczne minimum. Układ techniczny wzmocnił obecną przewagę podaży budowaną na położeniu WIG20 pod linią trendu spadkowego, która prowadzi rynek od szczytu hossy oraz pod oporami w strefie 2000 pkt. Lokalne sygnały przewagi podaży łączą się z połamaniem linii trendu wzrostowego i jednocześnie linii hossy, co razem wzmacnia ryzyko spadku WIG20 w rejon 1820 pkt. Na tym poziomie wypełni się potencjał przeceny zbudowany domknięciem formacji głowy z ramionami. Oprócz analizy technicznej po stronie zagrożeń dla tej klasy aktywów, trzeba wpisać zbliżające się wybory. Od paru miesięcy foruję wariant, w którym do czasu rozstrzygnięcia wyborów polski rynek będzie omijany przez inwestorów zagranicznych. Kto wie co przyniesie 15.10…? Czy nie będzie pata i konieczności „dogrywki” wyborczej…? To byłby wariant najgorszy dla rynku akcji. Jakiekolwiek jednoznaczne rozstrzygnięcie wyborów, bez względu na to która opcja wygra, będzie pozytywne dla akcji. Po stronie pozytywów trzeba też pamiętać o analizach dotyczących produktu krajowego. Jeśli warte są coś prognozy makro, które w następnym roku każą optymistycznie patrzeć właśnie na PKB, to przecenione polskie akcje można by uznać za atrakcyjne. Podobnie, fatalna dla złotówki i obligacji decyzja o nadmiarowej obniżce stóp procentowych, akurat dla analizowanych modelami wyceny akcji jest… pozytywna. Niestety w oczach inwestorów zagranicznych pozostaje jeszcze ryzyko walutowe, generowane przez urwisowską RPP na czele z prezesem, które muszą doważać podejmując inwestycje w polskie akcje. 15 października wybory. Życzę mądrych decyzji i obyśmy wszyscy wygrali.
OBLIGACJE
We wrześniu niemalże dokładnie po roku od ostatniej podwyżki, RPP rozpoczęła cięcie stóp procentowych. Z prawdziwą swadą ścięto stopy o 75 pkt bazowych. Teoretycznie to… znakomita informacja dla obligacji, po której ceny skarbówek powinny rosnąć… Rynek jednak decyzję wesołego ansamblu pod nazwą RPP, zweryfikował negatywnie. Ceny osuwają się w dół. Rentowność benchmarkowej obligacji 10Y podjechała na 5,91% a to już blisko stopy referencyjnej NBP. Co raz śmielej politykę pieniężną organu państwa polskiego, odpowiedzialnego z walkę z inflacją, zaczęto porównywać do polityki prezydenta Turcji. A obligacje tureckie biją kolejne rekordy rentowności (spadek cen) przekraczając na odcinku dziesięciu lat 28%… Oprócz swawolnej polityki pieniężnej, nad obligacjami ciąży widmo kłopotów budżetowych (założenia budżetowe opisywałem miesiąc temu) z olbrzymimi potrzebami wydatkowymi. Trzeba przyznać, że w kontekście opisywanych kłopotów, Ministerstwo Finansów bez kłopotu póki co znajduje nabywców na obligacje. Bardzo znamienna była aukcja, która odbywała się 27.09, na której resort finansów sprzedał obligacje za ok. 8,3 mld zł przy zaskakująco wysokim popycie (ponad 14 mld zł). Łyżka dziegciu to niskie ceny zaaprobowane na aukcji, co może sugerować, że Ministerstwu Finansów może zależeć na jak największych emisjach, aby szybko prefinansować przyszłoroczne rekordowo wysokie potrzeby. Ważką przyczyną spadku cen obligacji jest bardzo zła sytuacja na rynkach bazowych. To już prawdziwy krach cenowy na obligacjach amerykańskich. 2Y obligacje amerykańskie z przytupem przekroczyły 5% rentowności. W opisywanej sytuacji makro, z wyborami nad głową, trudno być optymistą, jeśli chodzi o ceny polskich obligacji skarbowych. Pozostaje poszukiwanie innego rodzaju obligacji z innym ryzykiem niż stopy procentowej, ale i z inną oczekiwaną stopą zwrotu. Wydaje się, ze takim segmentem mogą być obligacje korporacyjne, ze szczególnym uwzględnieniem dywersyfikacji ryzyka kredytowego emitenta, które zapewniają fundusze obligacji korpo. Tu jednak mamy dość przerażającą statystykę dotyczącą liczby bankructw w USA. Rok się jeszcze nie skończył, a już jest najgorszym rokiem pod tym względem od 2009 roku. Jak tak dalej pójdzie, to być może nawet ostatecznie pokonany zostanie poziom z czasów globalnego kryzysu finansowego. Wydaje się więc, że poszukiwania okazji inwestycyjnych trzeba zawęzić do polskiego rynku. Ci zarządzający funduszami, którzy dysponują dobrze zdywersyfikowanym portfelem budowanym na wysokich stopach procentowych, będą wygranymi.
SUROWCE
Mamy w Polsce wyborczy paliwowy cud. Ceny ropy rosną i to przy mocnym dolarze, a cena benzyny w Polsce spada. Szkoda, że nie można było się z kimś założyć, bo można było w ciemno przypuszczać, że kontrolowany przez skarb państwa paliwowy gigant, obniży przed wyborami ceny paliw na stacjach. W efekcie mamy paliwową niemiecką turystykę przygraniczną. W Polsce bowiem litr Pb95 kosztuje poniżej 6 zł a w Niemczech 1,5 Euro… Dotowanie cen odbije się naturalnie w wynikach PKN Orlen, ale to znacznie mniej ważne dla rządzących niż kupno kolejnych głosów. Przyczynkiem do odważniejszego podejścia ceny ropy pod 100 USD było ogłoszenie przez amerykański Instytut Paliw (API) raportu branżowego, z którego wynika, że zapasy ropy w kluczowym centrum magazynowania ropy w USA – w Cushing – spadły w ostatnim tygodniu września o 827 tys. baryłek, a w całym wrześniu o 2 mln baryłek. To mocniej niż oczekiwano. Dane o zapasach paliw okazały się decydujące i znacznie dla ceny ropy ważniejsze niż wpływ na realną gospodarkę a zatem i na popyt na ropę, dłuższe utrzymanie stóp procentowych banków centralnych na wysokim poziomie. Właśnie ta zmiana postrzegania polityki pieniężnej zepchnęła cenę złota na dawno niewidziane poziomy. Nastąpił wzrost rentowności obligacji amerykańskich co przy spadku inflacji oznacza stopniowy wzrost stopy realnej, który może być niezbędny do zbalansowania amerykańskiej gospodarki, ale negatywnie przekłada się na popyt na surowce. Aktualna pozostaje forowana od paru miesięcy prognoza, według której do zwyżek cen złota dojdzie wtedy, gdy gospodarka amerykańska będzie w recesji/stagnacji a FED będzie obniżał stopy. Kiedy to nastąpi? Średnio, począwszy od 1968r, FED potrzebuje 8 miesięcy, aby zacząć obniżać stopy procentowe po ostatniej podwyżce stóp. W 2008 r. płaskowyż trwał jednak 14 miesięcy, a w 1997 r. aż 17 miesięcy. Obecnie kontrakty terminowe pokazują 40 proc. szans na kolejną podwyżkę stóp procentowych w tym roku. Jeśli FED ponownie podniesie stopy procentowe, to przy założeniu, że harmonogram będzie zgodny z historyczną średnią, obniżki stóp rozpoczną się w lipcu 2024 r. Jeśli FED nie podniesie już stóp, to z lipca 2024 r. przesuwamy się już na marzec 2024 r. Gdyby jednak FED ociągał się z pierwszym cięciem tak długo jak w 1997 i 2008 roku, obniżki stóp nie rozpoczną się przed 2025 rokiem… Pozostaje nadzieja, że rynek działając z wyprzedzeniem wróci do wzrostów nie co wcześniej.
WALUTY
Artykuł 227 par. 1 zdanie drugie Konstytucji RP mówi: „Narodowy Bank Polski odpowiada za wartość polskiego pieniądza.” Na skutek decyzji RPP (organ NBP) złoty nie ma prawa być mocny. Wychodząc przed szereg z obniżką stopy rada skazała złotówkę na deprecjację a w najlepszym przypadku na stagnację. Motorem napędowym dla deprecjacji złotego będzie dysparytet stóp. Żeby daleko nie szukać czeski bank centralny utrzymał stopy procentowe na niezmienionym poziomie równym 7,00%, zgodnie z oczekiwaniami. Decyzja była jednomyślna. Bank podkreślił istotne ryzyka dla przyszłej ścieżki inflacji rozłożone po obu stronach projekcji, choć zestaw wymienionych czynników przemawiających za wyższą inflacją wydawał się obszerniejszy. Bank zaznaczył, że faktyczny przebieg stóp procentowych może być wyższy niż pokazywała projekcja. Prezes CNB określił bieżącą inflację jako wciąż nieakceptowalnie wysoką (w sierpniu wyniosła 8,5% r/r – dla przypomnienia w Polsce w sierpniu to 10,1%) i odmówił odpowiedzi na pytanie o szanse na obniżki stóp jeszcze w tym roku. W tej sytuacji, gdybyśmy zarządzali globalnie inwestującym funduszem, to czy aktywa funduszu wolelibyśmy mieć w złotym polskim czy w koronie czeskiej…? Utrzymanie jastrzębiego kursu przez FED, z tego samego powodu (dysparytet stóp) złotemu nie sprzyja. Wycieczka EURUSD do 1,05 odbiła się oczywiście nie tylko na złotym, ale szeroko na walutach wschodzących. Oprócz dysparytetu stóp, okres wyborczy, też nie będzie sprzyjał złotemu, a w dodatku żadna siła polityczna nie ma na afiszu wejścia do strefy EU. W przyszły tygodniu jest kolejne posiedzenie RPP. Z pewnością im bliżej będzie decyzji RPP, tym bardziej może się robić nerwowo. Technicznie kurs jest w konsolidacji nad wsparciem w okolicy 4,25 do USD i dopóki kurs znajduje się powyżej tego poziomu kontrolę nad rynkiem mają “dolarowe” byki, które zapewne będą w którymś momencie chciały pociągnąć obecny ruch do oporu w okolicy 4,5. Czy RPP im w tym pomoże, czy wręcz przeciwnie, to zobaczymy już na początku miesiąca (3-4 października).
Program Bezpieczny kredyt 2% (BK2%) został uruchomiony jako inicjatywa wspierająca kredytobiorców chcących kupić swoje pierwsze mieszkanie. Jego start trzeciego lipca 2023 roku okazał się być przełomową datą dla kredytobiorców i banków. Po dwóch miesiącach działania, nadszedł czas, by przyjrzeć się bliżej efektom tej inicjatywy i dokonać jej pierwszego podsumowania.
Jakie banki biorą udział w programie BK2%?
Od początku funkcjonowania programu, zaangażowanie ze strony instytucji finansowych nie było duże. W dniu startu programu spośród banków o większym udziale w rynku do programu dołączyli Alior Bank S.A., Bank PEKAO S.A., Bank PKO BP i niektóre Banki Spółdzielcze. 14 września do programu dołączył również w mBanku. Przystąpienie do programu deklaruje również Santander Bank Polska S.A. Pomimo, że nie we wszystkich bankach można było złożyć wniosek o Bezpieczny kredyt 2% popyt na to rozwiązanie okazał się być ogromny.
Ile zostało złożonych wniosków na BK2%?
W ciągu pierwszych dwóch miesięcy działania programu, liczba złożonych wniosków przekroczyła 47 tysięcy, a liczba podpisanych umów sięgnęła niespełna 12 tysięcy – podał Związek Banków Polskich. Tak duża liczba wniosków świadczy o tym, jak wielkim zainteresowaniem cieszy się program BK2% wśród kredytobiorców. Sierpniowy odczyt BIK Indeks obrazujący popyt na kredyty mieszkaniowe odzwierciedla ogrom tego zainteresowania. Wykres pokazuje, że w lipcu br. złożono wnioski kredytowe na wartość aż o 273,1% wyższą niż w maju br.
Wielu przyszłych kredytobiorców w programie BK2% widzi szansę na zakup swojego pierwszego „M” kredytem z niskimi ratami.
Drugi filar programu, czyli Konto Mieszkaniowe (oszczędzanie na mieszkanie na preferencyjnych warunkach) cieszyło się znacznie mniejszym zainteresowaniem. Jak poinformowało Ministerstwo Rozwoju i Technologii, 8 tygodni po starcie programu założono niespełna 1664 konta oszczędnościowe.
Jaki jest czas oczekiwania na decyzję kredytową?
Lawina wniosków kredytowych złożonych w tak krótkim czasie ma swoje skutki uboczne, co pokazuje stosunkowo nie duża liczba podpisanych umów kredytowych. Ze względu na zwlekanie ustawodawcy z publikacją szczegółów i interpretacji dotyczących programu, sektor bankowy nie miał wystarczającego czasu na przygotowanie się do obsłużenia przyszłych kredytobiorców. Odpowiedzi na niektóre stawiane pytania pojawiały się dopiero po starcie programu co dodatkowo przyczyniło się do bałaganu po stronie sektora bankowego. Powyższe oraz lawina wniosków spowodowały drastyczne wydłużenie czasu oczekiwania na decyzje kredytowe. Pomimo, iż niektóre banki uruchomiły dodatkowe zasoby dążąc do rozładowani kolejek i tak czas ten wydłużył się znacznie.
Początki programu to przede wszystkim olbrzymi chaos w rejestrowaniu i przyjmowaniu wniosków. Niektórzy klienci utracili zadatki wpłacone na poczet przyszłego zakupu, ponieważ terminy określone w umowach zawartych ze zbywcami nieruchomości nie doczekały się decyzji banku. Taka sytuacja to często brak odpowiednio zabezpieczonej umowy przedwstępnej. W Phinance zawsze dbamy aby umowy naszych klientów zawierały tak zwany bezpiecznik – zapis niedopuszczający do utraty zadatku z powodu braku, bądź odmownej decyzji kredytowej – podkreśla Adam Kasperski Kierownik Departamentu Produktów Kredytowych Phinance S.A.
Obecnie widać mocne przyśpieszenie w liczbie podpisywanych umów. W ciągu ostatniego tygodnia ich liczba przyrosła o ponad 2 tys. To głównie za sprawą wprowadzania przez banki usprawnień w procesach.
