Minęło równo sto lat od wprowadzenia do obiegu złotówki. Ta zacna historyczna okoliczność niech będzie pretekstem do określenia teraźniejszych perspektyw dla rodzimej waluty.
Historia złotego
Mało brakowało, a „złoty” nie byłby „złotym”, a… „lechem”. Można by podejrzewać ministra Władysława Grabskiego o profetyczne zdolności. Po odzyskaniu niepodległości 5 lutego 1919 roku minister skarbu wydał dekret zapowiadający wprowadzenie nowej waluty.
14 kwietnia 1924 r. prezydent wydał rozporządzenie o zmianie ustroju pieniężnego, w ramach którego ustalono parytet wymiany marki polskiej (waluta obowiązująca od 9 grudnia 1916 roku na okupowanych przez Cesarstwo Niemieckie terenach Królestwa Polskiego, a następnie – obowiązująca w Rzeczypospolitej Polskiej) na złotego w wysokości 1 800 000 do 1. Trudno w to dziś uwierzyć, ale nowa polska jednostka monetarna miała zabezpieczenie w złocie.
1 złoty stanowił równowartość 9/31 grama czystego złota. W dominującym wówczas systemie parytetu złota implikowało to sztywny kurs dolara w wysokości 5,18 zł. Złoty był równy jednemu frankowi szwajcarskiemu! Czy to jeszcze jest możliwe…?
Współczesne perspektywy
Nie ma powrotu do historycznego już tylko odniesienia kursu do złota i do franka, ale polska waluta powinna pozostać mocna.
Przełomową informacją była ta ogłoszona 23 lutego 2024 o odblokowaniu środków z KPO. Te zaczną spływać do Polski coraz szerszym strumieniem. Środki europejskie mają być wsparciem m.in. w finansowaniu programów w sektorze transformacji energetycznej i cyfryzacji. To potężny argument za umocnieniem złotówki - środki popłyną do nas w walucie obcej, a wydawane będą w złotych. W rezultacie sprzedaż dużej liczby euro za złotego powinna go umocnić.
Argumenty za umocnieniem złotówki
Ważnym argumentem jest dysparytet stóp procentowych. Może dojść do sytuacji, w której wiele krajów będzie obniżało stopę procentową, a w naszym kraju zacznie zwyciężać koncepcja, wedle której należy podwyższyć stopę procentową.
Narodowy Bank Węgier (MNB) obniżył właśnie stopę referencyjną o 50 pb. do poziomu 7,75 proc. i była to siódma obniżka z rzędu. W USA w końcu do obniżek dojdzie (wrzesień?), a to będzie moment, w którym w Polsce będzie już widoczne podnoszenie się inflacji, co będzie dostarczać RPP argumentów, aby wędrować w przeciwną stronę. Kupowane na letnich wakacjach za euro - wino, powinno być zatem ciut tańsze.