Pojawienie się nowych podmiotów z pewnością pozwoli rozładować kolejki, i ty samym zwiększyć przepustowość. Usprawnienia i automatyzacja procesów bankowych przyczynia się do skrócenia czasu oczekiwania na decyzję kredytową. Możemy zaobserwować kuriozalną sytuację, że wnioski składane obecnie, procesowane są szybciej niż te złożone na początku programu – zauważa Kasperski.
Jaka jest przyznawalność kredytu w programie Bezpieczny Kredyt 2%?
W ciągu 10 tygodni obowiązywania programu podpisano niespełna 12 tysięcy umów kredytowych na łączną kwotę blisko 4,7 mld zł., przy średniej sumie udzielonego Bezpiecznego kredytu 2% wynoszącej 389 tys. zł.
Nie wszystkie wnioski rozpatrywane są pozytywnie, a większość czeka jeszcze na rozpatrzenie. Przykładowo, w PKO BP na 13 tys. przyjętych wniosków podpisanych zostało niespełna 1 tys. umów kredytowych, a jedynie 10 proc. zostało rozpatrzonych negatywnie. – poinformował w rozmowie z „Pulsem biznesu” wiceprezes PKO Banku Polskiego, Dariusz Szwed.
Składając wniosek o BK 2% warto skorzystać z pomocy eksperta kredytowego. W związku z dynamicznie zmieniającą sytuacją oraz przystępowaniem do programu kolejnych instytucji warto współpracować z osobą, która jest na bieżąco ze wszystkimi zmianami. Warto też, aby składany wniosek był kompletny – zawierał wszystkie potrzebne dokumenty i podpisy. Eksperci kredytowi Phinance to wysoko wykwalifikowana kadra współpracująca bezpośrednio z bankami. Daje to pełną kontrolę nad procesem, pewność poprawnego wypełnienia wniosków oraz oszczędność czasu przyszłego kredytobiorcy.
Wpływ programu na rynek
Poprzednie programy rządowe RnS i MdM posiadały limit ceny za m kw. nabywanej nieruchomości. Brak takiego limitu ceny w programie Bezpieczny Kredyt 2% spowodował drastyczny wzrost cen nieruchomości, które kwalifikują się do zakupu w ramach programu (700 tys. zł i 800 tys. zł). Dodatkowo brak limitów na kwotę dopłat możliwych do wykorzystania w tym roku może spowodować wyczerpanie limitu przeznaczonego na kolejne lata. Choć program rozpisany jest na 5 lat Adam Kasperski z Phinance poddaje pod wątpliwość funkcjonowanie programu do końca tego okresu.
Pojawia się również sporo głosów podnoszących dostępność programu dla osób nie będących obywatelami Polski. Aby skorzystać z programu wystarczy posiadać jedynie kartę pobytu. Jest to też temat dyskusji w trwającej kampanii wyborczej.
Podsumowanie
Po dwóch miesiącach działania programu Bezpieczny kredyt 2% można zauważyć, że jest to inicjatywa, która cieszy się dużym zainteresowaniem wśród kredytobiorców. Wielu z nich widzi w programie szansę na lepsze warunki finansowania oraz możliwość zastąpienia najmu zakupem własnej nieruchomości. Mimo dużych trudności na starcie programu, zdaje się on spełniać swoją główną rolę.
Źródła: ISBnews, gazetaprawna.pl, Puls Biznesu, ZBP, BIK.
Ubezpieczenie OC, czyli odpowiedzialności cywilnej, to polisa znana przede wszystkim kierowcom. Jednakże nie tylko oni mogą korzystać z ochrony opierającej się na tek zasadzie. Osoby wynajmujące mieszkania czy domy również mogą zdecydować się na ubezpieczenie OC. Czy jest to rozwiązanie warte rozważenia? Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Czym jest OC najemcy?
Ubezpieczenie OC najemcy to polisa, która chroni wynajmującego przed kosztami związanymi z ewentualnymi szkodami wyrządzonymi w wynajmowanym mieszkaniu czy domu. Może chodzić zarówno o uszkodzenia fizyczne, jak np. zniszczenie podłogi czy wybicie okna, jak i o inne szkody – zalanie sąsiada czy pożar.
Dlaczego warto rozważyć wykupienie OC najemcy?
Ubezpieczenie OC najemcy stanowi kluczowe zabezpieczenie dla osób wynajmujących nieruchomość, oferując szereg korzyści. Przede wszystkim zapewnia ochronę przed nieprzewidzianymi kosztami, które mogą wystąpić nawet wtedy, gdy jesteś ostrożnym najemcą. Wypadki, takie jak małe zalanie czy nieszczęśliwy upadek wazonu, mogą prowadzić do poważnych kosztów napraw. Ponadto, posiadanie takiego ubezpieczenia świadczy o odpowiedzialności najemcy i dbałości o mienie wynajmującego. Może to pozytywnie wpłynąć na relacje z wynajmującym i przyspieszyć proces zwrotu kaucji po zakończeniu najmu. Co więcej, w sytuacjach, kiedy w wyniku naszej nieuwagi dochodzi do szkód u sąsiadów, jak choćby zalanie ich mieszkania, ubezpieczenie OC najemcy zapewnia wsparcie w pokryciu kosztów. Warto również podkreślić, że koszt takiej polisy jest relatywnie niski, zwłaszcza w kontekście potencjalnych strat, które mogą wyniknąć z nieszczęśliwych zdarzeń w wynajmowanym mieszkaniu.
Na co zwrócić uwagę wybierając ubezpieczenie?
Wybierając ubezpieczenie dla wynajmowanej nieruchomości, warto zwrócić uwagę na kilka kluczowych aspektów. Przede wszystkim istotny jest zakres ubezpieczenia. Należy upewnić się, że wybrana polisa adekwatnie pokrywa wszystkie potencjalne ryzyka związane z wynajmowaną nieruchomością. Kolejnym ważnym elementem jest kwota gwarancyjna – zaleca się wybieranie polisy z odpowiednio wysokim limitem odpowiedzialności, aby w pełni zabezpieczyć się przed ewentualnymi roszczeniami. Równie istotne są warunki wypłaty odszkodowania. Zawsze warto dokładnie sprawdzić, w jakich okolicznościach ubezpieczyciel dokona wypłaty oraz czy w umowie występują ewentualne wyłączenia, które mogą wpłynąć na decyzję o wypłacie środków.
Ile kosztuje OC najemcy?
Ubezpieczenia dla najemców są jednymi z bardziej przystępnych cenowo w kategorii ubezpieczeń nieruchomości. Główną przyczyną takiej sytuacji jest fakt, że ubezpieczone jest głównie mienie ruchome o wartości zazwyczaj oscylującej wokół kilkudziesięciu tysięcy złotych, co w stosunku do całkowitej wartości nieruchomości stanowi stosunkowo niską kwotę. Analiza różnych ofert wyraźnie sugeruje, że przed podjęciem decyzji o zakupie polisy, warto przemyśleć i porównać kilka propozycji. Dzięki temu nie tylko znajdziemy ubezpieczenie o odpowiednim dla nas zakresie ochrony, ale także zapłacimy za nie rozsądną cenę. Żaby uniknąć spędzania godzin na studiowaniu regulaminów towarzystw ubezpieczeniowych warto wybrać spotkanie z doradcą finansowym Phinance, który pomoże dopasować rozwiązanie do realnych potrzeb najemcy.
Podsumowanie
OC najemcy to stosunkowo nowa, ale coraz bardziej popularna forma ubezpieczenia na polskim rynku. Dla wielu najemców jest to sposób na zwiększenie poczucia bezpieczeństwa oraz ochronę przed nieprzewidzianymi kosztami. Warto rozważyć jej wykupienie, zwłaszcza jeśli wynajmujesz mieszkanie czy dom na dłuższy czas.
Lato 2023 roku stanowi pewien przełom na rynku pieniężnym w ogólności a na rynku rocznych obligacji detalicznych w szczególności.
„Obligacje Morawieckiego” – hit czy kit?
Rok temu w odpowiedzi na galopującą inflację i bardzo niskie oprocentowanie lokat bankowych rząd wprowadził do oferty obligacje roczne (ROR) i dwuletnie (DOR), których oprocentowanie odpowiada wysokości stopy referencyjnej Narodowego Banku Polskiego (w przypadku DOR powiększone o 0,25% marży). Wypowiedzi premiera, upominające banki przesuwały ich ofertę depozytową w górę a „Obligacje Morawieckiego”, bo taka rynkowa nazwa do obligacji oszczędnościowych przywarła, stały się hitem lata 2022. Tylko w pierwszym miesiącu obowiązywania nowej oferty (czyli w czerwcu ’22) Polacy wydali prawie 5,7 mld zł na roczne papiery typu ROR oraz 1,3 mld zł na dwuletnie DOR. Był to absolutnie rekordowy okres w historii sprzedaży oszczędnościowych obligacji Skarbu Państwa.
Minął rok. Mimo zachęt ze strony Ministerstwa Finansów w czerwcu ’23 tylko 2,7 mld złotych Polacy przesunęli na tego typu obligacje. Oznacza to, że nieco ponad połowa (52,3%) zeszłorocznych „Obligacji Morawieckiego” nie została zrolowana (zamieniona) na obligacje roczne z nowej emisji.
“Widać wyraźnie wiarę inwestorów w szybkie obniżanie stopy procentowej, bo przecież obecne oprocentowanie tych obligacji (6,75%) jest wyższe niż rok temu. Wyraźny spadek zainteresowania oszczędnościowymi obligacjami Skarbu Państwa widać było już jesienią ubiegłego roku, gdy ich sprzedaż spadła do 2-3 mld złotych miesięcznie.” – Marcin Lau Główny analityk Phinance S.A.
Polacy uznali, że inflacja nie będzie spadać.
Gdzie zatem płyną pieniądze zabierane z obligacji rocznych? Pozostając przy ofercie Ministerstwa Finansów trzeba przyznać, że dalej sporą popularnością cieszą się obligacje indeksowane inflacją (4-letnie COI zakupiono w czerwcu za 2,05 mld zł). Tak jakby Polacy uznali, że stopy procentowe owszem będą spadać, ale inflacja to już raczej nie… A obligacje te będą atrakcyjne, tylko w przypadku utrzymywania się inflacji na poziomie wyższym niż stopy procentowe w czteroletnim okresie. To dość długo, żeby estymować inflację… Wyraźny jest przepływ w kierunku lokat bankowych. W czerwcu 2023r. według danych NBP wartość depozytów i innych zobowiązań w sektorze gospodarstw domowych zwiększyła się o 8,2 mld zł (!!!). Co jest też zaskakujące, bo przecież oferta depozytowa banków jest wyraźnie gorsza od tej sprzed paru miesięcy i w dalszym ciągu nie zbliża się nawet do inflacji, mimo, że ta spada. Godząc się na depozyt oprocentowany sporo poniżej inflacji, godzimy się na spadek siły nabywczej naszych pieniędzy.
Jedyny pewnik inwestycyjny wg. Polaków.
Część posiadających wolne środki pieniężne lokowała je w ulubionych w Polsce nieruchomościach co widać po danych dotyczących sprzedaży, gdzie puchnie rubryka „kupno kolejnego mieszkania”. Tu też kontrowersyjna staje się atrakcyjność inwestycji „na wynajem”. Rządowe wsparcie dla wybranych kredytobiorców, tak jak należało się spodziewać, podniosło przecież wyraźnie ceny mieszkań. A co wydarzy się z ceną najmu, jeśli część uciekających przed agresją Rosji Ukraińców będzie mogła wrócić na Ukrainę…?
Co z obligacjami skarbowymi?
Od paru miesięcy widać rosnącą atrakcyjność funduszy inwestycyjnych. W lipcu klienci wpłacili do produktów detalicznych prawie 2,3 mld zł, najwięcej od marca 2021 roku. Łącznie z funduszami PPK i niedetalicznymi funduszami inwestycyjnymi bilans sprzedaży sięgnął 2,9 mld zł.
Niepokojące jest, że sprzedaż zdominowały fundusze dłużne i to te oparte o obligacje skarbowe. Może się okazać, że klienci kupują bardzo wysokie… przeszłe stopy zwrotu, wynikające ze spadku rentowności obligacji (wzrostu cen). – komentuje analityk Phinance.
Obligacje skarbowe skonsumowały już obniżki stóp i jeśli okaże się, że tempo tychże nie będzie tak szybkie jak oczekuje rynek, to możemy mieć rozczarowujące przyszłe stopy zwrotu.
Mimo upałów, warto przezwyciężyć naturalną w tych warunkach ospałość i poszukać inwestycji mniej oczywistych. Może się okazać po raz kolejny, że większość nie zawsze ma rację. Zwłaszcza jeśli chodzi o matematycznie policzalną stopę zwrotu z inwestycji.
Co to jest polisa OC najemcy mieszkania?
Jeśli aktualnie wynajmujesz mieszkanie (jako właściciel, albo najemca) to ten wpis jest idealnie dla Ciebie! Polisa OC najemcy chroni osobę wynajmującą mieszkanie przed koniecznością pokrywania strat powstałych przypadkowo podczas wynajmowania przez niego nieruchomości. Polisa OC najemy mieszkania to również OC w życiu prywatnym. Zabezpiecza nas również finansowo na wypadek szkód wyrządzonych nieumyślnie osobom trzecim poza nieruchomością.
Przykładowo: wybierasz się z dziećmi na spotkanie ze znajomymi. Podczas wizyty Twój maluch zniszczy ich nowy telewizor rzucając w niego zabawką. I tak! W tej sytuacji również zadziała OC najemcy i zamiast kupować znajomym TV z własnej kieszeni, wystarczy, że zgłosisz szkodę TU, a ono wypłaci pieniądze na nowy telewizor.
Polisa ta jest korzystna dla obu stron – zarówno dla najemcy jak i właściciela mieszkania. W przypadku szkody wyrządzanej przez najemcę, Towarzystwo Ubezpieczeniowe pokrywa koszty takiej szkody.
Ważne! Polisa przypisana jest do najemcy i w wypadku zmiany mieszkania na inne, obowiązuje ona również na innym/kolejnym mieszkaniu.
Czy faktycznie warto wykupić OC najemcy?
Znacie to powiedzenie – „Polak mądry po szkodzie”? I tak też jest w tym temacie. Niestety większość osób rezygnuje z takiego rodzaju zabezpieczenia wynajmując mieszkanie. Potem w przypadku szkody jest zmuszona do wyciągnięcia z własnej kieszeni sporej kwoty pieniędzy obciążając tym budżet miesięczny.
Każdy z nas myśli, że jego ominie taka sytuacja, jak rozbita płyta indukcyjna, zalanie sąsiada czy pogryziona kanapa przez psa. Natomiast statystyki mówią inaczej i również nas może dopaść taka szkoda.
Warto wiedzieć, że standardowe ubezpieczenie mieszkania nie obejmuje w standardzie szkód wyrządzonych przez najemcę. Trzeba zatem taką polisę wykupić dodatkowo/oddzielnie.
Odpowiadając na pytanie – tak warto skorzystać z OC najemcy i być zabezpieczonym na wyżej wymienione ewentualności.
Dla właścicieli mieszkania! OC najemcy jest świetnym uzupełnieniem kaucji pobieranej za mieszkanie. Zwykle kaucje ustala się na wysokość 1-2 czynszów. W przypadku większej szkody kaucja pokryje zatem tylko część tego zniszczenia. OC najemcy, ma sumę ubezpieczenia wstępująca w zakresie od 100 000 do nawet 1 000 000 zł.
Co wchodzi w zakres ubezpieczenia?
OC najemcy mieszkanie pokrywa szkody dokonane przypadkowo przez najemcę, jego dziecko oraz psa. Obejmuje szkody wyrządzone zarówno na ruchomych elementach mieszkania, jak i na elementach stałych. Co więcej taka polisa obejmie również zniszczenia, które powstaną poprzez nieumyślne zalanie mieszkania sąsiada przez najemcę czy przypadkowe zarysowanie samochodu na parkingu.
Kiedy nie zadziała OC najemcy?
Polisa OC najemcy nie zadziała, kiedy:
– będziemy chcieli pokryć szkody wyrządzone na własnym/swoim mieszkaniu;
– szkoda zostanie wyrządzona z powodu rażącego niedbalstwa, jak np, pozostawienie włączonego do prądu żelazka, czego skutkiem może być pożar;
– zniszczenia powstaną w wyniku celowych działań lokatora jak dewastacja wnętrza;
– zniszczenia w mieszkaniu powstały w wyniku zwykłego, naturalnego użytkowania:
– szkody wynikają z niewłaściwego podłączania lub użytkowania urządzeń;
– szkody powstaną przez zwierzęta domowe wyłączone z Ogólnych Warunków Ubezpieczenia, jak np. agresywne rasy psów;
– zniszczenia, które powstały w skutek aktywności związanej z pracą zawodową.
Wszystkie dokładne wyłączenia możesz sprawdzić w Ogólnych Warunkach Umowy.
Jaki jest koszt ochrony?
Koszt polisy OC najemcy jest niewielki w stosunku do tego jakiego rodzaju zabezpieczenie gwarantuje najemcy. Zależy on przede wszystkim od Towarzystwa Ubezpieczeniowego oraz od sumy gwarancyjnej i wynosi od 50 do 300 zł składki rocznej.
Kto powinien wykupić polisę?
Polisę może wykupić najemca w imieniu własnym dla siebie. Ubezpieczenie może wykupić również właściciel dla swoich lokatorów.
(więcej…)Kampania wyborcza trwa w najlepsze a poszczególne kluby wręcz prześcigają się w obietnicach przedwyborczych. Jaki ma to wpływ na złotego i jakie są nastroje gospodarcze na najbliższy czas?
AKCJE
Zapowiadana sierpniowa korekta odbyła się. Jak na skalę wcześniejszych wzrostów, a rosło w sposób nieprzerwany żadnym znaczącym spadkiem od marca, skala zniesienia nie jest duża. Można odnieść wrażenie, że rynek akcji utknął na poziomach z których nie specjalnie ma siłę atakować już teraz zapowiadany na ten rok dla WIG20 poziom 2200-2300 pkt, ale też poniżej 2000 pkt nie chce zejść na dłużej, tak żeby można było zrobić porządne zakupy na zimę. Trudno oczekiwać, w warunkach nadchodzących wyborów i eskalacji obietnic okupionych jak nie inflacją to deficytem budżetowym jakiejś spektakularnej hossy. Impulsem do ewentualnego pogłębienia spadków może być trudna sytuacja w gospodarce. W lipcu niżej od prognoz wypadły zarówno płace, jak i dane z przemysłu. Dynamika wynagrodzeń wyhamowała z 11,9 do 10,4 proc. r/r. Produkcja przemysłowa zamiast nieznacznie podnieść się z -1,1 proc. r/r, spadła do -2,7 proc. r/r. Poważne ostrzeżenie popłynęło z największej europejskiej gospodarki. Opisujący nastroje gospodarcze w Niemczech wskaźnik (IFO) osunął się w sierpniu o 1,6 pkt do 85,7 pkt (z 87,3 pkt w lipcu), bardziej niż zakładano. Jest to już czwarty z kolei spadek odnotowany przez ten indeks, a jego bieżący poziom jest najniższy od sierpnia 2020. Zaskakuje szerokość spadku indeksu oczekiwań – we wszystkich badanych sektorach gospodarki odnotowano pogorszenie nastrojów i ocen własnej sytuacji biznesowej. Jednocześnie w Polsce wchodzimy w cykl obniżania stopy procentowej, najpierw w formie wyborczego prezentu (12-13.09 posiedzenie RPP) a potem… to będzie zależeć od wyników wyborów. Jeśli wygrają prawi i sprawiedliwi rządzący to należy spodziewać się dalszych obniżek. Jeśli wygra opozycja, to skłonność RPP (zdominowanej przez PiS) do kontynuacji obniżek może nie być oczywista. Rudymentalnie obniżki przy wzrostowym PKB (a spadkowe kwartały mamy za sobą) powinny napędzać wzrosty na rynku akcji. Równoważenie się tych czynników (słabsze gospodarcze perspektywy kontra obniżki stóp) to przyczyna, przez którą rynek akcji ugrzązł na oddalonych od maksymalnych, poziomach cenowych. Zupełnie inną retorykę niż polski prowadzi bank centralny USA. Jeśli sprawdzić miałby się scenariusz w którym rynek trzyma się relatywnie mocno do czasu… pierwszej obniżki stóp procentowych, to perspektywa tejże oddaliła się na połowę 2024 roku. Coraz większym kłopotem dla spółek amerykańskich jest rentowność obligacji amerykańskich. Istniała kiedyś taka teoria według której jak rentowność obligacji 10Y zbliża się do 3% to następuje odwrót od akcji. To cóż dopiero powinno się stać ma poziomach 4,5-5%… ?
OBLIGACJE
We wrześniu dokładnie po roku od ostatniej podwyżki, RPP rozpocznie cięcie stóp procentowych. Posiedzenie rady przesunięto na 12-13.09, w ten sposób na miesiąc przed wyborami wejdziemy w cykl obniżek stóp procentowych, co zostanie obwieszczone jako wspaniała, odważna i jedynie słuszna decyzja. Gdyby chcieć wywołać feeryczny efekt, to obniżka powinna wynieść więcej niż zakładane przez rynek 25pkt. I tylko większa obniżka mogła by pozytywnie wpłynąć na cenę obligacji. Problemem bowiem obligacji skarbowych, jest to, że skonsumowały już… cały cykl obniżania stopy. Krótkoterminowo, publikowane 31.07 dane o inflacji mogą rozbudzić nadzieję na zdecydowaną obniżkę stopy i podnieść ceny obligacji. W dłuższym terminie na horyzoncie pojawiają się jednak wyraźne zagrożenia. Wśród nich – opublikowane właśnie założenia budżetowe. Plany fiskalne rządu na 2024 rok są argumentem za wzrostem rentowności obligacji. Projekt zakłada emisję netto krajowych rynkowych SPW na poziomie 154 mld zł, a obligacji zagranicznych na poziomie 38 mld zł. Żeby liczby te zrobiły wrażenie zestawmy je z emisją obligacji w bieżącym roku. 48 mld – to był poziom dla krajowych obligacji i 13 mld zł dla zagranicznych. W 2024 roku zaplanowano więc cztery razy większą podaż w obrębie obligacji krajowych i trzy krotnie większą jeśli chodzi o obligacje zagraniczne. Jeśli podaż jabłek i gruszek będzie trzykrotnie wyższa tej jesieni niż rok temu, to co stanie się z ceną… ? A potrzeby pożyczkowe brutto będą o wiele większe z uwagi na wysokie zapadalności długu w przyszłym roku (420 mld). Innym problemem dla obligacji będzie zakładany deficyt. Rząd przyjął projekt budżetu na 2024 r. z deficytem finansów publicznych 4,5% PKB, czyli ok. 170 mld zł. To wyraźnie więcej niż 3,4% założone w Aktualizacji Programu Konwergencji z kwietnia. W projekcie przewidziano wzrost PKB równy 3% w 2024 r. i 0,9% w 2023 r. a średnią inflację w 2024 r. na poziomie 6,6%. Dochody budżetowe zaplanowano na 684 mld zł, czyli około 13% więcej niż planowane wykonanie w 2023 r wg nowelizacji budżetu. Jest to ambitny plan, biorąc pod uwagę zakładany wzrost nominalnego PKB o ok. 10%. Projekt zakłada wzrost długu publicznego do 54% PKB. Zaskakująco wysoko biorąc pod uwagę poziom deficytu. Ponadto, ponieważ w 2024 r. przywrócone zostaną reguły fiskalne UE, a planowana wielkość deficytu wyraźnie przekracza limit 3%, to taki plan budżetowy rodzi ryzyko nowego napięcia w relacjach z KE. Reasumując – plan budżetowy jest negatywny dla rynku długu ze względu na wysokie potrzeby pożyczkowe i ryzyko związane z procedurą nadmiernego deficytu. Na rynkach bazowych też nie było wesoło. Rentowność dziesięcioletnich papierów skarbowych USA przekraczając 4,35 proc. osiągnęła najwyższy pułap od 16 lat. I to jest… szansa dla polskich obligacji. Każde słabe dane z amerykańskiej gospodarki, będą podsycały nadzieję na koniec cyklu podwyższana stopy i zbijały rekordowe rentowności obligacji.
SUROWCE
Ekonomiści w USA niemal gremialnie stoją na stanowisku, że gospodarkę w USA ominie recesja. „Miękkie lądowanie” stało się terminem odmienianym przez wszystkie przypadki. Używając ekonomicznego terminu, jeśli nie będzie recesji to będzie stagflacja. Powolny wzrost PKB w połączeniu z utrzymującą się inflacją. Historycznie rzecz biorąc w okresach stagflacji ceny surowców inwestycyjnych rosły. Póki co, byliśmy świadkami znacznej eskalacji kosztów konsumpcji, a stopy procentowe, obejmujące wszystko, od kart kredytowych i nowych pojazdów po kredyty hipoteczne, są obecnie dwukrotnie wyższe od długoterminowej średniej. W tych warunkach ceny surowców są raczej na niskich poziomach. Patrząc w perspektywie kilku miesięcy wydaje się prawdopodobne, że Amerykańska Rezerwa Federalna obniży stopy procentowe przed osiągnięciem średniego celu inflacyjnego na poziomie 2%, co doprowadzi FOMC do podniesienia celu do 3%, a to z kolei wymusi przeszacowanie przyszłych oczekiwań inflacyjnych, a wraz z tym obniżenie realnych rentowności wspierających towary. Tradycyjne towary takie jak złoto i srebro są postrzegane jako zabezpieczenie przed inflacją. Ponieważ inflacja obniża wartość papierowej waluty, aktywa materialne, w szczególności metale szlachetne, często zachowują swoją wartość dzięki rosnącemu popytowi i cenom. W warunkach stagflacji, gdy standardowe aktywa finansowe, takie jak akcje, mogą osiągać gorsze wyniki, inwestorzy często starają się zdywersyfikować swoje aktywa. Surowce oferują klasę aktywów o minimalnej korelacji, potencjalnie poprawiając wyniki portfela. Banki centralne mogą niechętnie podnosić stopy procentowe w warunkach stagflacji w obawie przed dalszym hamowaniem wzrostu gospodarczego. Co więcej, słabszy dolar (po zakładanych obniżkach stóp procentowych) może sprawić, że towary denominowane w amerykańskiej walucie staną się bardziej przystępne dla nabywców nieposiadających dolara, potencjalnie zwiększając popyt i ceny. W innej bardziej krótkoterminowej perspektywie i na innym rynku inwestorzy wyceniają wzrostem ceny ropy, spadek zapasów, które zmniejszyły się w ostatnim tygodniu sierpnia aż o 11,5 mln baryłek. To już 6. tydzień ze spadkiem zapasów ropy w USA w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Jako przyczynę wzrostu cen podaje się też sytuację polityczną w… Gabonie (producent). W wyborach prezydenckich na trzecią kadencję wybrano tą samą osobę co spowodowało wojskową rebelię. Trzecia kadencja. Czyż nie brzmi znajomo…?
WALUTY
Wzrost rentowności amerykańskich obligacji skarbowych odpychał w sierpniu od walut rynków wschodzących, a sprzyjał amerykańskiemu dolarowi. Rosnące prawdopodobieństwo jeszcze jednej podwyżki w USA aprecjonowało amerykańską walutę. Po wystąpieniu Powella w Jackson Hole szanse na podwyżkę stóp procentowych o 25 punktów bazowych we wrześniu wzrosły ponad dwukrotnie, do 21,5%. Szanse na dodatkową podwyżkę stóp procentowych w tym roku osiągnęły najwyższy poziom od 2 miesięcy i są na poziomie 52,1%. Obniżki stóp nie powinny rozpocząć się do czerwca 2024 r. Szef Fed zasugerował, że dalsze podwyżki stóp mogą być konieczne, ale zacieśnianie będzie postępować w ostrożny sposób. Jeśli gospodarka nie będzie hamować, to w celu oponowania inflacji może być konieczna podwyżka w listopadzie. Tylko wyraźnie złe dane z amerykańskiej gospodarki sugerujące, że stopy już nie urosną a pozostaną w obecnym przedziale 5,25-5,50 proc. mogły by osłabić amerykańską walutę. Większość anglojęzycznych ekonomistów stoi na stanowisku, że do recesji w amerykańskiej gospodarce nie dojdzie, więc ryzyko osłabienia się dolara nie jest w nadchodzącym miesiącu zbyt duże. Zagrożeń dla złotówki za to nie brakuje. Plany budżetowe (opisane przy obligacjach), wejście w cykl obniżania stopy procentowej przy niezmienionych stopach w USA, eskalacja wyborczych obietnic. Historycznie perspektywa wyborów nie sprzyjała notowaniom złotówki. Dopóki kampania oscyluje wokół ustawy o uboju zwierząt dopóty nie szkodzi ona walucie, ale jak zaczną wybrzmiewać kolejne kosztujące miliardy obietnice, możemy mieć problem. Niestety dla notowań złotego, żadna siła polityczna nie ma na afiszu wejścia do strefy EURO, więc o aprecjację będzie w okresie wyborczym bardzo, bardzo ciężko.
Będąc mniej więcej na półmetku wakacji zaczynamy wychodzić z myślenia tylko o wypoczynku a mocniej skupiamy się na tym co dalej. Piękne lipcowe słońce świeciło dla inwestorów nieprzerwanie cały miesiąc. Z pewnością optymizmu nie zabrakło na rynku akcji i obligacji a co z surowcami? Jak kształtowała się cena ropy i jaki ma to wpływ na rodzimy rynek?
AKCJE
Coraz trudniej znaleźć pesymistę, który chłodno by oceniał perspektywę dla rynku akcji. Wiozący mnie ostatnio przez Bydgoszcz taksówkarz, od rozważań nad wzrostem cen akcji wolał dysputę na temat zdrowia Tomasza Golloba, mimo, że starałem się go wysondować, czy to jest już ten przysłowiowy etap hossy w którym także zawodowi kierowcy biorą się za inwestycję. Optymizm zatem może nie jest typowy dla końca hossy, ale jest niepokojąco szeroki. Docelowe poziomy dla indeksu S&P500 na koniec roku zmieniło ostatnio 15 z 24 banków inwestycyjnych. Z tego 14 zostało podniesionych (ostatnio Goldman Sachs podniósł swoją prognozę dla indeksu z 4000 pkt do 4500 pkt), tylko jedna obniżona. Największymi optymistami pozostają analitycy z Fundstrat, którzy widzą S&P500 na koniec roku na poziomie 4825 pkt. Zaś największymi pesymistami są analitycy BNP Paribas, którzy widzą indeks S&P500 na koniec roku na poziomie 3400 pkt (brak zmiany prognozy z początku roku). Interesująco zaś wygląda jedyna zmiana w dół. Analitycy Cantor Fitzgerald obniżyli swoje prognozy z wcześniejszych 4100 pkt do 3500 pkt i są to jedyni analitycy, którzy obniżyli w ostatnim czasie prognozy dla indeksu S&P500 na koniec roku. Optymizm banków inwestycyjnych a także obrazujący skrajną chciwość poziom wskaźnika „Fear&Greed Index” – może świadczyć, że rynek dotarł do newralgicznego poziomu. Z całą pewnością Ci, którzy nie zdążyli zarobić na akcjach są coraz bardziej zniecierpliwieni czekając na korektę i tylko od ich determinacji będzie zależeć czy zobaczymy ostatnią falę euforycznych wzrostów wyciągających rynek do zapowiadanego w poprzednim komentarzu poziomu 2300-2400 na indeksie WIG20. Inwestorzy na rynkach akcji obecnie nie dostrzegają ryzyka, które staje się coraz wyraźniejsze dla dalszego scenariusza wzrostowego. Fundamentalnie dla polskich akcji nie wiele się zmienia. Są one dalej tanie w stosunku do amerykańskich i dopóki w USA nie nastąpi wyraźny odwrót, dopóty w Polsce ochoczo będzie rosło. Ewentualna korekta wyczekiwana przez tych, którzy zostali na peronie (gdyby nie Pan taksówkarz w Bydgoszczy mi też to właśnie groziło), będzie pewnie w dalszym ciągu okazją do zakupów.
OBLIGACJE
FOMC zdecydował się podwyższyć stopy o 25 pb, zgodnie z oczekiwaniami rynkowymi. Obecnie stopa w USA wynosi 5,25-5,5%. Także ECB podwyższyło stopy o tę samą wartość do poziomu 4,25%. Celem każdego cyklu zaostrzania polityki monetarnej jest spowolnienie inflacji i utrzymanie zaufania do własnej waluty. Każdy bank centralny stara się to osiągnąć, nie wprowadzając jednocześnie gospodarki w recesję. W powszechnym języku mówi się, że Bank Centralny próbuje doprowadzić gospodarkę do “miękkiego lądowania”. Bez względu na nazwę, niewielu udaje się to osiągnąć. Zamiast tego, zaostrzanie polityki zwykle kończy się “twardym lądowaniem” i kryzysem. Ostatnie dane makro dotyczące amerykańskiej gospodarki sugerują, że Rezerwa Federalna może być jednym z niewielu banków centralnych w historii, które osiągnęły zamierzony cel, przechodząc płynnie z boomu w… następny boom gospodarczy. Teoretycznie to są bardzo dobre wiadomości dla obligacji. Pytanie tylko na ile realizacja pozytywnego scenariusza – czyli postępująca dezinflacja przy jednoczesnym dodatnim PKB – jest już w cenach obligacji. Skrajnie widać to w Polsce, gdzie kontrakty FRA 12 (Forward Rate Agreement 12 msc) są na poziomie 4,55 co oznacza, że rynek zakłada stawkę WIBOR 3 msc na poziomie 4,25-4,5 za rok (!!!). Jeśliby nawet założyć, wyraźnie pogłębiający się spread między stawką WIBOR a stopą referencyjną NBP, to trudno mi uwierzyć w 150-200pkt spadek stopy procentowej w ciągu roku… Tak jak należało przypuszczać, zwłaszcza ze względu na kontekst wyborczy, dezinflacja jest ochoczo rozgrywana. Nakręca to koniunkturę na rynku obligacji stało-kuponowych. Weszliśmy jednak z cenami obligacji w rejony w których ryzyko korekty, albo przynajmniej stagnacji bardzo wzrosło. Wzrost krajowych stóp może w końcu wystąpić, w związku z tym, że rynek wycenia zbyt dużą liczbę obniżek stóp. Jednak w dłuższym dwuletnim terminie utrzyma się trend spadkowy stóp (wzrost cen obligacji). Inną kwestią jest rosnąca atrakcyjność obligacji korporacyjnych. Fundusze budowane na tych obligacjach miały dość czasu, żeby zbudować portfele na piku stopy procentowej i teraz rentowności tych funduszy powinny być już lepsza od skarbówek, zakładając oczywiście, że zarządzający tymi funduszami spędzili czas żniw aktywnie i bezwypadkowo…
SUROWCE
Wydawało się już, że spadki rentowności amerykańskich obligacji i osłabienie dolara to będzie powód oczekiwanych wzrostów ceny złota. Po sforsowaniu poziomu 1960 USD w środku lata, można było mieć nadzieję na atak na 2000 USD. Wiele komentarzy rynkowych wskazywało, że cykliczny dołek za inwestorami i teraz szlachetny kruszec nabierze wiatru w żagle. Końcówka miesiąca jednak boleśnie po raz kolejny odsunęła te nadzieje, choć wydaje się póki co, że jedynie w czasie. Powodem jest może nie tyle spodziewana podwyżka stóp w USA, co bardzo dobre dane makro, które jako stymulator inflacji, znów odsuwają w czasie perspektywę obniżek stóp procentowych. A kto wie, czy jednak FED nie będzie zmuszony do jeszcze jednej podwyżki. Obecnie kontrakty na stopy w USA wyceniają na 20% podwyżkę stóp we wrześniu. To prawdopodobnie oznacza, że przynajmniej do września wzrost ceny nie nastąpi. Omawiając surowce w obecnym miesiącu, trzeba wspomnieć o gazie ziemnym. 27 lipca ok. 10 rano gaz ziemny w holenderskim hubie TTF w kontraktach na sierpień taniał do 29,17 euro za MWh. Wycena kontraktów wrześniowych spadła o 0,5 proc. do 30,19 euro za MWh. W dniu ataku Rosji na Ukrainę, 24 lutego 2022 r., notowania gazu na TTF przekraczały 128 euro za MWh. W szczytowym momencie, w sierpniu 2022 r., ceny gazu sięgały 350 euro za MWh. To pokazuje skalę spadku ceny, tego ważnego dla inflacji surowca. Odwrotną, choć nie o tak spektakularnej skali, sytuację obserwujemy na rynku ropy. Na półmetku wakacji na stacjach paliw rosną ceny benzyn i oleju napędowego. Koszty tankowania są najwyższe od ponad dwóch miesięcy. Obserwując to, co od początku lipca działo się na giełdach naftowych można było się spodziewać, że paliwa w Polsce zaczną drożeć. Ropa w lipcu zdrożała ponad 10%. Rynki rozgrywają wariant „miękkiego lądowania” amerykańskiej gospodarki, ograniczanie podaży przez OPEC i jednak lepszą sytuację niż się spodziewano w Chinach. Wczoraj liderzy tego kraju zadeklarowali rozpoczęcie programów stymulacyjnych, mających na celu wzrost wewnętrznego popytu na towary i usługi. Taka deklaracja jest korzystna dla cen ropy, bowiem im lepsza kondycja tej wielkiej gospodarki, tym większy będzie popyt m.in. na paliwa. Z tych samych powodów rośnie cena miedzi (Chiny są podstawowym konsumentem) a wraz z nią cena akcji KGHM. Pod koniec miesiąca, mieliśmy serię danych makro z USA lepszych niż się spodziewano. Inwestorzy kupują więc ropę ignorując na razie możliwość dalszego podwyższania stopy procentowej.
WALUTY
Kurs EURUSD zwiększył zmienność. Najpierw po decyzjach banków centralnych FED i ECB (zgodne podwyżki po 25pkt) dolar mocno się osłabił, by w kolejnym dniu po publikacji dobrych danych makro wyraźnie się umocnić. Każde dane, które odsuwają w czasie obniżkę stóp, albo wręcz mogą dawać argumenty do jeszcze jednej podwyżki, powodują umocnienie dolara. Stopy procentowe wśród gospodarek rozwiniętych, są w USA (nie licząc Wielkiej Brytanii) na najwyższym poziomie na świecie. Inflacja spada, gospodarka USA pozostaje odporna w porównaniu z innymi krajami i niewielu wierzy, że FED obniży stopy procentowe w tym roku, co może potencjalnie ograniczyć krótkoterminowe spadki dolara. Dane dotyczące inflacji w USA coraz bardziej potwierdzają twierdzenie Powella z lutego, że “rozpoczął się proces dezinflacyjny”. Podczas gdy indeks cen konsumenckich spada od miesięcy, tendencje dezinflacyjne są teraz również widoczne w bazowym CPI i innych miarach ukrytej inflacji. Ceny producentów również spowolniły bardziej niż oczekiwano. Mimo sukcesu FED w postaci „miękkiego lądowania” wydaje się jednak, że w ostatnim kwartale tego roku lub pierwszym roku następnego dojdzie do słabnięcia amerykańskiej gospodarki a to będzie podsycać dyskusje o obniżkach stóp procentowych, co wyklaruje trend osłabienia dolara. Innym argumentem za umocnieniem euro względem dolara jest po prostu większa klarowność wrześniowej podwyżki stóp w strefie euro. W szerszym horyzoncie ważne jest to, że w USA do pierwszego cięcia stóp powinno dojść znacznie wcześniej, być może już na początku 2024 r. Jak na skalę ruchu EURUSD, na EURPLN nie wydarzyło się praktycznie nic (handel głównie granicach 4,42-43). Złotówka pozostaje bardzo mocna i wyraźnie sprzyjają jej kabalistyczni inwestorzy zza oceanu, którym niestraszna perspektywa wyborów czy gargantuiczny prezes banku centralnego. Dopiero pogorszenie globalnego sentymentu i odpływ kapitału z rynków wschodzących mógłby złotemu zaszkodzić. Wydaje się, że póki co wakacyjne zakupy w strefie euro będą relatywnie tanie i w drugiej połowie wakacji będziemy cieszyć się dalej stosunkowo mocną złotówką.
Wielu z nas marzy o posiadaniu własnego domu lub mieszkania – miejsca, w którym czujemy się bezpiecznie i komfortowo. Nasze domy i mieszkania narażone są na wiele ryzyk, takie jak pożary, zalania, kradzieże czy szkody powstałe w wyniku klęsk naturalnych.
W przypadku wystąpienia takich zdarzeń, koszty naprawy lub odbudowy mogą być ogromne. Niestety, wiele osób nie zdaje sobie sprawy z wartości swojego majątku i nie ubezpiecza go w odpowiedni sposób. Wynika to często z braku świadomości oraz niewłaściwej oceny ryzyka.
Istnieje tendencja do niedoszacowania wartości posiadanych nieruchomości. Często widzimy tylko ich bieżącą wartość rynkową, lekceważąc koszty odbudowy lub remontu. W rezultacie, w przypadku wystąpienia szkody, otrzymujemy odszkodowanie, które nie pokrywa w pełni poniesionej przez nas straty majątkowej. To z kolei może prowadzić do poważnych trudności finansowych, które mogą wpływać na nasze życie i stabilność ekonomiczną.
Dlatego tak ważne jest skonsultowanie swojej obecnej umowy ubezpieczeniowej z doświadczonym doradcą finansowym. Taki ekspert pomoże nam ocenić nasze potrzeby ubezpieczeniowe, uwzględniając wartość naszego domu lub mieszkania, a także ewentualne zagrożenia, które mogą wystąpić w naszym regionie. Doradca finansowy przeprowadzi profesjonalną analizę i pomoże nam wybrać optymalną wysokość ubezpieczenia, która zapewni nam odpowiednią ochronę na wypadek szkód.
Warto pamiętać, że ubezpieczenie domu lub mieszkania nie jest tylko formalnością czy zbędnym wydatkiem. To inwestycja w nasze bezpieczeństwo finansowe. Gdy mamy właściwe ubezpieczenie, możemy spać spokojnie, wiedząc, że w przypadku jakichkolwiek nieprzewidzianych zdarzeń, nasz majątek jest chroniony. Odpowiednio dostosowana polisa ubezpieczeniowa pomoże nam zminimalizować ryzyko finansowe i odzyskać straty w razie potrzeby.
Niedoubezpieczenie domów i mieszkań w Polsce to realny problem, którego nie można lekceważyć i który może dotyczyć każdego z nas. Warto zatem skonsultować obecną umowę ubezpieczeniową z doradcą finansowym, aby wspólnie ustalić poprawną wysokość ubezpieczenia.
Wydaje się, że siła złotego pokazuje jaki kierunek obrały pieniądze globalnie zarządzane. Za polskimi akcjami są rewelacyjne wyniki spółek. Mimo niepewnej sytuacji makro i zbliżających się wyborów, szeroki napływ kapitału zza oceanu nie omija obligacji skarbowych. Złoty się umacnia, więc cena złota w rodzimej walucie pozostaje płaska, mimo korekty notowań.
AKCJE
Po solidnych zwyżkach na rynkach akcji, po dotarciu w przypadku wielu spółek do historycznie wysokich kursów (np. PZU, Kruk) mamy oczekiwanie jakiejś przeceny. Większość analiz i komentarzy zapowiada spadek notowań akcji. Na spotkaniach z zarządzającymi polskimi TFI da się wyczuć obawę o możliwość kontynuowania wzrostów. Zarządzający podpowiadają inne rozwiązania: a to absolute return, a to złoto… A polski rynek akcji, jakoś nie chce pogrążyć się w tej zapowiadanej gremialnie korekcie. Dlaczego? Odpowiedzi można szukać na rynku walutowym. Wydaje się, że siła złotego pokazuje jaki kierunek obrały pieniądze globalnie zarządzane. I mimo, że przeważająca część indeksów dotarła w okolice technicznych oporów (ich oddziaływanie widoczne było w końcówce miesiąca na Wall Street), każdy spadek cen polskich największych spółek jest wyraźnie wykorzystywany do lokowania w nie aktywów. Symptomatyczny jest wzrost największych spółek – ulubieńców amerykańskich funduszy. Cały czas argumentem za polskimi akcjami są rewelacyjne wyniki spółek. Każdy tydzień przynosi lepsze od oczekiwań wyniki z takimi np. rodzynkami: Bank Pekao odnotował 1 446,35 mln zł skonsolidowanego zysku netto przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej w I kw. 2023 r. wobec 907,17 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowany zysk netto Banku Pekao w I kw. 2023 r. wzrósł o 60% r/r, a także był o 63% wyższy od wyniku netto z IV kw. 2022 r. Decydujące znaczenie dla wzrostu zysku netto rok do roku miała poprawa wyniku odsetkowego, przy braku obciążenia wyniku nietypowymi zdarzeniami – podał bank. Przy okazji – zabawnie zmieniła się nomenklatura przy publikacji wyników. Obarczenie banków jakimś socjalistycznym pomysłem nazywa się teraz „nietypowym zdarzeniem”. Po szczególnie imponującym, trwającym od października ubiegłego roku rajdzie, do oporów dotarł niemiecki DAX. W tym okresie indeks zyskał 34 proc., więc czas na realizację zysków zapewne jest już blisko. Indeks naszych największych spółek przebija wzrosty we Frankfurcie swoją sięgającą 42 proc. dynamiką (od 10.2022). Poza technicznymi sygnałami, na korektę wskazują niektóre czynniki fundamentalne. Osłabienie w globalnej gospodarce już jest widoczne, a ostatnio znów zwiększyły się obawy o recesję. Trzeba pamiętać, że obecne wzrosty opierają się na oczekiwaniach złagodzenia polityki pieniężnej, lub przynajmniej przyhamowania tempa jej zaostrzania. Maj za progiem. Większość analityków będzie więc cytować wyświechtaną maksymę “sell in may and go away”. Wydaje się jednak, że w tym roku, zwłaszcza w przypadku korekty, jeśli ta jak wskazuje analiza techniczna faktycznie wystąpi, raczej trzeba wykorzystać zielony miesiąc na zakupy. Inwestycja kapitałowa to odłożona w czasie konsumpcja. Jeśli tak, to może warto odłożyć w czasie zakup ingrediencji grillowych na korzyść akcji, po to, żeby jesienne miesiące zajaśniały złotym blaskiem.
OBLIGACJE
Rynek długu zobaczył szeroki popyt, obniżający rentowności o kilkanaście punktów bazowych w Niemczech i USA, a w Polsce o nieco mniej, ale wystarczająco, żeby 2L, 5L i 10L znalazły się poniżej 6%. Klimat awersji do ryzyka sprzyjał też delikatnemu pogłębieniu wyceny obniżek stóp w Polsce i na rynkach bazowych. Mimo niepewnej sytuacji makro i zbliżających się wyborów, szeroki napływ kapitału zza oceanu nie omija obligacji skarbowych. Członek RPP Ludwik Kotecki ocenił, że przy prowadzonej luźnej polityce fiskalnej i perspektywie ożywienia w polskiej gospodarce od III kw. br. nie ma miejsca na obniżki stóp procentowych, a raczej na ich podwyżki. Jego zdaniem w trakcie tego roku inflacja bazowa prześcignie inflację CPI a ta druga do celu NBP ma szansę dotrzeć dopiero w 2026 r. Wygląda więc na to, że obligacyjna hossa jeśli potrwa jeszcze dwa, trzy miesiące, dotrze do ściany zbudowanej z inflacji. Analiza techniczna wskazuje na kontynuację trendu. Niewykluczone, że jeszcze przed wakacjami rentowności obligacji dojdą do poziomu 5,5% i wykonają cały założony w noworocznym scenariuszu plan na ten rok. Rząd przyjął Wieloletni Plan Finansowy Państwa na lata 2023-2026. Główne liczby były już wcześniej ujawnione. Istotna jest jednak informacja, że prognoza deficytu sektora finansów publicznych 4,7% PKB, zawiera już w sobie poprawkę na tzw. naturalne oszczędności (pojawiające się regularnie a związane z niepełnym wykonaniem niektórych wydatków) w skali 1,1 pkt. proc. W dokumencie zaznaczono też, że wyliczenia deficytu pomijają regułę wydatkową, gdyż ta w obecnym kształcie wymusiłaby tak silną konsolidację, że powstałoby zagrożenie stabilności makroekonomicznej. Co zatem zrobi rząd…? Zmodyfikuje regułę. W kraju wiecznej szczęśliwości, jak pojawiają się kłopoty właśnie to się robi (modyfikuje się reguły).
SUROWCE
Ubiegły miesiąc złoto rozpoczęło na poziomie 2 000 dolarów za uncję, a zakończyło już poniżej tego pułapu. To krótkoterminowe wahanie kursu kruszcu spowodowane jest rozdarciem FED.
W obecnej sytuacji krótkoterminowo cena złota może podlegać wahaniom wynikającym z sytuacji, w której obecnie znajduje się FED. Amerykański bank centralny stara się delikatnie lawirować pomiędzy odzyskaniem kontroli nad inflacją a zachowaniem stabilności amerykańskiej gospodarki. Stąd każdy, najdrobniejszy sygnał, każda wypowiedź, wpływa na kurs dolara amerykańskiego, co bezpośrednio przekłada się na zachowanie złota. Wystarczyła chociażby wypowiedź Johna Williamsa – szefa FED w Nowym Jorku, w której dał do zrozumienia, że istnieje ciągle przestrzeń do bezpiecznych działań w celu obniżenia inflacji, czyli do potencjalnego podniesienia stóp procentowych, a cena złota zanotowała zejście poniżej 2000. W średnim terminie, kurs złota powinien zmierzać ku 2 100 USD za uncję. Jednak w tzw. międzyczasie (czyli w II kwartale) możliwa jest korekta spowodowana tym, że część inwestorów może zechcieć zrealizować zyski i zmodyfikować portfel. Za większym prawdopodobieństwem wzrostu przemawia fakt, że spośród możliwych scenariuszy makro, tylko jeden jest optymistyczny dla gospodarki i rynków, a pesymistyczny dla złota – ten, w którym FED okiełzna inflację i zachowa gospodarkę. Inne scenariusze mniej optymistyczne, bardziej realistyczne mówią, że albo wystąpią turbulencje w gospodarce, albo inflacja nadal będzie poza kontrolą – a to argumenty za złotem. Natrafiłem też, na razie brzmiącą jak zapowiedź apokalipsy, analizę dla ceny złota, z ceną docelową…10tys USD (!!!). Jej autorem jest znany z kontrowersyjnych predykcji Peter Schiff, który w niedawnym wywiadzie dla NTD News wieszczył, iż Ameryka stoi nad przepaścią. Analiza zakłada, że FED poniesie klęskę i straci wiarygodność na każdym polu – i gospodarki, i walki z inflacją. W tle mamy dodatkowo wątek dedolaryzacji i wyprzedaży amerykańskich obligacji przez Chiny. W efekcie złoto znacząco przyspieszyłoby swój marsz obierając kierunek – 10 tys. USD. Może mało realna jest ta analiza, ale dla tych którzy szukają argumentów za złotem, idealna. Złoty się umacnia, więc cena kruszcu w rodzimej walucie pozostaje płaska, mimo korekty notowań. Jest to okoliczność sprzyjająca dla tych, którzy mają ochotę postawić w swoich planach inwestycyjnych na złoto.
WALUTY
Od początku roku do dziś to rewelacyjny okres dla złotego. Umacnianie się złotówki w pierwszym kwartale związane było z ostro pikującymi cenami gazu w Europie, pierwszymi symptomami hamowania inflacji w USA i euforią związaną z zapowiedziami łagodzenia drakońskich pandemicznych restrykcji w Chinach. Wtedy kursy walut do PLN runęły ze szczytów. Pod koniec września ubiegłego dolar i frank po raz pierwszy w historii kosztowały ponad 5 zł, kurs euro zbliżał się do 4,90 zł. Dziś wspólna waluta kosztuje już przeszło trzydzieści groszy mniej, a kurs EUR/PLN stopniowo i mozolnie, sesja po sesji, osuwa się na coraz niższe pułapy. W ubiegłym miesiącu, sądzę, że tak też będzie w nadchodzącym – wyraźnie poprawiło się nastawienie do rynków wschodzących, co zbiega się z rozpoczęciem dezinflacji w Polsce (właśnie ogłoszono inflację za kwiecień – 28.04 godz. 10:01 – na poziomie 14,7%). W pierwszym okresie po minięciu szczytu przez inflację, hamowanie wzrostu cen jest ostre i bezdyskusyjne (ze względu na silne efekty bazy statystycznej). Sprzyja to napływowi kapitału na krajowy rynek aktywów finansowych aprecjonując złotówkę. Z napływającym kapitałem ciężko dyskutować. Wydaje się bardzo realne, że złotówka do EURO na koniec roku będzie bliżej 4,4 niż 4,8. Krótkoterminowym zagrożeniem dla PLN może być chęć przypodobania się wyborcom i okazjonalna obniżka stóp procentowych. Będący dwa kroki przed NBP węgierski bank centralny, co prawda nie zmienił głównej stopy (13%), ale zdecydowanie zmniejszył stopę kredytową O/N, aż o 450pb. Będzie to oprócz wyborczego giftu, kolejny argument za obniżeniem stopy. A to może odwrócić trend na złotówce. Innym argumentem za korektą i deprecjacją krótkoterminową złotego jest analiza techniczna. Skala wykupienia na dziennym wykresie złotego jest naprawdę ogromna, co nie zdarza się zbyt często. Dla porównania podobne wartości wskaźnika RSI(14) w okresie ostatnich dwóch lat pojawiły się na wykresie tylko pięciokrotnie, za każdym razem wyznaczając lokalny szczyt. Prawdopodobne jest więc, że na razie wystarczy tych wzrostów.
W dzisiejszych czasach coraz więcej ludzi decyduje się na zakup nieruchomości. Z jednej strony wynika to z rosnącej dostępności kredytów hipotecznych, a z drugiej strony z faktu, że posiadanie własnego mieszkania czy domu to dla wielu osób priorytet życiowy. Bez względu na motywację, proces kupna nieruchomości to skomplikowana procedura, wymagająca dużo czasu i wiedzy. Właśnie z tego powodu coraz więcej ludzi korzysta z pomocy doradcy finansowego.
W niniejszym artykule omówimy rolę, jaką odgrywa on w procesie zakupu nieruchomości, a konkretnie, skupimy się na aspektach bezpieczeństwa transakcji, opłacalności inwestycji, oszczędnościach finansowych oraz czasie.
Bezpieczeństwo transakcji
Pierwszą i jedną z najważniejszych ról, jakie pełni doradca finansowy, jest zapewnienie bezpieczeństwa transakcji. Zakup nieruchomości to proces, który może być skomplikowany i czasochłonny, a nieruchomości to duże, trudne do zabezpieczenia aktywa. Dlatego też, doradca finansowy czy doradca kredytowy, może pomóc w zapewnieniu, że transakcja przebiegnie bezpiecznie.
Doradca finansowy może:
-zaproponować różne rozwiązania, które pomogą w zabezpieczeniu transakcji
-pomóc w zabezpieczeniu finansowania, co jest kluczowe dla większości kupujących
-pomóc w przygotowaniu wszystkich dokumentów potrzebnych do przeprowadzenia transakcji
-a także pomóc w przeprowadzeniu oceny nieruchomości, która pomoże w ustaleniu jej wartości.
Opłacalność inwestycji
Kolejną ważną rolą, jaką pełni doradca finansowy, jest zapewnienie opłacalności inwestycji. Zakup nieruchomości to inwestycja, która wiąże się z dużymi kosztami, a czasem może wymagać nawet zaciągnięcia kredytu. Dlatego też, doradca finansowy może pomóc w znalezieniu najlepszych rozwiązań finansowych, które pozwolą na osiągnięcie najlepszych wyników.
Doradca często wspiera w znalezieniu najlepszych ofert finansowych, które pozwolą na oszczędność pieniędzy w długim okresie. Może to być oferta kredytowa, która pozwala na spłatę zadłużenia w długim okresie, co zmniejsza wysokość raty. Innym rozwiązaniem może być oferta, która pozwala na odroczenie spłaty kapitału lub odsetek w początkowym okresie kredytowania, co również może wpłynąć na wysokość raty.
Oszczędności finansowe
Doradca finansowy może pomóc w oszczędności pieniędzy poprzez znalezienie najlepszych ofert finansowych, które pozwalają na uzyskanie najkorzystniejszych warunków kredytowych. Dzięki temu można zminimalizować koszty związane z zakupem nieruchomości, co wpłynie na całkowity koszt inwestycji. Ważna jest też pomoc w negocjacjach z bankami, co pozwala na uzyskanie jeszcze lepszych warunków kredytowych.
Doradca pomoże w zrozumieniu różnych kosztów związanych z zakupem nieruchomości, takich jak koszty notarialne, podatki, prowizje doradców nieruchomości itp. Dzięki temu można uniknąć niepotrzebnych kosztów i zminimalizować całkowity koszt inwestycji.
Oszczędność czasu
Zakup nieruchomości to czasochłonny proces, który może zająć wiele tygodni lub nawet miesięcy. Wiele osób nie ma czasu na dokładne zapoznanie się z procesem zakupu i potrzebuje pomocy w tym zakresie. Współpraca z doradcą finansowy pomoże zaoszczędzić czas, przeprowadzając wstępne analizy kredytowe i udzielając informacji o dostępnych ofertach finansowych. Dzięki temu można zaoszczędzić naprawdę wiele i uniknąć niepotrzebnych formalności.
Warto pamiętać, że doradca zawsze pomoże w zrozumieniu różnych aspektów procesu zakupu nieruchomości, takich jak ocena nieruchomości, koszty związane z zakupem, dokumenty potrzebne do transakcji, itp.
Jak można zauważyć, doradca finansowy pełni bardzo ważną rolę w procesie zakupu nieruchomości. Pomaga on w zapewnieniu bezpieczeństwa transakcji a współpraca oszczędzi nasz czas i pieniądze. Doradca zadba też o zwrot z naszej inwestycji. Wszystkie te elementy są fundamentem współpracy z doradcami Phinance S.A. Dlatego, warto skorzystać z usług doradcy finansowego, aby uniknąć niepotrzebnych kosztów i błędów oraz osiągnąć najlepsze wyniki.
Oglądając wystąpienia posłów, którzy głosowali nad ustawą „o pomocy państwa w oszczędzaniu na cele mieszkaniowe” można stwierdzić, że pomysłów pojawiło się sporo. Sam projekt ustawy po ostatnim czytaniu wyszedł jednak z Sejmu bez większych zmian.
Przyjrzyjmy się rozwiązaniu, o którym mówi się najwięcej – Bezpieczny Kredyt 2%.
Zacznijmy od podstawowych założeń
Start – 1 lipca! – mamy nadzieję, że banki zdążą się przygotować i wystartują bez większych opóźnień.
Bezpieczny Kredyt 2% to program pozwalający na zakup pierwszej nieruchomości dla osób poniżej 45 roku życia. Ważne, że warunek ten będzie dotyczył osoby młodszej w gospodarstwie domowym. Posiadanie w przeszłości nieruchomości (nawet jeżeli została ona sprzedana wiele lat temu!) będzie eliminowało z możliwości przystąpienia do programu. Są jednak wyjątki:
- nabycie praw do nieruchomości w drodze dziedziczenia – maks. 50% w jednej nieruchomości pod warunkiem nie zamieszkiwania w tej nieruchomości od co najmniej 12 miesięcy,
- nabycie praw do nieruchomości w drodze dziedziczenia i zbycie nieruchomości przed 18 rokiem życia,
- utrata nieruchomości w ramach działania żywiołu.
Warto wspomnieć w tym miejscu, że mowa o nieruchomościach, które są w stanie zaspokoić potrzeby mieszkaniowe. Jeżeli ktoś nabył wcześniej działkę nie jest wyłączony z programu!
Sylwester Kloc Doradca finansowy Phinance S.A.
Rozwiązanie proponowane przez ustawodawcę zakłada, że z programu będą mogły skorzystać:
1. małżeństwa oraz pary wychowujące co najmniej jedno dziecko – wówczas maksymalna kwota kredytu to 600 000 zł,
2. single – dla których maksymalna kwota kredytu to 500 000 zł.
Środki z preferencyjnego kredytu mają posłużyć po pierwsze do nabycia prawa własności (w tym spółdzielczego prawa własności) lokalu mieszkalnego bądź domu, ich wykończenia lub remontu. Nieruchomości mogą pochodzić zarówno z rynku pierwotnego jak i wtórnego. Ustawodawca zastrzegł jednak maksymalną wysokość wkładu własnego – 200 000 zł oraz wartość nieruchomości – dla singla zatrzyma się na 700 000 zł, dla małżeństw i par wychowujących dzieci będzie to kwota o 100 000 zł większa. Co ważne tym razem nie mamy określonego limitu ceny za metr kw.
Druga opcja skorzystania z kredytu 2% to budowa domu, w tym nabycie działki.
Budowa domu to dwie możliwości:
1. dokończenie budowy domu* – ograniczeniem jest wartość działki i koszt zrealizowanych prac – łącznie ich wartość nie może przekroczyć 200 000 zł, a kwoty kredytu zostają ograniczone do 100 000 zł dla singla oraz 150 000 zł dla małżeństw oraz par wychowujących co najmniej jedno dziecko. Rozpoczęcie budowy musi się odbyć przed wejściem w życie ustawy.
* zakup działki mógł być finansowany kredytem hipotecznym (jeżeli celem będzie budowa domu to taki kredyt musi zostać spłacony).
2. zakup działki i budowa domu (bądź budowa domu na wcześniej zakupionej działce) – wartość wkładu własnego (wartość działki) i kwoty kredytu nie może przekroczyć 1 mln zł.
Ustawa zakłada możliwość otrzymania gwarancji Banku Gospodarstwa Krajowego do kwoty 100 000 zł dla tych, którzy nie będą posiadali wkładu własnego lub zgromadzili tylko jego część. BGK udzieli gwarancji do maksymalnie 20% wartości nieruchomości, za którą zapłacimy 1% od jej wartości.
Dla osób, które będą miały problem ze zdolnością ustawodawca nie zaproponował rozwiązania. Ustawa eliminuje jakiekolwiek inne poza określonymi w ustanie połączenia, które mogłyby pozwolić na dodanie współkredytobiorcy w celu polepszenia zdolności kredytowej. Tak więc przystąpienie do kredytu np. z rodzicami w tym przypadku nie będzie możliwe.
Kredyt będzie dostępny jedynie w złotówkach, a okres kredytowania nie będzie mógł być krótszy niż 15 lat. Dostępne będą wyłącznie raty malejące, a dopłata przewidziana jest na okres 10 lat (przeliczna ponownie po 5 latach).
RATY MALEJĄCE – to schemat spłaty, w którym kolejne raty są niższe. Część kapitałowa jest stała w całym okresie, a wraz z każdą zapłaconą ratą zmniejsza się część odsetkowa.
Istnieje możliwość utraty dopłat – zauważa doradca Phinance. Zadzieje się tak wówczas gdy:
- sprzedamy nabytą nieruchomość,
- wynajmiemy ją,
- zmienimy sposób użytkowania,
- ogłosimy upadłość konsumencką, itd.
Nie będzie zwrotów, a jedynie brak przyszłych korzyści.
Program daje nam 24 miesiące na przeprowadzkę i rozpoczęcie prowadzenia gospodarstwa domowego w nabywanej nieruchomości bądź wybudowanym domu.
Jak wygląda program od strony praktycznej?
Ustawodawca skupił się na ograniczeniu ilości osób, które mogą przystąpić do kredytu. Przez to do programu faktycznie mogą przystąpić jedynie osoby wnioskujące o kredyt na pierwszą nieruchomość.
Ograniczone zostały cesje umów deweloperskich, tak aby ograniczyć spekulacje co niektórych osób.
Sprawdźmy jak będzie liczona faktyczna wysokość oprocentowania.
Na ten moment nie znamy szczegółów parametrów i zmiennych liczenia zdolności. Prawdopodobnie to BGK w umowach z bankami określi te parametry a sam sposób liczenia zdolności kredytowej będzie informacją wewnętrzną.
Realna dopłata będzie uzależniona od kilku kwestii a jej podstawą będzie wskaźnik kwartalnej stopy procentowej.
Dopłata do oprocentowania w tym przypadku to: 6,99% (wskaźnik kwartalnej stopy procentowej obliczony na podstawie danych z 14.04.2023) – 2% = 4,99%, a faktyczne oprocentowanie (zakładając przeciętną ofertę kredytu hipotecznego 8,3%) zamknie się na poziomie 3,31%.
Należy pamiętać, że podane oprocentowanie 3,31% to przykład. W niektórych przypadkach realne oprocentowanie spadnie nawet poniżej 2,8%.
Sprawdźmy jak wyliczenia prezentują się na przykładach:
1. Scenariusz nr 1: singiel bez wkładu własnego, który liczy na gwarancję BGK uzbierał 20 000 zł, znalazł kawalerkę w Warszawie o metrażu 34 m2, za którą sprzedający życzy sobie 14 000 zł za m2.
Szybka kalkulacja: 34 m2 x 14 000 zł = 476 000 zł. W standardowym przypadku bank wymagałby minimalnie 10% wkładu własnego, czyli 47 600 zł, więc owy singiel takiej nieruchomości by nie nabył.
BGK dorzuca gwarancję, a singiel wnioskuje o pełne 476 000 zł (uzbierane środki własne pozwolą na zapłatę PCC 2% oraz sfinansują koszty wprowadzenia się).
Pamiętając o tym, że będą to raty malejące to pierwsza rata kredyty zaczyna się od około 2 700 zł. Dla porównania, przy obecnych stopach procentowych, taka rata (równa) mogłaby wynieść nawet 4 000 zł.
2. Scenariusz nr 2: młode małżeństwo znalazło nieruchomość na rynku pierwotnym. Podpisuje umowę rezerwacyjną z deweloperem i czeka na wejście w życie ustawy Bezpieczny Kredyt 2%.
Małżeństwo zgromadziło maksymalny wkład własny wynoszący 200 000 zł, nieruchomość kosztuje 700 000 zł, do tego należy doliczyć wykończenie na kwotę 100 000 zł – łącznie 800 000 zł.
Kwota kredytu 600 000 zł. Pierwsza rata malejąca po dopłatach wyniesie 3 400 zł, przy racie równej to przedział pomiędzy 4 500 a 4 800 zł.
Spodziewamy się powrotu do zdolności, którą wszyscy znamy przed rozpoczęciem cyklu podwyżek stóp procentowych. Może nie będą to aż takie wartości do których się wtedy przyzwyczailiśmy, jednak Bezpieczny Kredyt 2% pozwoli częściowo nam do tego wrócić. – dodaje Sylwester Kloc z Phinance.
Jak widać program ma w sobie dużo korzyści:
- dopłaty przez pierwsze 10 lat – co prawda wraz ze spadkiem stóp procentowych program będzie tracił na atrakcyjności, jednak w dalszym ciągu to spora dopłata od państwa,
- program narzuca raty malejące dzięki czemu szybciej spłacamy kapitał,
- wyższa zdolność liczona w oparciu o ratę po dopłacie – założenie rynku,
- gwarancja BGK do wkładu własnego,
- koszt kredytu mniejszy nawet o kilkaset tysięcy złotych!
Warto na koniec wspomnieć o Bezpiecznym Kredycie 2% jako armacie na zbliżające się wybory. Kwoty przyjęte na dopłaty w tym roku są tak małe, że Bank Gospodarstwa Krajowego rozliczy się z bankami z tytułu udzielonych kredytów dopiero w 2024 roku. Na tej podstawie możemy założyć, że w tym roku nie obowiązują nas żadne limity i z kredytu będzie mogła skorzystać większość wnioskujących. Problem może pojawić się w przyszłym roku, kiedy pula środków zostanie wyczerpana, a banki zaczną odmawiać przyjmowania wniosków – tego rynek w którymś momencie się spodziewa!
Bezpieczny Kredyt 2% jest programem bardziej złożonym niż może się to wydawać. Przybliżone kwoty rat mogą się różnić a o ich wysokości mogą decydować niuanse. Dlatego warto już teraz rozważyć opcje zaciągnięcia kredytu i przygotować się do niej wcześniej.
Warto też pamiętać, że nie każdy bank będzie uczestniczył w programie, a to oznacza, że niektóre źródła dochodu mogą być gorzej oceniane.
Zapraszamy już teraz do bezpłatnego spotkania się z naszymi doradcami. Jeżeli spotkamy się odpowiednio wcześnie, wiele kwestii będziemy mogli zaplanować.
Sylwester Kloc
Doradca finansowy to osoba której zadaniem jest wspieranie klientów w osiągnięciu ich celów finansowych. Doradca udziela porad dotyczących inwestycji, oszczędzania, planowania emerytalnego, zarządzania długiem, a także w zakresie ubezpieczeń i podatków tak, aby pomóc klientowi w podjęciu najlepszych dla niego decyzji oraz wyboru odpowiednich instrumentów finansowych. Należy zaznaczyć, iż taki specjalista z zakresu finansów zobowiązany jest do przestrzegania określonych standardów etycznych i zawodowych.
Doradca finansowy pomaga także swoim klientom w ustaleniu celów finansowych, takich jak oszczędzanie na emeryturę, zabezpieczenie finansowe dla rodziny czy inwestowanie.
Zgodnie z dyrektywą Unii Europejskiej dotyczącą pośrednictwa finansowego, doradca finansowy to zawód wykonywany przez niezależnych, niezwiązanych z żadną konkretną instytucją finansową profesjonalistów. Ich głównym zadaniem jest przekazanie klientowi merytorycznej wiedzy na temat bezpiecznego zarządzania finansami oraz ochrony jego majątku.
Czy Polacy mają zaufanie do doradców finansowych?
Z badań wynika, że poziom zaufania Polaków do doradców finansowych nie jest bardzo wysoki, ale sukcesywnie się poprawia. Według badania przeprowadzonego przez TNS Polska w 2020 roku, tylko 20% Polaków uważa, że doradca finansowy jest osobą, której można ufać w 100%. Jednakże, ponad 60% respondentów uważa, że doradca finansowy to osoba, której można powierzyć swoje finanse w pewnym stopniu.
Współpracę rozpoczyna się zwykle odwykonania analizy potrzeb, która pozwoli określić potrzebyi priorytety klienta. Na tej podstawie dobiera się odpowiednie produkty wybrane z rynku finansowego i opracowuje indywidualny koncept finansowy. Profesjonalni doradcy, potrafią w przejrzysty i klarowny a jednocześnie zrozumiały dla każdego sposób, przedstawić rozwiązanie pokazując korzyści z produktu, nie pomijając przy tym omówienia kosztów czy wykluczeń. Duża paleta produktowa firmy Phinance pozwala dobrać najbardziej optymalne rozwiązania, dopasowane do potrzeb i możliwości klienta. Współpraca z doradcą zagwarantuje pewność, bezpieczeństwo i zysk całej rodzinie.
Kluczowe jest znalezienie dobrego doradcy, który jest kompetentny, doświadczony i ma pozytywne referencje. Zaufanie do doradcy często zdobywa się latami albo sprawdza w sytuacjach kryzysowych. Przy odpowiedniej współpracy z doradcą, można skuteczniej planować swoje inwestycje czy realizować inne cele finansowe.
Nowoczesne doradztwo finansowe
Jest kilka cech, które pozwalają na lepsze zaspokojenie potrzeb klientów i zapewnienie im efektywnej pomocy w zarządzaniu finansami. Poniżej przedstawiam kilka z nich:
Technologia – wykorzystanie kalkulatorów finansowych, platformy transakcyjnych i analitycznych, które umożliwiają szybsze i łatwiejsze zarządzanie portfelem inwestycyjnym.
Personalizacja – dostosowanie usługi do indywidualnych potrzeb klienta. Wykorzystanie narzędzi takich jak profile inwestycyjne, testy tolerancji ryzyka i algorytmy, które umożliwiają dokładniejszą analizę potrzeb i celów klientów.
Edukacja – umożliwianie klientom zdobycia wiedzy na temat inwestycji, oszczędzania, podatków i innych zagadnień finansowych.
Ścisłe przestrzeganie standardów – etycznych i zawodowych, takich jak wymogi MiFID II, które gwarantują bezpieczeństwo i ochronę interesów klientów.
Ścisła współpraca z klientem – położenie nacisku na ścisłą współpracę z klientem, której celem jest zapewnienie kompleksowej i spersonalizowanej pomocy w osiągnięciu celów finansowych. Doradca finansowy jest dostępny dla klienta przez większość dnia i odpowiada na jego pytania i wątpliwości.
Czy warto skorzystać z usług doradcy finansowego?
Dla osób, które nie zajmują się zawodowo finansami, samodzielne analizowanie ofert banków czy towarzystw ubezpieczeniowych może być zbyt trudne i czasochłonne. Dlatego z pewnością w sytuacji, w której trzeba podjąć trudną decyzję finansową, warto skorzystać z porady doradcy finansowego. Phinance S.A. to multiagencja z ponad 20-letnim doświadczeniem na rynku. Doradcy Phinance mogą skorzystać z większości dostępnych na rynku produktów finansowych co daje im pełną możliwość i niezależność w doborze rozwiązań dla swoich klientów. To sprawia, że współpraca nastawiona jest na długofalową współpracę co z jednej strony daje klientom pełne poczucie odpowiedzialności doradcy ale i poczucie większego bezpieczeństwa dla klienta. Długofalowa współpraca doradcy z klientem zawsze owocuje lepszym zrozumieniem produktów z jakich klient korzysta ale i szybszą pomocą w sytuacjach dla klienta trudnych.
Doradcy Phinance zawsze podchodzą do współpracy z klientem w sposób kompleksowy – sprawdzają rozwiązania finansowe jakie klient już posiada i optymalizują je aby osiągnąć jak najlepszy efekt i jak najlepiej zabezpieczyć klienta. To poczucie bezpieczeństwa i zaopiekowania jest zawsze priorytetem, który przynosi owoce dla obu stron.
Ubezpieczenie na życie jest ważnym produktem finansowym, zapewniającym Tobie i Twojej rodzinie ochronę w przypadku nieoczekiwanego zdarzenia. Polisa ubezpieczeniowa na życie może zapewnić bezpieczeństwo finansowe Twoim bliskim, gdyby coś Ci się stało. Jednak wybór odpowiedniej polisy na życie nie zawsze jest łatwy. Istnieje kilka czynników, które należy wziąć pod uwagę przy wyborze polisy, takich jak zakres, koszt, obecna struktura finansów. Jak wybrać polisę na życie, na jakie czynniki zwrócić uwagę i co jest objęte polisą na życie?
Polisa na życie jest najmniej „egoistycznym” rozwiązaniem finansowym. Wynika to z faktu, że zabezpieczamy tym produktem swoich bliskich, bo to oni najczęściej otrzymają potem środki w przypadku zdarzenia.
Andrzej Kowerdej Kierownik Działu Ubezpieczeń na Życie i Ubezpieczeń Zdrowotnych Phinance S.A.
Co obejmuje ubezpieczenie na życie?
Wybór odpowiedniego ubezpieczenia może być trudny, ponieważ istnieje wiele różnych rodzajów polis i opcji do wyboru. Polisa na życie jest umową ubezpieczenia, która ma na celu ochronę finansową osoby ubezpieczonej oraz jej najbliższych w przypadku jej śmierci. Co dokładnie obejmuje polisa na życie zależy od konkretnych warunków umowy oraz wybranej przez ubezpieczonego opcji ubezpieczenia. Poniżej przedstawiam kilka potencjalnych elementów, które mogą być objęte polisą na życie:
- Świadczenie w przypadku śmierci ubezpieczonego – w przypadku śmierci osoby ubezpieczonej, jej beneficjenci otrzymują określoną sumę pieniężną, która może być wykorzystana na dowolny cel.
- Świadczenie w przypadku trwałego uszczerbku na zdrowiu – niektóre polisy na życie obejmują również ochronę w przypadku trwałego uszczerbku na zdrowiu, który uniemożliwia ubezpieczonemu powrót do pracy lub wykonywania innych czynności życiowych.
- Świadczenia dodatkowe – niektóre polisy na życie oferują dodatkowe świadczenia, takie jak ochrona przed chorobami krytycznymi, koszty leczenia lub choroby powodujące trwały uszczerbek na zdrowiu.
- Ochrona przed stratami wynikającymi z kredytu – niektóre polisy na życie oferują ochronę przed stratami wynikającymi z niespłacenia kredytu hipotecznego lub innych pożyczek.
- Wypłaty jednorazowe lub wielorazowe – ubezpieczony może wybrać wypłatę jednorazową lub wielorazową, w zależności od swoich potrzeb i preferencji.
Warto pamiętać, że polisa na życie może różnić się w zależności od firmy ubezpieczeniowej i konkretnych warunków umowy. Przed podpisaniem umowy należy dokładnie zapoznać się z jej treścią i zapytać o wszelkie niejasności.
Czy ubezpieczenie na życie jest potrzebne jeśli mam ubezpieczenie grupowe?
Ubezpieczenie grupowe to polisa na życie, która jest oferowana przez pracodawcę lub organizację dla grupy osób zatrudnionych lub związanych z tą organizacją. Jest to powszechnie stosowana forma ubezpieczenia w miejscu pracy i często jest oferowana pracownikom jako jeden z benefitów.
Indywidualna polisa na życie natomiast to ubezpieczenie, które jest kupowane indywidualnie przez osobę i chroni ją i jej rodzinę w razie jej śmierci. Jest to bardziej elastyczna forma ubezpieczenia, którą można dostosować do indywidualnych potrzeb i sytuacji życiowych.
Oto kilka różnic między ubezpieczeniem grupowym a indywidualną polisą na życie:
1. Właściciel polisy – w przypadku ubezpieczenia grupowego, pracodawca jest właścicielem polisy, a pracownicy są objęci ubezpieczeniem jako beneficjenci. W przypadku indywidualnej polisy na życie, ubezpieczony jest właścicielem polisy.
2. Wielkość ubezpieczenia – w przypadku ubezpieczenia grupowego, wielkość ubezpieczenia jest zwykle ograniczona i zależy od określonych kryteriów, takich jak wiek pracownika, poziom wynagrodzenia, itp. W przypadku indywidualnej polisy na życie, ubezpieczony może wybrać dowolną kwotę ubezpieczenia, która odpowiada jego potrzebom.
3. Przenośność – ubezpieczenie grupowe jest zwykle przypisane do danego miejsca pracy lub organizacji, więc jeśli pracownik zmienia pracodawcę, może stracić swoje ubezpieczenie. W przypadku indywidualnej polisy na życie, ubezpieczenie przypisane jest do osoby i może być przeniesione do nowego pracodawcy lub zachowane bez względu na sytuację zawodową.
4. Koszt – ubezpieczenie grupowe zwykle jest tańsze niż indywidualna polisa na życie, ponieważ koszty są dzielone przez wiele osób. Jednakże, ze względu na ograniczenia dotyczące wielkości ubezpieczenia i przenośności, może okazać się, że indywidualna polisa na życie jest bardziej opłacalna w dłuższej perspektywie.
W każdym przypadku, ważne jest, aby dokładnie zbadać opcje ubezpieczeń, porównać różne oferty i dostosować ubezpieczenie do swoich indywidualnych potrzeb i sytuacji życiowych.
Grupowe ubezpieczenie na życie od indywidualnego różni się przede wszystkim celem. O ile grupowe ubezpieczenia poza benefitem, ma tak naprawdę na celu chronić interes pracodawcy. O tyle indywidualna polisa chroni przede wszystkim naszych bliskich, przed problemami finansowymi jakie mogą nastąpić, gdy nas zabraknie.
dodaje Andrzej Kowerdej.
Ubezpieczenie na życie – na co zwracać uwagę?
Wybór odpowiedniego ubezpieczenia na życie może być skomplikowany, ale istnieją pewne czynniki, na które warto zwrócić uwagę, aby wybrać najlepszą opcję dla siebie i swojej rodziny. Oto kilka kwestii, na które warto zwrócić uwagę:
- Cel ubezpieczenia: zastanów się, jaki jest cel ubezpieczenia na życie. Czy chcesz zapewnić finansowe wsparcie Twojej rodzinie w przypadku Twojej śmierci lub trwałej niezdolności do pracy? Czy potrzebujesz ubezpieczenia, które pomaga Ci oszczędzać na emeryturę? Upewnij się, że wybierasz polisę, która odpowiada Twoim potrzebom.
- Suma ubezpieczenia: powinna ona być dostosowana do Twoich potrzeb i sytuacji życiowej. Zastanów się, ile potrzebujesz odszkodowania, aby zapewnić finansową ochronę Twojej rodzinie lub sobie w przypadku trwałej niezdolności do pracy. Upewnij się, że kwota ubezpieczenia jest odpowiednia dla Twojej sytuacji.
- Rodzaj polisy: polisy na życie mogą być stałe lub czasowe. Stałe polisy zapewniają ochronę na całe życie, a czasowe polisy są ważne przez określony okres czasu, na przykład 10, 20 lub 30 lat. Zastanów się, jaki rodzaj polisy na życie jest dla Ciebie odpowiedni.
- Koszty: upewnij się, że rozumiesz, jakie są koszty ubezpieczenia na życie, takie jak składka za ubezpieczenie, opłaty administracyjne i prowizje dla agenta ubezpieczeniowego. Sprawdź, czy koszty polisy są w Twoim budżecie.
- Warunki wypłaty odszkodowania: przeczytaj uważnie, jakie są warunki wypłaty odszkodowania. Upewnij się, że rozumiesz, co musi się wydarzyć, aby otrzymać odszkodowanie.
- Wyłączenia z polisy: sprawdź, jakie są wyłączenia z polisy. Niektóre ubezpieczenia nie wypłacą odszkodowania w przypadku samobójstwa, wypadków pod wpływem alkoholu lub narkotyków itp.
Jak wybrać ubezpieczenie na życie?
Znajomość odpowiedniego planu dla Ciebie i Twojej rodziny jest kluczem do znalezienia najlepszego pokrycia dla Twoich potrzeb. Możesz samodzielnie określić swoje cele, przeliczyć zobowiązania, określić budżet jaki chcesz przeznaczyć na składkę. pozostanie sprawdzenie dostępnych na rynku ofert, porównanie ich i wybranie tej odpowiadającej Twoim potrzebom. Jadnak czy da Ci to pewność, że wybrałeś dobrze? Znacznie prostszym i szybszym sposobem jest zwrócenie się z zapytaniem o ofertę doradcy finansowego. Podobnie jak sam nie naprawiasz prali czy auta prosząc o wsparcie specjalistów podobnie z wyborem zabezpieczenia przyszłości Twoich bliskich warto zwrócić się do specjalisty z doświadczeniem i dogłębną znajomością warunków polis. W Phinance S.A. rozumiemy potrzeby naszych Klientów. Dbamy o ich interes tak jakbyśmy dbali o własny. Zależy nam na długoletniej współpracy więc czujemy się odpowiedzialni za wparcie i edukację finansową naszych Klientów.
Zgłoś się do nas i bezpłatnie poznaj możliwe rozwiązania.
W dzisiejszym dynamicznym świecie zawodowym, znalezienie pracy, która spełnia nasze marzenia i umożliwia rozwój zawodowy, jest niezwykle ważne. Jeśli szukasz kariery jako niezależny doradca finansowy lub już jesteś doświadczonym specjalistą, Phinance to firma, która oferuje Ci doskonałe możliwości realizacji swoich ambicji.
Nauczymy Cię wszystkiego
Nie ważne, czy masz doświadczenie w branży finansowej czy dopiero zaczynasz swoją przygodę, w Phinance dostaniesz wsparcie i odpowiednie narzędzia do rozwoju. Przygotujemy Cię do roli doradcy finansowego, ucząc Cię wszystkiego, co jest niezbędne do wykonywania tej pracy. Rozumiemy, że zmiana środowiska pracy może być wyzwaniem, dlatego zapewniamy Ci pełne wsparcie, abyś czuł się tutaj komfortowo. Już na samym początku Twojej kariery będziesz miał możliwość uczestnictwa w kursach dotyczących profesjonalnych usług finansowych, które przygotują Cię do pełnienia roli doradcy.
Masz już doświadczenie doradcze? Świetnie!
Jeżeli posiadasz już doświadczenie jako doradca finansowy, to niezależnie od tego, w czym konkretnie się specjalizujesz, Phinance zapewni indywidualne warunki współpracy Tobie, lub Tobie i Twojemu zespołowi. Szczegóły dopasowujemy do Twoim potrzeb, ale także Twojego doświadczenia. Napisz, aby dowiedzieć się więcej: rekrutacja@phinance.pl
Będziesz miał realny wpływ na życie firmy
Stając się częścią zespołu niezależnych doradców finansowych w Phinance, Twoje zdanie i wkład będą miały istotne znaczenie dla firmy. Niezależnie od tego, czy jesteś stażystą czy doświadczonym doradcą majątkowym, doceniamy Twoją wiedzę, wyniki i wkład w rozwój firmy. Chcemy, abyś czuł się swobodnie w wyrażaniu swoich opinii, ponieważ zaufanie jest fundamentem naszej pracy. Każdy Twój pomysł zostanie poddany analizie i jeśli będzie to możliwe wdrożony w całej firmie. Bardzo mocno wspieramy też inicjatywy realizowane w naszych biurach – niezależnie czy są to rozwiązania sprzedażowe, produktowe czy inne.
Osiągniesz założone cele
W Phinance stworzyliśmy “Ścieżkę kariery”, która pomoże Ci osiągnąć Twoje cele zawodowe. Ścieżka kariery składa się z czterech wariantów, a to Ty decydujesz, w którym z nich chcesz się rozwijać jako indywidualny doradca finansowy. Już od pierwszego dnia będziesz wiedział, jak Twoje sukcesy przekładają się na Twoją pozycję i wzrost wynagrodzenia. Ukoronowaniem Twoich osiągnięć będzie udział w cyklicznym spotkaniu dla najlepszych, gdzie oficjalnie otrzymasz awans. To doskonała okazja do celebrowania sukcesu w mniej formalny sposób.
Możesz pomóc innym
Dla przeciętnego człowieka, usługi finansowe mogą być trudne i niezrozumiałe. Jako doradca finansowy w Phinance otrzymasz szeroki zakres szkoleń, które pozwolą Ci swobodnie poruszać się w dziedzinie finansów. Będziesz mógł wykorzystać swoją wiedzę, świadcząc profesjonalne usługi finansowe i stając się indywidualnym doradcą dla swoich klientów. Twoją rolą będzie pomóc klientom zrozumieć zawiłości finansowe oraz poprawić ich płynność finansową, zabezpieczyć przyszłe potrzeby czy zrealizować ich marzenia.
Dobre relacje to podstawa
W Phinance poznasz setki nowych osób, które będą zainteresowane naszymi usługami finansowymi. Razem ze swoim zespołem będziesz pracować nad przygotowaniem produktów finansowych dla firm lub ubezpieczeń majątkowych. Nasze dział call center wesprze Cię w umawianiu spotkań z potencjalnymi klientami. Będziesz miał możliwość budowania długotrwałych relacji z klientami i doradzania im w wyborze najlepszych rozwiązań finansowych.
Wspieramy Cię w osiąganiu najlepszych wyników
Precyzyjne planowanie i wspieranie Cię w osiąganiu coraz lepszych wyników to nasz konik. Każdy z naszych współpracowników, czy to doradca ds. nieruchomości, czy doradca majątkowy otrzymuje dostęp do zaawansowanych systemów CRM, dzięki którym może analizować realizację zadań na każdym etapie. Dział wsparcia sprzedaży działający w centrali będzie pomagać Ci w egzekwowaniu wielu procesów. W Twoim rozwoju zawodowym pomoże Ci natomiast „Ścieżka Kariery” – dzięki niej określisz swoje dalsze kroki jako doradca finansowy. Praca stanie się dzięki nim bardziej ukierunkowana.
Phinance to firma, która oferuje Ci nie tylko pracę, ale także możliwość spełnienia marzeń zawodowych. Zapewniamy Ci wsparcie, rozwój, możliwość pomocy innym oraz celebrowanie sukcesów. Jeśli chcesz znaleźć pracę, która będzie inspirująca i satysfakcjonująca, dołącz do nas już dziś i spełniaj swoje marzenia zawodowe w Phinance!
Firma to ludzie. Każdy z nas popełnia błędy, jednak ryzyko wpisane jest nie tylko w wewnętrzną strukturę, ale też czynniki rynkowe i zewnętrzne. Przed skutkami każdej z ewentualności chronią nas dopasowane rozwiązanie finansowe. Poznaj 6 powodów, dla których warto ubezpieczyć firmę!
Czy warto ubezpieczyć firmę?
Odpowiedź jest prosta: tak. Ubezpieczenie firmy to kluczowy element długofalowej strategii biznesowej, która poza wzrostami sprzedaży i stałym rozwojem, zakłada nieprzewidywalne powinięcia nogi. Rozwinięte działania prewencyjne są więc kołem ratunkowym rzuconym w stronę przedsiębiorstwa.
Sprawdź rozwiązania dla firm w Phinance!
Oto 6 powodów, dla których warto!
1. Chronisz się przed stratami.
Ubezpieczenia umożliwiają ograniczenie ryzyka i kosztów, jakie poniosłaby firma w przypadku zdarzeń losowych.
Wśród najczęściej uwzględnianych w umowach zdarzeń znajdziemy:
- pożary,
- zalania,
- kradzieże,
- włamania,
- zniszczenia mienia,
- wypadki podczas pracy,
- zagrożenia cybernetyczne.
- ubezpieczenia wartości handlowych (kredyty kupieckie).
W zeszłym roku polskie firmy ubezpieczeniowe objęły ochroną 645,2 mld zł należności handlowych.
Na ten wynik złożyły się sprzyjające warunki makroekonomiczne, będące przede wszystkim efektem programów pomocowych dla przedsiębiorstw.
mówi Andrzej Maciążek, wiceprezes zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń.
2. Działasz zgodnie z prawem.
Wiele państw narzuca obowiązek ubezpieczenia każdego z przedsiębiorstw funkcjonujących na rodzimym rynku.
Niemniej niezależnie od branży, w przypadku roszczeń niezadowolonych klientów czy poszkodowanych osób trzecich, ubezpieczenie staje się gwarantem wypłacalności i płynności finansowej.
3. Zyskujesz wiarygodność i zaufanie.
Posiadanie ubezpieczenia buduje zaufanie. Tworzysz dzięki temu wizerunek firmy, która dba o reputację oraz chroni interesy nie tylko swoje i swoich pracowników, ale też klientów.
4. Spełniasz wymogi partnerów biznesowych.
Element umowy, wymóg kontraktu czy ochrona obu stron transakcji. Ubezpieczenia dla firm, jak już wspominaliśmy, są nie tylko kołem ratunkowym dla przedsiębiorstwa, ale też zabezpieczeniem interesów współpracowników. To gwarant silnego przedsiębiorstwa, któremu nie straszne są wypadki, błędy ludzkie lub czynniki zewnętrzne.
5. Zabezpieczasz przyszłość firmy.
Ubezpieczenie zapewnia stabilność i ciągłość działalności w przypadku wystąpienia trudnych sytuacji finansowych.
Nierzadko tygodnie pieczołowitych prac nad długofalową strategią firmy mogą stanąć pod znakiem zapytania. Zwłaszcza, gdy na horyzoncie pojawi się krach finansowy, jak w 2008 r., konflikt zbrojny u sąsiadującego państwa, jak w 2022 r., czy pandemia koronawirusa, która dotknęła świat w 2020 r.
Podsumowanie
Warto pamiętać, że ubezpieczenie pochłania część budżetu firmy. Niemniej jednocześnie może uchronić przed znacznie większymi kosztami związanymi z nieprzewidzianymi zdarzeniami. Zarówno finansowymi, jak i wizerunkowymi.
Co więcej, dzięki know-how ubezpieczyciela przedsiębiorstwo otrzymuje profesjonalny i stały dostęp do monitoringów informujących o aktualnej kondycji finansowej kontrahenta. A to, jak już wspominaliśmy, znacząco wpływa na jego wiarygodność, co za tym idzie – sprzedaż.
Wybór rodzaju finansowania pojazdu nie należy do najłatwiejszych. Leasing kusi uproszczoną procedurą, za to najem brakiem opłaty wstępnej. Warto przeanalizować wszystkie za i przeciw – najlepiej pod czujnym okiem eksperta. Zobacz, na co zwrócić uwagę, by wyjść na tym najlepiej!
Leasing konsumencki – co to jest?
Słowo leasing pochodzi od angielskiego „to lease” oznaczającego dzierżawę/najem. To forma finansowania inwestycji, w tym wypadku, samochodu, czy innego pojazdu, która umożliwia korzystanie z niego bez konieczności posiadania środków na zakup.
Decyzja o skorzystaniu z leasingu konsumenckiego zależy od wielu czynników, takich jak indywidualne potrzeby i preferencje, sytuacja finansowa oraz warunki oferty.
Oto kilka korzyści i wad, które warto rozważyć przed podjęciem decyzji:
Zalety: |
stałe koszty: w ramach umowy leasingowej ustalane są miesięczne opłaty, co ułatwia planowanie budżetu. |
brak konieczności wykładania dużej kwoty na start: to wyjątkowo korzystne rozwiązanie dla osób, które nie chcą lub nie mogą zainwestować w samochód, |
elastyczność: leasingodawcy oferują różne modele i opcje, co stwarza szansę wyboru zarówno samochodu, jak i warunków leasingu dostosowanych do indywidualnych potrzeb, |
możliwość wymiany samochodu na lepszy model po upływie określonego czasu: pozwali to korzystać z najnowszych technologii i rozwiązań, |
niewiele formalności i błyskawiczne decyzje, |
uproszczone procedury bez konieczności gromadzenia wielu dokumentów. |
Wady: |
brak możliwości decydowania o przedmiocie leasingu, |
ograniczenie możliwości w zakresie amortyzacji pojazdu, |
wyższe koszty niż przy kredycie: leasing konsumencki może być droższy, ponieważ w ramach opłat zawarte są też koszty najmu i korzystania z samochodu. |
brak własności: w ramach umowy leasingowej samochód pozostaje własnością leasingodawcy, co oznacza, że nie można go sprzedać lub zastawić. |
ryzyko dodatkowych kosztów: w leasingu konsumenckim płacisz regularne raty, które zazwyczaj są niższe niż w przypadku kredytu konsumenckiego. Całkowity koszt może być wyższy, ponieważ zawiera dodatkowe opłaty, takie jak ubezpieczenie czy serwis. |
fakt, że dotyczy konkretnego pojazdu, który został zakupiony na podstawie faktury. |
WARTO PAMIĘTAĆ:
Usługodawcy różnią się cenami prowizji za udzielenie leasingu, możliwością i ofertą ubezpieczenia pojazdu oraz opłatą za opracowanie wniosku. Przed każdą podpisaną umową warto skontaktować się z doradcą finansowym, który przeanalizuje wskazane warunki i wesprze w ewentualnych negocjacjach.
Czym jest najem długoterminowy?
Najem długoterminowy, tak jak krótkoterminowy, który znamy z wakacji czy usług typu car-sharing, opiera się na użytkowaniu pojazdu, który nie należy do nas. Zmienia się jedynie okres trwania umowy. Nie musimy kupować samochodu, martwić się jego serwisem czy wymianą opon.
Co do zasady, naszym zmartwieniem pozostaje tylko rata, jaką trzeba opłacić i paliwo, które należy wlać do baku.
mówi Jarosław Leszkowicz, Kierownik Działu Finansowania Pojazdów i Maszyn Phinance
Zalety: |
brak konieczności wpłaty określonej kwoty na start, |
łatwość obsługi: w ramach najmu długoterminowego często zapewniane są usługi takie jak serwisowanie, wymiana opon i ubezpieczenie, co może ułatwić korzystanie z samochodu, |
brak stresu towarzyszącego sprzedaży czy wyrejestrowania, |
rozwiązanie zarówno dla firm, jak i konsumentów, którzy nie prowadzą działalności gospodarczej. |
Wady: |
limit przejechanych kilometrów, |
większe koszty niż przy krótkoterminowym wynajmie, |
wysoka kwota wykupu pojazdu pod koniec umowy, |
możliwość pojawienia się dodatkowych opłat, wynikających z nieprawidłowego użytkowania pojazdu. Niektóre koszty, takie jak nadmierna eksploatacja lub uszkodzenia, mogą zostać przypisane do wynajmującego. |
Podsumowując, warto rozważyć najem długoterminowy, jeśli potrzebujesz samochodu na dłuższy okres i chcesz czuć pewną stałość oraz elastyczność wyboru modelu i opcji. Przed podjęciem decyzji należy dokładnie przeanalizować koszty oraz upewnić się, że konkretna oferta odpowiada Twoim potrzebom.
WARTO PAMIĘTAĆ:
Przed podpisaniem umowy należy dokładnie przeczytać warunki i upewnić się, że rozumiemy wszystkie zapisy. Warto sprawdzić, czy istnieją dodatkowe opłaty za wczesne rozwiązanie lub koszty związane z użytkowaniem, takie jak serwis czy wymiana części. Przed ostatecznym podjęciem decyzji zachęcam do rozmowy z doradcą finansowym. Ekspert sprawdzi nasze możliwości finansowe, podpowie najbardziej optymalne rozwiązanie oraz prześwietli treści umów.
dodaje Jarosław Leszkowicz.
Comiesięczne raty za wynajem długoterminowy są niższe niż w przypadku klasycznego leasingu.
W październiku świętowaliśmy 20 lat istnienia Phinance! Z firmy, która wyrosła wyłącznie z marzeń i aspiracji, dziś jesteśmy organizacją tworzoną przez blisko 1200 osób, która stale, z roku na rok rośnie. Dwudziestolecie istnienia firmy było znakomitą okazją do spotkania w dużym gronie, do świętowania, podsumowań, ale także do mówienia o przyszłości.
Tym razem uroczysty jubileusz miał miejsce poza granicami kraju, na wyspie KOS. Było to ogromne przedsięwzięcie logistyczne, które pokazuje jak dużą organizacją jesteśmy i jak wiele udało się nam przez ostatnie lata osiągnąć!
Jubileusz Phinance w liczbach:
· 750 uczestników wydarzenia
· 4 wyczarterowane samoloty
· 5 dni na greckiej wyspie Kos
· 2 dni konferencji
· 2 dni zawodów sportowych (piłka nożna, siatkówka plażowa, koszykówka, tenis ziemny, biegi) , dziesiątki odbytych potyczek
W czasie uroczystości, podsumowaliśmy 20 wspólnych lat, ale patrzyliśmy także w przyszłość, aby jak najlepiej określić wyzwania jakie stoją przed nami w tym trudnym czasie. Zaprezentowaliśmy sukcesy które doprowadziły nas do pozycji lidera na rynku pośrednictwa finansowego, kamienie milowe jakimi było wprowadzanie nowych produktów, mówiliśmy też o planach na przyszłość.
Dużą wagę przyłożyliśmy również do przedstawienia i omówienia naszych wartości takich jak #profesjonalizm, #zaufanie, #radość, #bezpieczeństwo, #niezależność, #współpraca. Są one niezbędnym składnikiem sukcesu Phinance i pragniemy je propagować i na trwale zapisać w pamięci uczestników wydarzenia i wszystkich naszych współpracowników.
Hasłem przewodnim obchodów społecznościowych było #PhiRodzina, z którego jesteśmy szczególnie dumni. Od lat podkreślamy, że wartość firmy mierzy się przede wszystkim wartością społeczności, którą tworzy, a społeczność pracowników i współpracowników Phinance jest wyjątkowa!
Wyjątkowy czas, za który dziękujemy!
Uroczystość nie mogłaby się odbyć, gdyby nie nasi niezawodni partnerzy: Ergo Hestia, Vienna Life, Nationale Naderlanden, PZU, AEGON, PRU, Compensa, którym szczególnie dziękujemy za wsparcie, objęcie patronatami wydarzeń sportowych i udział w jubileuszu.
W czasie uroczystości rozdaliśmy wiele nagród, wyróżniliśmy najlepszych z najlepszych oraz świętowaliśmy po grecku – między innymi przy dźwiękach Zorby. Phinance doczekało się największego jak do tej pory tortu oraz wielu życzeń i toastów za kolejne lata pełne sukcesów.
Dziękujemy za udział w tym wydarzeniu wszystkim zaproszonym gościom i czekamy na 25- lecie Phinance, aby spotykać się w jeszcze większym gronie!